Niestety ale jesteśmy wielokrotnie wystawieni jak kaczki na otwartym polu i stajemy sie łupem pijaków lub wariatów za kółkami samochodów.
Kiedy moi znajomi pracowali na wyłączonym z ruchu oddcinku autostrady, wpadł na nich pędzący mercedes. Najpierw uderzył w poboczny znak drogowy, odbił się od betonowej barriery, uderzył w rusztowania na których stali pracownicy. Czterech z nich spadło na drogę poniżej.
Następnie uderzył w duży generator oświetlający budowę. Ten przesunięty został o 80 metrów i wpadł w stojącego tam operatora maszyn, przyciskając go do ściany.
Cztery pijane osoby wyskoczyły z samochodu i zaczęły uciekać. Dwie osoby zostały złapane przez brygadzistę i jednego z pracowników. Dwie inne uciekły. W tej chwili nie wiadomo który z nich kierował.
Na szczęście wszyscy robotnicy po sprawdzeniu w szpitalu zostali wypuszczeni z drobnymi obrażeniami. Operator został tam i jest w stanie krytycznym.
To już niewiem który z kolei wypadek w tym roku, gdzie nasi pracownicy doznają poważnych obrażeń i nie z powodu naszych zaniedbań. Zostało mi kilka lat do emerytury. Trzeba trochę uważać, żeby dotrwać.
Zdjęcia z wypadku. Zniszczony Mercedes oraz wbity pod naszą ciężarówkę na której się zatrzymał.