Friday, November 1, 2019

Regulacje to pomoc czy ograniczenie wolności?

      Ostatnio jest coraz więcej (w większości krajów) niezgody między partiami politycznymi i ich zwolennikami. Nie ma już dyskusji i porozumień. Są nagonki, oskarżenia, propaganda. I jeśli myślisz, że Twoja strona jest jedyną która ma rację, to jesteś podstawą tego problemu. Gdzie podziały się czasy, kiedy można było porozmawiać z przeciwnikami, wyłożyć mu swoje racje, wysłuchać jego. Nie znaczyło to, że ktoś z nich musiał zmienić swój pogląd. Ale były to dyskusje a nie obrzucanie się błotem. 
    Nie potrafimy nawet przegrywać. W chwili zwycięstwa innych (czyli większości), Ci pokonani (zamiast zorganizować się i zwiększyć swoją siłę) natychmiast oczerniają, wymyślają historie które ich dyskredytują. Nikt nie zdobędzie władzy jeśli nie znajdzie poparcia większości. I niestety musimy pogodzić się z myślą, że jeśli jesteśmy tą mniejszością to jedynym wyjściem jest pogodzenie się z tym i znalezienie drogi na porozumieniem z innymi w celu poprawienia swoich warunków, lub wprowadzenie zmian, które zmieniłyby pogląd przeciwników i przeciągnęły ich na swoją stronę.
    Dawniej rząd to jednostka (król) lub grupa ludzi którzy uważali, że mieszkańcy kraju to tylko nic nie znaczące jednostki wykorzystywane to stworzenia potęgi tego kraju. Teraz rząd (przynajmniej z definicji) jest organem wykonawczym, wybranym przez naród i koordynującym działalności administracyjne w każdej dziedzinie życia, dbający o międzynarodowe bezpieczeństwo i dbający o podstawowe prawa obywatela. Gwarantuje równość w prawie do nauki, kształceniu a nie jest zobowiązany do dania ich każdemu i za darmo. Dba o rozwój gospodarki i zwiększeniu miejsc pracy wspólnie z niedyskryminowaniem w jej zdobywaniu  ale jej nie gwarantuje. Ma pomóc tym w trudnych warunkach, chorym, upośledzonym a nie gwarantować stałej zapomogi i pomocy tym którzy nie dbają o zdobycie pracy lecz wolą otrzymywać zasiłki.  I najważniejsze - dba o naszą wolność ale jej nie kontroluje.
     Nie logiczne? Pomyślmy sobie że niektórzy lubią pływać w morzu zimą, lub robią to dla zabawy. Według nowego myślenia trzeba by postawić policję i ich wyłapywać, karać bo może to być niebezpieczne dla ich zdrowia. Vaping jest legalne ale vaping z dodanym smakiem jest nielegalny.  A jak jutro zabronią nam picia kawy ze smakiem? Bo dodając smak powodujemy zagrożenie zdrowia? Jedzenie bez glutenów, kalorii, węglowodorów dziś sprzedawane jest jako zdrowe a co jak ktoś wymyśli, że procesy usuwania tych dodatków są nie bardzo zrozumiałe i muszą być szkodliwe? A kobiety zabronione będą miały chodzenie w szpilkach, bo bardzo szkodliwe na kręgosłup. Możemy znaleźć coś na każdy temat. To tylko kwestia jakiegoś osła z rządu, który otrzyma duże pieniądze z firm którym na tym zależy i poda propozycję do rządu. Trochę propagandy, krzyku i pokornego społeczeństwa a następny regulamin ograniczy nam życie.
    Są rządy dyktatorów, komunistów, skrajnej prawicy, które nie dbają o Twoje prawa. Rządzą według swoich ustalonych reguł. Ale my żyjemy w
demokratycznych krajach i wypadałoby, że powinniśmy zachować prawa do swojej wolności. Słowo to jednak traci swoje znaczenie.  Ostatnio rząd uważa, że musi kontrolować nasze życie. Bo inaczej my pogubiliśmy się w nim i nie potrafimy już rozróżnić dobra od zła? Jeśli nie masz możliwości dokonywania złego wyboru (pod warunkiem że nie krzywdzisz innych), tak naprawdę nie jesteś wolny! 
     Wprowadzanie nowych regulacji staje się codziennym chlebem. Problem jest w tym, że zwolennicy rządzącej partii nie będą protestowali, bo to wymyśla ich partia. Nie zdają sobie sprawy, że jutro może być ich przeciwników. Jeżeli nie pijesz słodkiej sody i wiesz że duża ilość cukru nie jest zdrowa a na pewno tucząca to nie protestujesz kiedy rząd wprowadza przepis zabraniający sprzedawanie jej w większych ilościach. I nawet kiedy jesteś chudy i nie masz problemu ze zdrowiem, nie wolno Ci wypić dużej ilości bo Ci nie sprzedadzą. Jeśli nie palisz papierosów, to z ulgą przyjmujesz nowe zasady goniące palaczy do podziemia. Teraz na przykład wydano nowe prawo, że nie wolno sprzedawać piwa z alkoholem mniej niż 3.2 procent. Tak dobrze przeczytaliście. Nie ograniczono maksymalnej ilości. Ograniczono minimum.
   Nie przejmujesz się kiedy zabraniają pić sody bo Ty nie pijesz? Jutro zabronią Ci jeść za dużo chleba. Nie ważne dla mnie są logiczne podstawy ich regulacji. One powinny być wyznaczane przez nas samych. Inaczej stajemy się marionetkami. Tatuś i Mamusia z rządu, będą nam kontrolowali wszystko od jedzenia do urządzania mieszkań. Mówią nam że jesteśmy grubi. Każdy tłusty dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Mamy lustra. Ale nie życzę sobie, żeby jakiś pan z rządu dyktował mi co będę jadł. 
  
    Odnosi się to także do nas samych. To co ja uważam za słuszne nie zawsze może być prawdziwe dla kogoś obok nas. Skończyła się u nas sprawa w sądzie o przyszłości małego chłopca. Rodzice są po rozwodzie. Chłopak mieszka z matką. Ta zadecydowała, że jej siedmioletni syn chce być dziewczynką! Twierdziła, że lubi ubierać się w sukienki i bawić lalkami. Ojciec się z tym nie zgadzał. Ale ona zadecydowała, że trzeba zmienić jego płeć. Dostała od lekarzy pastylki i zaczęła powodować zmiany. Nawet nie wiem jak to działa, ale powoduje wzrost piersi, a co najważniejsze po jakimś czasie zanikanie narządów męskich.
   Ojciec zaprotestował i twierdził że jeśli syn na to się zdecyduje, to nie ma nic przeciwko temu, lecz chce, żeby zrobił to on sam, jak dorośnie. Na szczęście wygrał. Ale nie dlatego że ma rację, tylko dlatego że rodzice muszą podjąć decyzję razem. A gdzie prawa chłopca dla własnych decyzji? Ilu ludzi miało chłopca który bawił się lalkami lub dziewczynkę, która wolała grać w piłkę? Zamienić go w dziewczynkę stanie się nieodwracalne a jeśli okaże się w przyszłości że tego nie chciał?
     Nie rozumiem, dlaczego tak wszystkim zależy, żeby decydować o życiu innych? Mamy tyle swoich problemów których nie chcemy zauważyć ale sąsiada widzimy pod lupą! Rząd nie potrafi rozwiązać podstawowych problemów ale zagląda Ci do Twojego mieszkania i zaczyna kontrolować ile razy dziennie mam chodzić do łazienki, kiedy i co mam jeść. A my przypatrujemy się temu i przyklaskujemy, bo akurat ten nowy przepis nie dotyczy mnie ale naszego sąsiada. Dobrze mu tak grubemu fatfuckowi! 
       Śmiejemy sie z Chińczyków, że wszędzie obserwowani są przez kamery i rząd wie dokładnie co robią. My jesteśmy wolni i tego nie mamy. Na razie! Ale tak naprawdę kto tutaj ma więcej wolności. Te regulaminy, przepisy, ograniczenia wydawane pod płaszczykiem dbania o nas to dla mnie dużo większe zagrożenie niż Chińskie kamery.