Monday, October 6, 2014

Przygody z mafią i „czarną koalicją”.

Ciąg dalszy.

Niestety nie była to zmiana na lepsze. Kompania w której dostałem pracę, była dużo mniejsza i miałem ograniczone możliwości działania. Każdy mój ruch kontrolowany był przez właściciela, jego synów, brata i resztę rodziny. Już po sześciu miesiącach wiedziałem że tam nie zostanę. Dla zasady jednak postanowiłem wytrwać do czasu ukończenia budowy. Kiedy złożyłem swoją rezygnacje, właściciel był wściekły. Po wysłuchaniu mojego wymówienia, odwrócił się bez słowa i wyszedł.

Następną pracę wybrałem bardzo ostrożnie. Przeniosłem się do dużej firmy Tully Construction. Odeszło ze mną także kilku innych pracowników, którzy mnie lubili i nadal chcieli ze mną pracować a inni przeszli ze mną tutaj z poprzedniej firmy. Nie spodobało się to mojemu byłemu pracodawcy.

Zacząłem pracę w Tully. W kilka tygodni później, podszedł do mnie człowiek, którego poznałem poprzedniego roku i który należał do jednej z czarnych koalicji. Były to organizacje murzynów, które pod pozorem walki z rasizmem, terroryzowały budowy prowadzone przez białych, zmuszając ich do zatrudniania swoich ludzi. Ludzie ci nie mieli żadnego doświadczenia i do tego byli bardzo leniwi. Kiedy się nie zgadzaliśmy na ich zatrudnienie, niszczyli nam sprzęt, albo grozili pistoletami. Policji się nie wzywało bo to pogarszało tylko sprawę. Jeżeli złożona została skarga na policję, to budowa zaczynała mieć prawdziwego pecha. Maszyny psuły się bez powodu, główni pracownicy przychodzili do pracy pobici przez nie zidentyfikowanych chuliganów, a kierownik budowy mógł nawet stracić życie. Nie, na pewno się to nie opłacało.

Kiedy więc ten człowiek z „koalicji” zjawił się u mnie, myślałem że chce mi znowu kogoś wcisnąć. Nieopatrznie pozwoliłem doprowadzić się do jego samochodu. W tym momencie otworzyły się drzwi i wysiadło z samochodu jeszcze dwóch innych. Złapali mnie i wepchnęli do środka. Samochód natychmiast ruszył. Siedziałem z przodu obok kierowcy. Jeden z  siedzących z tyłu, przyłożył mi pistolet do głowy, mówiąc żebym nie próbował nic głupiego. Przestraszony, spytałem o co im chodzi i gdzie jedziemy, ale nie dostałem odpowiedzi.

W tym samym czasie moi ludzie z budowy powiadomili o tym co się stało jednego z właścicieli firmy. Po około 10 minutach jazdy, zadzwonił mój telefon. Ku mojemu zdziwieniu moi porywacze, pozwolili mi go odebrać. Na linii był John, mój nowy szef. Spytał, czy wszystko jest w porządku. Domyślał się, że nie mogę dużo mówić, zadawał więc tylko pytania, na które mogłem odpowiedzieć tak lub nie. Po chwili jednak telefon mi odebrano i zobaczyłem przez okno, że zbliżamy się do biur firmy w której kilka tygodni temu rzuciłem pracę.

Kiedy tam dojechaliśmy, wprowadzono mnie do małego pokoju i zamknięto drzwi. Oprócz mnie były tam jeszcze dwie osoby - mój poprzedni szef i czarny człowiek olbrzymich rozmiarów. Ten ostatni popchnął mnie na krzesło stojące na środku pokoju. Wyciągnął pistolet i wymachując nim zaczął krzyczeć, używając wulgarnych słów. Właściciel firmy opierał się o ścianę, gdzie znajdował się przełącznik do światła. Kołysząc się gasił i zapalał je na przemian. Wszystko to tworzyło raczej makabryczną atmosferę. Muszę też wspomnieć, że był on powiązany z mafią.  Zawsze nosił ze sobą pistolet i nieraz go użył. Jak z nim pracowałem, został aresztowany przez policję, bo na budowie wywiązała się awantura i zaczęli do siebie strzelać.
    Powiedziano mi, że próbuję zrujnować ich firmę, ponieważ nie tylko sam odszedłem, ale jeszcze zabrałem ze sobą kilkoro ludzi. Zażądano aby wszyscy pracownicy, którzy opuścili ze mną firmę, natychmiast do niej wrócili. Grożono mi, że moja żona i córka będą w niebezpieczeństwie jeżeli nie podporządkuję się ich żądaniom. Później wyprowadzono mnie na zewnątrz i wywieziono samochodem kilkanaście ulic dalej. Tam wyrzucono mnie na ulicę i samochód odjechał z piskiem opon. Kiedy wróciłem na swoją budowę i opowiedziałem co mi się przytrafiło, John, mój nowy szef wpadł we wściekłość. Wezwał do siebie kilku facetów, którzy wyglądali raczej podejrzanie i dał im jakieś instrukcje za zamkniętymi drzwiami. Wiem również, że wykonał kilka telefonów do moich porywaczy. Nie wiem dokładnie o czym rozmawiali, ale przekleństwa sypały się grubo. Powiedział mi tylko, żebym o nic się nie martwił i rzeczywiście po kilku dniach wszystko ucichło. Najadłem się jednak wtedy sporo strachu.

W tamtych czasach „czarna koalicja” dobrze dawała nam się we znaki. Wszyscy się ich bali i nic nie można było im zrobić. Byli nietykalni, tak jak za dawnych czasów Al Capone. Jedno z najgorszych doświadczeń z koalicją miałem w mojej pierwszej pracy z Tully. O moją budowę walczyły wtedy dwie frakcje koalicji. Każda z nich chciała żebym zatrudnił ich ludzi. Walczyli nie tylko ze mną, ale i przeciwko sobie. Było to istne błędne koło.

Pewnego dnia zjechali się wszyscy w tym samym czasie. Zaczęła się gwałtowna wymiana słów, po czym jeden z tych typów wyciągnął pistolet. W tym momencie zrozumieliśmy, że robi się gorąco. Powoli zaczęliśmy wycofywać się z placu. W pewnym momencie usłyszałem ostrzegawczy strzał z pistoletu. Dałem więc w długą. Nigdy bym nie pomyślał, że potrafię tak szybko biegać. Słyszałem, że ktoś biegnie za mną i wiedziałem, że nie jest to przyjaciel. Po kilku chwilach dostałem się na boisko szkole, które ogrodzone było wysoką siatką. Znalazłem się w pułapce. Jedyna droga odwrotu była z tej strony z której przybiegłem, ale była ona zamknięta przez faceta z pistoletem, który w tym czasie też dobiegł do boiska. Nie namyślając się wiele skoczyłem na siatkę, próbując się wspiąć na górę. Niestety, nie było to łatwe. Oczka tej siatki były tak drobne, że trudno mi było znaleźć oparcie dla stóp. Zawisłem więc bezradnie około metra nad ziemią i nie mogłem się dalej wspiąć. Na czoło wystąpiły mi wielkie krople potu. Myślałem, że wybiła moja ostatnia godzina.

W tym momencie usłyszałem syreny policyjnych samochodów. Goniący mnie facet z pistoletem też je usłyszał i zawrócił. Kilka sekund później ulica była pusta. Moi ludzie zaczęli pomału wychodzić ze swoich kryjówek i wracać na plac budowy. Skrzyżowanie na którym zdarzyła się ta strzelanina pokryte było łuskami kul. Policja przy każdej łusce ustawiała numerek i robiła zdjęcia. Wszyscy byliśmy bladzi i przerażeni. Rozluźniliśmy się dopiero trochę jak podeszliśmy do naszego operatora maszyn. Siedział on wewnątrz swojej koparki, dokładnie po środku całej tej strzelaniny. Nie zdążył uciec, przeczekał więc tam całą akcję. Wyszedł z tego z życiem ale niestety nerwy jego zawiodły i się zmoczył.

W ciągu ostatnich lat wiele się zmieniło jeśli chodzi o działalność „czarnej koalicji”. Federalne Biuro Śledcze (FBI) zajęło się tą sprawą. Przez wiele lat prowadzili inwestygację, znaleźli świadków i zgromadzili dużo dowodów wskazujących nielegalną działalność. Ja też zostałem świadkiem w tej sprawie, ponieważ telefony członków koalicji były ciągle na podsłuchu i w momencie kiedy do mnie dzwonili, rozmowy nasze były nagrywane. Dzisiaj wielu z nich siedzi w więzieniu.