Friday, November 24, 2023

Jak jeździć po Egipcie

 Czas zmienić naszą wyprawę. Po zwiedzeniu dziesiątek świątyni, piramid, kierujemy się w stronę pustyń, otaczających deltę Nilu. Pierwszy dzień, to tylko podróż. Musimy pokonać duży dystans. Tak naprawdę to tereny pustynne zaczynają się zaraz za Kairem, ale to tylko piaski. My mamy troszkę inny rodzaj pustyń na naszym radarze. Nie było nam szkoda opuszczać hotelu, bo nie był on najlepszy, ale później okazało się że lepiej nie narzekać, bo może być znacznie gorzej.

    W połowie drogi opuszczamy także nasz wygodny autokar a wsiadamy w jeepa, z napędem na cztery koła. Napęd to on miał, ale to wszystko. Klimatyzacja to otwarte okna i wszystko inne też w fatalnym stanie. 
Zaraz po przesiadce zatrzymujemy się na krótko w miejscu zwanym  Medinet Madi. Były tam świątynie egipskie wybudowane 4000 lat temu. Miejsce to dość odległe od Nilu, często podupadało, ponownie ożywiało się i znów zostawało zapomniane. Przebywała tam też armia Rzymska w czasach ich panowania nad Egiptem. Ruiny zostały odkopane 20 lat temu. Ale dużo tam nie zostało. Po oglądaniu przepięknych zabytków w ostatnich dniach, nie radził bym nikomu żeby to miejsce odwiedzić.
                                                                         



     Po następnej godzinie jazdy, zatrzymujemy się blisko jeziora w oazie Faiyum. 
Spacerkiem dochodzimy nawet do małego wodospadu. Bardzo ciekawe miejsce, bo zobaczyć można dokładnie, że życie istnieje tylko dzięki wodzie. Wokół jeziora widoczne są plantacje, wszystko jest zielone. Ale zaraz za tym, gdzie woda nie dochodzi, zieleń szarzeje a poźniej znika i ponownie widać tylko piaski, przedmuchiwane z miejsca w miejsce przez wiatry.
                                                                  



    Pod wieczór dobijamy do hotelu. Jesteśmy jedynymi gośćmi. Właścicel jest z pochodzenia Niemcem i wykonuje wszystkie prace potrzebne do utrzymania hotelu. Może oprócz kucharza, który jest także kelnerem.
Pokój to po prostu cztery ściany i dwa łóżka. Maian się mieści ale dla mnie trochę krótkie. Także telewizja jest z lat siedemdziesiątych z anteną przymocowaną do góry ekranu. Zresztą nie ważne jaka bo i tak nie działa.
                                                                 

Nie pozostaje nam nic innego tylko położyć się spać.
   Po obudzeniu się i śniadaniu, pakujemy się ale walizki zostawiamy w hotelu. Naszym podniszczonym jeepem, udajemy się na safari. Każda droga którą przejeżdżamy ma swoje atrakcje. Przeważnie utrudniajace podróże. Początkowo jedziemy autostradą, ale szybko wpadamy na lokalne drogi. Są asfaltowe, ale w wielu miejscach urywają się i zmieniają w piaski, kamienie i dziury. Tam też zawsze czeka policja. Zrobili to chyba specjalnie, żeby zmusić samochody do zwolnienia. Niektórzy policjanci są bardzo agresywni. Jeden po sprawdzeniu, jedzie za nami do następnego posterunku. Tam miejscu, żądają pokazania gaśnicy. Inne auta są w strasznym stanie. Mają cztery koła i jadą ale to wszystko. A Ci przyczepiaja się do nas!
    Spróbuję opisać ich autostrady, ale nie wytłumaczę jakie są powody ich jazdy, bo sam nie rozumiem.
   Mamy trzy linie w każdym kierunku. Tu nie ma dużego ruchu, więc miejsca jest aż za dużo. Tylko...    Przed nami jedzie ciężarówka. Jedzie oczywiście na dwóch liniach i przerywana linia jest w samym środku, między kołami. Żeby wyprzedzić, trzeba wjechać na jedyną wolną linię po lewej. A tu nagle pojawia się samochód jadący w przeciwnym kierunku. Chociaż po naszej lewej stronie są trzy pasy w przeciwnym kierunku. Tam też widać samochody jadące w dwóch różnych kierunkach. Nagle nasz kierowca, przejeżdża przez piach rozdzielający dwa kierunki ruchu i wjeżdżamy na pasy na których nie powinniśmy być. Po jakimś czasie robi to powtórnie i wraca na drogę w prawidłowym kierunku. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej w nocy, kiedy wracamy do Kairu. Niektóre samochody, jeżdżą tu bez włączonych świateł. Do ostatniej chwili go nie widać. Nieraz w pobliżu miga światłami i ponownie wyłącza. Wiele razy wyprzedzaliśmy samochód po lewej linii i w ostatniej chwili trzeba było odbić w prawo bo tam wyskoczyło auto bez świateł jadące w przeciwnym kierunku. Dziwne że tu nie ma co kilka kilometrów poważnych wypadków. 
   Oprócz tego denerwujące jest ich ciągłe trąbienie bez powodu. Przy wyprzedzaniu, mijaniu, muszą kilka razy nacisnąć na klakson. A w nocy mignąć światłami. Jest jeszcze wiele innych zwariowanych zachowań na drogach w tym kraju, ale nie chcę pisać książki, jak jeździć po Egipcie. 

Tuesday, November 14, 2023

Wielka Piramida i Sfinks

  Dostajemy się wreszcie do tych najsławniejszych piramid. Niestety, tutaj jest bardzo tłoczno. Wiekszość tusystów udaje się tylko do najważniejszych miejsc w Egipcie, miedzy innymi tych piramid. Są to ludzie, którym zależy tylko na zrobieniu zdjęć przy nich i umieszczeniu na np. facebooku, żeby pokazać znajomym. Reszta ich nie interesuje. Z przodu wielkiej piramidy, skad podchodzimy, znajduje się wejście do jej środka. Jest tam olbrzymia kolejka. Przewodnik odradza tam stania. Mówi, że tam nic nie ma, tylko ten tunel. Bez malowideł, hieroglifów. Decydujemy, że przepuscimy tą atrakcję. Mamy tylko przejść po jej stopniach, ominąć kolejkę i zejść z drugiej strony. Przechodzimy obok czekających, tłumacząc, że nie wchodzimy do środka. Wszystko było ok, do momentu hiszpańskich turystów. Jeden z nich zaczyna strasznie krzyczeć w języku hiszpańskim. Ponownie tłumaczę, że my tam nie idziemy, ale ten nie rozumie angielskiego i dalej nas obraża. Marian machnął reką i poszedł dalej a ja nie miałem siły się kłócić i zostałem. Kiedy doszliśmy do wejścia, ja poszedłem dalej, przechodząc obok tego faceta. Dopiero teraz zrozumiał o co chodzi i przestał marudzić. Mam nadzieję, że złapała go jakaś klątwa faraona! 

                                                          




    Obchodzimy piramidy i przyglądamy się detalom ich kamiennych blolów. Większość zniszczona jest przez erozję. Nie są to już te idealnie równe bloki. Między nimi są większe szczeliny. 
                                                               

Dopiero w świątyni obok, gdzie mumifikowano faraonów, widzimy jak idealnie były one wycinane. Te zbudowane były z granitu i przetrwały do naszych czasów w prawie idealnym stanie. W jednym miejscu oglądamy bloki, które znajduja się przy wejściu. Jeden blok ma kilkanaście katów i powierzchni. Waży przynajmniej 30 ton. Na nim następny i następny a między nimi nie ma szczelin. Nie wsunęło by się tutaj nawet żyletki. 
     Spacer trwa chwilę. To dwie olbrzymie piramidy. Za nimi, z tyłu znajduje się plac na którym stoją stragany z pamiątkami a także odpoczywa setki zierząt. Wielbłady, osiołki, konie. Wybieramy wielbłądy i na nich robimy przejażdżkę po okolicznej pustyni.
                                                               




 Nie jest to wygodne. Na koniu tyłek boli po dłuższej jeździe. Tutaj od początku. Także poczucie bezpieczeństwa. Ponownie na koniu, w siodle, czujemy się pewnie. Nogi w strzemionach, lejce. Na wielbładzie nie jestem pewien czy nie spadnę. Szczególnie jak schodzi z górki. Dochodzimy do miejsca gdzie widać wszystkie piramidy z pewnej odległości. Można zrobić kilka zdjęć, bo widok wspaniały i wracamy do obozu. 
                                                      



     Zaraz po tej przejażdce, samochód dowozi nas z drugiej strony piramid. Tutaj możemy obejrzeć sławnego Sfinksa. Niestety jest ogrodzony i można go tylko zobaczyć z dalszej odległości. Nie jest to łatwe, bo fala turystów już tutaj jest. A tym nie wystarcza tylko zwykłe zdjęcie. Musi być takie, żeby miało duży efekt na facebooku. Blondynki podskakują do góry, wyciągają łapki w górę. Przyjmują pozycje, żeby wszyscy później napisali, ale jesteś piękna, jak modelka! No i oczywiscie z tego powodu jest jeszcze mniej miejsca na oglądanie, bo one muszą być same na zdjęciach. 
                                                       



    Sfinks jest tym tajemniczym posągiem. Nie dlatego że jest potężny, zrobiony z jednego bloku kamiennego. Ale wielu twierdzi, że ukrywa wiele tajemnic. Udowodnione jest, że pod nim są puste miejsca. I to nawet potężne, ale nie ma pozwoleń na badania tego miejsca. Podobno z powodu obaw, że może to zniszczyć Sfinksa. Ale czemu tak naprawdę nie mam prób dostanie się pod niego, nikt tego nie wie. 
    Wracamy do hotelu. Od jutra zmieniamy zwiedzanie zabytków na naturę, czylui pustynie Egiptu.

Saturday, November 4, 2023

Tajemnice piramid

    To ostatni dzień zwiedzania okolic Kairu. Jedziemy w kierunku Gizy. Tym razem widoki się zmieniają, pojawiają się pustynie. Chociaż pierwszy raz zauważamy piramidy z drogi miasta. Wygląda to trochę jak droga do Częstochowy. Szczyt piramidy pojawia się i chowa. Po drodze, z okna samochodu, przyglądamy się cmentarzom starożytnego Egiptu. Widoczne są wszędzie. Wejścia do grobowców, wyryte w pobliskich skałach. Jest tu ich tysiące. Tereny Egiptu to miejsce, gdzie można by było zatrudnić wszystkich archeologów z całego świata. Skarby historii ukryte są w skałach, przysypane piaskiem. Wiele miejsc trudne do zbadania, bo stoją na nich budynki powstałe przez ostatnie lata. Ale dalej, codziennie odkrywane są nowe miejsca, nowe zabytki. 

   Dzisiaj, interesują nas piramidy. Tych odkrytych jest już ponad 100 a twierdzą, że wiele jest jeszcze pod piachami pustynii. Uczeni uważają, że piramidy mają znaczenie symboliczne. Kiedy bóg tworzył życie na ziemi stał na kopcu (co reprezentuje piramida). Pierwszą którą widzimy to najstarsza, bo licząca około 4,500 lat, piramida schodkowa Dżesera. Ma pięć kolejnych kwadratów, zbudowanych z kamieni i gliny o coraz mniejszych rozmiarach. Ma 61 metrów wysokości. Znajduje się kilka wejść do niej ale imponujące jest to, że pod nią znajduje się ponad 400 pomieszczeń. Orginalnie pokryta była białymi wapiennymi płytkami.
                                                            





       Druga, którą oglądamy to wygięta piramida. Początkowo (dolna część) ściany mają 60 stopni. Kiedy osiagnęła wysokość 51 metrów, w wewnętrznych korytarzach pojawiły się pęknięcia. Budowniczy wzmocnili te części ale zdecydowali obniżyć ciężar piramidy i resztę zbudowali pod katem 43 stopni. Ten kąt został już używany we wszystkich nowych piramidach. 
                                                            

                                                                 

   Dochodzimy do Czerwonej piramidy w Dahszur. Nazwana tak z powodu wapiennych kamieni z których jest zbudowana w odcieniu rdzawo-czerwonego. Orginalnie, jak poprzednie, pokryta była piałymi wapiennymi płytami. Tylko nieliczne zostały u jej podnóża. W średniowieczu, płyty te zostały wykradane i używane w budowniu budowli Kairu. Obchodzimy ją wokół. Tutaj jesteśmy sami. Turyści przeważnie zatrzymują się tylko przy głównych atrakcjach. Z tyłu stoi odrestaurowany kamienny szczyt piramidy. Tam można bez tłumu zrobić kilka zdjęć. 
                                                             



    Ponownie do samochodu, ale zanim dostaniemy się do głównych piramid, zatrzymujemy się na lunch w pobliskiej wiosce. Przed wejściem gra egipska kapela. Tereny restauracji to duży ogród, wypełniony atrakcjami. Na początku, kobieta siedzi przy piecu do wypiekania chleba. Trochę inny niż nasz. Na początku wygląda jak placek. W piecu rośnie i wygląda jak nasz bochenek ale w środku to tylko powietrze, Po ochłodzeniu wraca do płaskiego wyglądu. Bardzo smaczny. 
  Siadamy przy stole. Kelnerzy przynoszą falafel, egipską kiełbasę, ich gołąbki. Do tego różne hommus i chleb. Bardzo smaczne.
   Następny przystanek to główne piramidy w Giza. 
Stoją tam trzy duże piramidy. Wielka piramida Khufu, mniejsza Khafre i Menkaure. Ale za nimi są jeszcze trzy dużo mniejsze. Według zapisków, wielka piramida wznosiła sie na wyskość 146.7 metra czyli o prawie 10 metrów wyżej niż obecnie. Prawdopodobnie dlatego, że brakuje tam pozłacanego jej zwieńczenia. Wygladają one wspaniale, ale można sobie tylko wyobrazić ich piękno, kiedy były pokryte białymi płytami z kamienia wapiennego. W szesnastym wieku było tu duże trzęsienie ziemi i większość okładziny została zniszczona. Ludzie dokończyli dzieła i wywieżli wszystko do Kairu na inne budowy. W tej chwili nie pozostał żaden fragment z orginalnymi płytami, może tylko gruzy pod piramidą. Bloki kamienne na jej budowę przewożono tutaj z odległości 800 kilometrów. Odbywało się to na rzece Nil. Nadal jednak była to niesamowita praca, bo Egipcjanie w tych czasach nie znali koła. Bez żelaznych narzędzi, musieli się nieźle namęczyć przy pracach nad obróbką kamieni. Najpierw wycinali w skałach rowki, wkładali tam drewniane kliny i moczyli je w wodzie. Drewno peczniało i rozbijało kamień. Następnie obrabiali je przekształcając w gotowe bloki do budowy.
Chociaż mieli narzędzia z miedzi i brązu, były one za miękkie do obróbki. Używali więc narzędzi z twardszych skał jak dolomit. A zamiast naszego papieru ściernego do wygładzania powierzchni, używali sproszkowanego kwarcu. Została jedna wielka tajemnica. Do spoiwa między blokami kamiennymi, używali gipsu, poddanego obróbce cieplnej. Nikt nie jest pewien jak to robili. Także nie było tam wystarczającej ilości drewna do takiej obróbki. 
    Wszyscy wiemy o niesamowitych liczbach i dokładności w ich wykonaniu. Boki piramidy mają tylko 58mm różnicy w ich wymiarach. Ustawienie korytarzy i jej samej pozwala określić położenie wybranych gwiazd. Wejście do niej wskazuje dokładnie północ. 
    Takich faktów jest mnóstwo. Wiele tłumaczonych jest w sposób pasujący do naszej wiedzy o ich możliwościach ale wiele jest dalej niewytłumaczonych. Odkryto niedawno że w centrum piramidy jest duża otwarta przestrzeń. Nikt nie wie co ukrywa. Jest także jeden wąski ale długi tunel (wprowadzono tam robota z kamerą), który kończy się małymi drzwiami z miedzianą rączką. I też nie jest zane co jest tam ukryte. Piramidy będą jeszcze długo zadziwiały nas swoiją tajemniczością i pięknem.

Wednesday, October 25, 2023

Philae

      Po zwiedzeniu Abu Simbel, jedziemy natychmiast na lotnisko. Czekamy na nasz spoźniony poprzednio samolot, bo i teraz jest godzinę później. Po za tym wszystko idzie sprawnie i wracamy do miasta Aswan. Po wyjściu udajemy się na przystań z łódkami. Walizki zostają w samochodzie a my wsiadamy na motorową łódź. Przepływamy przez jezioro Nasser.

                                                           


 Świątynia którą jedziemy zobaczyć jest następną która została przeniesiona i z tego samego powodu, czyli wybudowania tamy na rzece Nil. Wody jeziora podniosły się do tego stopnia, że światynia była by zatopiona. Rozebrano ją więc na części i przetransportowano na pobliską wyspę Agilika. Ale jej nazwa została po poprzedniej, czyli Philae. 

   Najlepiej wyglądała z naszej łodzi. Wtedy było można zobaczyć jej wielkość i piękno. 
                                                               


W czasach starożytnego Egiptu, Philae było ośrodkiem kultu bogini Isis. Ze względu na podatność na powodzie, wokół wyspy wzniesiono wysokie mury z granitowymi fundamentami. Choć na wyspie znajduje się kilka świątyń, największą i najbardziej znaną jest świątynia Isis. Chyba po polsku Isis to Izyda, ale zostawiam w w orginalnej postaci, brzmi jakoś lepiej.
   Dwa lwy z różowego granitu stoją przed główną bramą. Dwa obeliski, kiedyś łączyły te lwy. 
                                                       

Są one bardzo ważne, ponieważ hieroglofy znalezione na ich podstawie, porównywano z kamieniem Rosetty i odegrały kluczową rolę w rozszyfrowaniu egipskiego alfabetu. Na ścianach jak zwykle znajduje się pełno płaskorzeźb. Każda z nich przedstawia ciekawe historie ale przekazywanie tego wszystkiego stworzyłoby osobną książkę. 
    Przechodzimy przez bramę i znajdujemy się na wewnętrznym dziedzińcu. 
                                                        


Pozostało tu dziesięć kolumn i wszytskie pomalowane są tak, żeby przedstawiały różnorodne kwiaty i rośliny. Podłoga przedstawiała pierwotny kopiec a sufit, niebo z wizerunkiem łodzi dziennej i łodzi nocnej. Według egipskiego mitu, kiedy bóg Ra był zbyt stary i zmęczony aby rządzić na ziemi, udał się do nieba. Mówiło się, że Ra podróżuje po niebie na łodzi. Kiedy nastaje zmierzch, on i jego statek, przepływają przez horyzont i udaje się do podziemnego świata. Nie dziwić się że wielu czytając takie opisy, wierzą że byli to kosmici. 
 Za dziedzińcem znajduje się Sanktuarium Isis. Jest to mała komnata z dwoma oknami. Do dziś zachował się cokół, ustawiony przez Ptolemeusza II-go. Nosi wizerunek Isis w jej świętej łodzi. 
                                                         

  Widać tutaj też bardzo wyraźnie wandalizm na tych obiektach. Działo się to z różnych powodów. Zaczynając od samych Faraonów. Kiedy występował jakiś konflikt, panujący wydawał rozkaz usunięcia wszystkich płaskorzeźb i napisów związanych z jego wrogiem. Potem przyszli chrześcijanie, muzułmanie i oni też niszczyli to co było niezgodne z ich religiami. I na końcu zwykli wandale którzy robili to dla rozrywki. Na tym zdjęciu widać jak rysuneki skuwane były dłutami.
                                                             

 Z boku świątyni oglądamy budynek zwany Kiosk Trajana, zbudowaną przez Rzymian. Dzisiaj to konstrukcja bez dachu, ale tak nie było w dawnych czasach. Według opowiadań naszego przewodnika, rzymianie używali to miejsce do przyjęć, przy tamntejszej muzyce.
                                               
Kończymy nasze dziesiejsze wycieczki al do nastepnego lotu zostało nam trochę czasu. Udajemy się więc do naszego hotelu. Ale ztrzymujemy się na tarasie restauracji, bo walizki już dawno spakowane i czekają na nas w samochodzie. 
Marian przy piwie, ja przy lodach, ogladamy zachód słońca nad Nilem. 
                                                           

    Niestety dzień nie kończy się przyjemnie. Odwołują nasz lot. Firma nasza dostała nam bilety na 22:30. Siedzimy na lotnisku zmęczeni i wkurzeni a tu następne ogłoszenie. Opóźnienie o 1.5 godziny. Wylatujemy o godzinie 24-tej. I chociaż to był jedyny lot w tym czasie, na lotnisku czekamy następną godzinę na nasze walizki. Dobijamy do hotelu o 3-ej rano a o szóstej musimy wstawać. Brudni kładziemy się spać, bo chociaż wiadomo że kąpiele są niezdrowe, to w tym dniu naprawdę nam na nich nie zależy.

Monday, October 23, 2023

Abu Simbel i Ramzes II

   Pod koniec dnia odwiedzamy jescze jedną świątynię. Budowa jej trwała bardzo długo bo zaczęła się  w roku 332 przed naszą erą a skończyła 395 naszej ery. Jest jedną z bardziej niezwykłych. Czciło się tam dóch bogów. Krokodyla Sobka i sokoła Horusa. Ponieważ między tymi bogami był konfliht, Egipcjanie uznali za konieczne oddzielenie przestrzeni świątynii na dwie. Ma ona dwa wejścia, dziedzińce, kolumnady i sanktuaria. Po jednej stronie dla każdego Boga. 

                                                     


     Niewiele pozostało z pierwotnej konstrukcji. Niestety znaczna część świątyni została zniszczona przez trzęsienia ziemi, erozji oraz budowniczych, którzy kradli kamień na inne projekty.
   Przy wejściu na dziedziniec główny, znajduje się 16 malowanych kolumn, po osiem z każdej strony dziedzińca.
   Starożytni Egipcjanie wierzyli, że Horus był lekarzem. Świątynia Kom Ombo była znana ze swoich uzdrawiających mocy i ludzie pielgrzymowali do niej w celu uzdrowienia. Na tylnej ścianie znajdują się rysunki przedstawiające precyzyjne narzędzia chirurgiczne. Jak skalpele, piły do kości, narzędzia dentystyczne, butelki z lekami, krzesła porodowe. 
                                                                 

    W świątyni znaleziono ponad 300 mumii krokodyli, które obecnie znajdują się w pobliskim muzeum.
                                                            

     Zaczyna się szósty dzień w Egipcie. Dzisiaj mamy trzy loty samolotami. Pierwszy startuje o godzinie 7:40. Nerwowo, bo jest opóźniony o godzinę a w Abu Simbel, gdzie mamy lecieć mamy tylko trzy godziny na zwiedzanie. Trochę się uspakajam kiedy przewodnik wyjaśnia, że ten samolot to jak autobus. Lata w tą i w drugą stronę. Czyli jak się teraz się spóźnił to w drugą stronę też będzie godzine później.
     Spokojnie już udalemy się do świątyni Abu Simbel. Potężna budowla poświęcona Ramzesowi II. 
    Jest naprawdę wspaniała, ale jej historia nawet ciekawsza. Powstała 3000 lat temu.  Ramzes wybrał to miejsce, bo było ono poświęcone bogini macierzyństwa, radości i miłości, Hathor. Akt ten wzmocnił jego boskość w oczach Egipcjan. Zachęcało ich do wiary, że on też jest bogiem. Budowa trwał tylko 20 lat a światynia powstała przedewszystkim dla upamiętnienia zwycięstwa nad Nubijczykami. Napłaskorzeźbach widać wiele scen z tej wojny i gloryfikują one tego faraona. Jedna z nich przedstawia Ramzesa walczącego przeciwnika a pod jego nogą leży drugi już pokonany. 
   Stojąca po lewej, Wielka Świątynia jest 35 metrów długa i 30 metrów wysoka.
Wejście do niej zwieńczone jest  rzeźbą Ramzesa oddającego cześć bogu sokoła, zwykle określanego jako Ra. Po obu stronach znajdują się cztery koosalne postacie, każda 20 metrów wysoka, przedstawiające samego Ramzesa. Przy kolanach stoją małe rzeźby. To niektóre z jego dzieci.
                                                       




    Wewnątrz światynia ma układ trójkatny, a pomieszczenia zmniejszają się w miarę wchodzenia do światyni. 
                                                                




Wybudowano ją z uwzględnieniem położenia słońca. 22 lutego i 22 października, światło słoneczne wnika na głębokość 55 metrów do ostatniej sali, sanktuarium, gdzie oświetla umieszczone tam posągi. Od prawej siedzi bóg Ra, Ramzes, inny bóg i od lewej bóg ciemności. Najpierw światło pada na Ra i Ramzesa, później oświetla Ramzesa i drugiego Boga a bóg ciemności nigdy nie dostaje słońca. Dlaczego wybrano te daty jest tajemnicą. Niektórzy uważają że były to daty jego urodzin i koronacji.
                                                               

  Po prawej, mniejsza światynia poświęcona jego głównej żonie Nefretari. Musiał ją naprawdę kochać bo jej posągi są takiej samej wielkości co jego samego. Przeważnie żony faraona sięgają mu do kolan. Pamiętajmy też, że Ramses żył około 95 lat i miał ponad 200 żon i 100 dzieci. 
                                                       

    Z upływem czasu, świątynie zostały zasypane piaskiem. Odnaleziono je ponownie w 1987 roku. Budowle stały w pobliżu jeziora Nasser. W 1960 roku, rząd Egipski postanawia wybudownie tamy. Znaczy to całkowite zalanie świątyni wodami jeziora. Na szczęście zaregaował świat. Pod przewodnictwem UNESCO, przeprowadzono prace twrające 4 lata i przeniesiono budynki wraz z otaczajacymi ją wzgórzami na wyższy poziom, gdzie teraz stoją. Niewyobrażalne praca, szczególnie zdając sobie sprawę, żę posągi cięto piłą ręczną, żeby szczeliny po pile były jak najmniejsze.  Wszystkie detale zostały zachowane, oprócz jednego. Po wielu próbach i najnowszych metodach i sprzęcie, nie udało mi się odtworzyć słońca wpadającego do świątyni w te dwie daty. Teraz są to już inne dni. Tym większy podziw dla starożytnych architektów, którzy potrafili to stworzyć.