Przypominam sobie lata, w których słuchaliśmy Babci powtarzającej przestrogi, że świat się zmienia na gorsze i jak dalej tak pójdzie to musi dojść szybko do jego końca.
Teraz zastanawiam się czy to tylko brak zrozumienia młodego pokolenia, czy faktycznie z biegiem lat wszystko traci na wartości. Czy po prostu przeszedłem do pokolenia, które nie potrafi zrozumieć tego nowego?
Nie mogę jednak przechodzić obojętnie obok tego co dzieje się wokół nas na codzień. Nauczony przez rodziców, rodzinę, szkołę i przypadek, próbuję prowadzić życie według reguły: Nie czyń innemu tego co tobie niemiłe oraz przestrzegać podstawowych zasad. Nie spóźniać się bo wiem że ktoś na mnie czeka, natychmiast spłacać długi, bo ktoś oddał mi przysługę, pomóc innemu w potrzebie, bo jutro ja sam będę jej potrzebował, etc. Rodzina jest najważniejsza, przyjaźń musi być doceniona i wzajemna. I na co mi to wszystko? Po diabła mnie tak wychowano? Okazuje się, że coraz mniej ludzi tak się zachowuje i z moim wariackim temperamentem doprowadza mnie do wściekłości. NIc nie pasuje do mojego świata.
Nie mam żalu do ojca, że przyłożył mi nieraz pasem przez tyłek. Zrobiło to ze mnie człowieka. Teraz obawiamy się skarcenia dziecka, bo może ktoś zauważy i zadzwoni na policję. A to oznacza, że mogą Cię zamknąć do aresztu a w wielu wypadkach zabrać Ci dziecko. Społeczeństwo to popiera. To wszystko w obronie dziecka. I przestają z tym polemizować. Dorastąjace dzieci to wykorzystują. W wieku protestu, nieraz zgłaszają na policję, że rodzice ich biją i nikt nie słucha starszych. Dziecko ma rację. Tworzymy coraz więcej praw, ustaw, które mają za zadanie ochronę dzieci. Prawdą jednak staje się, że Ci prawdziwi wykolejeńcy, którzy molestują dzieci, dalej to robią, a normalni rodzice mają problemy z wychowaniem swoich, przez coraz większy wpływ szkół, pomocy socjalnej, organizacji społecznych. I pasek naszych rodziców został wyeliminowany z życia. A szkoda! Niejednemu by się przydał.
Coraz więcej krajów, opanowanych jest przez liberałów, socjalistów. A co to oznacza?
Na zachodniej stronie Manhattanu, wiele lat temu, zdecydowano się przebudować tamtejszą drogę szybkiego ruchu. Była ona umieszczona ponad poziomem ulic. Gdyby tak była odbudowana, można byłoby spokojnie przejachać z jednego końca wyspy na drugą w ciągu kilkunastu minut. Niestety, rozebrano drogę i nowa, szeroka jest po prostu ulicą i na każdym skrzyżowaniu mamy światła. Kilkanaście minut zmienia się w godzinę, jak nie ma korków. Jeżeli byłoby to powodem jakiegoś konkretnego planu, to trudno z tym argumentować. Jeżeli jednak sprawdzimy powód dla którego to się stało...? Jakiś dupek albo wielu dupków z kuku organizacji, w jakiś cudowny sposób stwierdziło, że wybudowanie autostrady nad poziomem ulic spowoduje wymarcie ryb w rzece Hudson. Ile razy jadę tą drogą marzę sobie żeby tych durnych dostać w swoje ręce. Ale tak naprawdę, problem nie jest z nimi, tylko ze wszystkimi ograniczonymi umysłowo, którzy się z tym zgodzili.
Niepotrzebne wycinanie drzew powinno być karalne. Są jednak inne sytuacje, kiedy logika mówi że usunięcie ich jest porządane. Na jednej z budów mieliśmy założyć sieć kanalizacyjną. Linia ta miała być wykonana z rur metalowych, bo ścieki przepychane tam są pod wysokim ciśnieniem. Po wytyczeniu trasy okazało się że na samym środku rośnie drzewo. Żadne prehistoryczne, orginalne, wyjątkowe. Nie, po prostu duże drzewo. I tu cała heca się zaczyna. Spotkania, dyskusje, argumenty. Wszystko to prowadzi jeden wariat, który ma założone klapki na oczy jak stara kobyła i łazi po okolicach wieczorami ściskając i całując drzewa. Pomysły się mnożą. Tunel pod drzewem, rozgałęzienie linii kanalizacyjnej, etc. Koszty tego dochodzą do setek tysięcy dodatkowych dolarów. Drzewa nie można dotknąć. Obstawione siatkami, codziennie obserwowane przez zielonego głupka. Praca opóźniona o kilka miesięcy, czyli ludzie muszą w tym dodatkowym czasie przesiadywać w korkach na nieskończonej autostradzie. Nic się nie liczy. Miasto wydało dodatkowo 500000 dolarów i omineliśmy drzewo. Rok później cała budowa została zakończona. Drzewo dalej stoi obok. Tylko że ne ma liści. Uschło w tym samym czasie. A można było zrobić coś pożytecznego. Usunąć drzewo. Zaoszczędzić pół miliona dolarów, skrócić cierpienia kierowców o 4 miesiące i po wszystkim posadzić kilkanaście nowych, pięknych, kwitnących drzew. Koszt - 500 dolarów.
Normalne jest już u nas że zieloni rządzą. Wszyscy obawiają się o swoją karierę, pracując dla miasta, jeśli by walczyli z ich decyzjami. Znów pojawia się problem politycznej poprawności. Są tematy tabu. Jeśli się z tym nie zgadzasz to milcz. Inczej zrobią z Ciebie kryminalistę, wywrotowca, zboczeńca.
Na przykład temat homoseksualistów. Niech sobie żyją w spokoju. Nic mi nie przeszkadzają. Wielu jest moimi dobrymi znajomymi. Tak żyją jak chcą i to jest ich sprawa. Nie życzę sobie jednak, żeby mi wchodzili na moje podwórko i świecili gołymi dupami. Nie zgadza się to z moimi poglądami. I nie rozumiem dlaczego ja muszę zmienić to i dostosować sie do ich wymagań. Wychowany w swojej religii i kulturze, mam prawo do swoich poglądów.
Tak samo z religiami. Do chwili kiedy nie przeszkadzają mi w moim życiu, wisi mi w co oni wierzą. Ale jeśli przyjdą tacy owinięci szmatami i położą kolorowe dywaniki przed moim kościołem i zaczną wykrzykiwać coś w niezrozumialym języku to przepraszam bardzo ale ich z tamtąd wykopię.
Mieliśmy kiedyś swoje kraje. Każdy z nich miał odrębne kultury i zwyczaje. Uważam że to piękne. Można było odwiedzać innych, podziwiać ich kultury, zazdrościć lub nie ale potem wrócić do swoich i tam spokojnie żyć. Teraz Ci wszyscy socjaliści próbują to zmienić. Powolną i ciągłą akcją, wypełniają nasze kraje różnymi narodowościami. To jest wpuszczanie bakterii do zdrowego ciała. Nawet nie zdajmy sobie z tego sprawy, kiedy nasz organizm będzie tak zaplugawiony, że nie będzie drogi odwrotu.
Mało tego że im pozwalają żyć w naszym ciele. Bakterie te nie chcą żyć tak ja my. One chcą tak jak żyli w swoim orginalnym kraju. Wymagają, żebyśmy my zmienili swoje zachowania i dostosowali się do ich obyczajów. Przecież to grzmi o zemstę!!! I nikt nic na ten temat nie robi. Większość siedzi cicho, bo jak coś powie to masy socjalistyczne posadzą go o brak ludzkości, człowieka bez uczuć, potwora.
To wszystko to jest wielki problem huśtawki. W zdrowym świecie, na obu końcach siedzą dwie osoby o podobnych wagach. Wtedy jedna osoba jest na górze a chwile później druga. I tak możemy się bawić. Ale sytuacja się zmienia, kiedy na jednym końcu usiądzie 200-tu kilogramowy grubas a na drugim siedzi dziecko. Niestety, nie ważne jak bardzo by się to dziecko chciało pohuśtać, nic z tego nie wyjdzie. Sytuacja jest podobna, kiedy na jednym końcu usiądzie wielu i nie dbają o zasady zabawy. Ta pojedyńcza osoba po drugiej stronie, która próbuje się do przepisów dostosować, nie ma szans. Jedyna metoda to całkowite zrzucenie tamtych z ich strony. Albo po prostu zlikwidowanie huśtawki!!!
I chyba w tym wypadku, jeśli większość Polaków jest katolikami, większość nie zgadza się z zasadami islamu, wszyscy są urodzeni w tym kraju, mają wyraźne prawo do usunięcia takiej huśtawki i zabronienia jej odbudowania.
Po prostu nie chcemy się z nimi bawić.
Całe młode pokolenie jest stracone. Wychodzą ze szkoł tak ogłupieni, że nie można z nimi rozmawiać. To nie są już jednostki. Jest to masa. Kiedy jedna młoda osoba odważy się wypowiedzieć i nie zgodzić z postulatami masy, zostają karceni. Ostatnio na Amerykanskich Uniwersytetach zostało pobitych wielu studentów przez masy które wierzą w socjalizm. A jedno z ich haseł to wolność prasy i słowa!!! Okazuje się, że ICH PRASY i ICH SŁOWA.
Za naszych czasów dzieciństwa i młodości mieliśmy wielu przyjaciół a kilku bardzo bliskich. Obecnie młodzież nas prześcignęła. Jeden ma 732-óch, inny 435-iu, etc. Tylko że osobiście poznali kilku. Reszta to na stronach internetowych jak np. Fecebook. A w rzeczywistości są bardzo samotni. Zabrać im telefon i są sami.
Nasi ojcowie denerwowali się, bo zapuszczaliśmy długie włosy. Przynajmniej były czyste i zadbane. Teraz młody człowiek idzie z portkami wiszącymi mu na połowie tyłka, kołysze się jak małpa w rytmie muzyki rap i nic nie jest schludne i czyste.
Do tego wszystkiego, dochodzą nasze zwierzęce instynkty. Wszyscy je mamy. Normalni, cywilizowani ludzie, potrafią jednak nad nimi panować. Inni czują się lepsi, kiedy mogą je wykorzystywać!
Parkowanie na ulicach jest u nas wielkim wyzwaniem. Dlatego jak zobaczy się kogoś wchodzącego do samochodu, zatrzymuje się i oczekuje na jego odjazd. Jedną z cech zwierząt jest kontrola swoich terenów. Zaczynają od ich markowania, obsikując ich granice. My do tego jeszcze nie doszliśmy ale ten w samochodzie czuje się panem. Zauważając kogoś czekającego, zdaje sobie sprawę, że musi teraz zjeść kanapkę lub zrobić makijaż. Albo np. poczytać gazetę. I nawet gdy włączy samochód to miejsca tego nie opuści. Kiedy sfrustrowani poddamy się i odjedziemy, w cudowny sposób tamtemu kończą się zajęcia i wyjeżdża. My niestety już tam nie wjedziemy bo ulica jednokierunkowa i on jest za nami.
Sąsiad nie jest złym człowiekiem. Nie życzy nam źle. Ale nie daj Boże uda Ci się coś i on to zuważy. To już nie jest dla niego dopuszczalne. I jak znajdzie możliwość, to spróbuje Ci to zabrać, lub w jakiś sposób zepsuć przyjemność radości. Niektóre miasteczka w Polsce dają sobie świetnie radę. To tylko dlatego, że doszli tam do władzy ludzie którzy chcą coś dobrego zrobić i mało w nich instynktu zwierząt. Te inne nie zmieniają się od dziesiątek lat. Ci przy władzy więcej dbają żeby Tobie nie było lepiej. Według prostej zasady. Jeśli Ty masz lepiej, to on ma gorzej. To trzeba wszystko zrobić, żebyś Ty lepiej nie miał!! I żyją w takim samym syfie w jakim żyli 30 lat temu.
Co kilka dni siedzę w korkach samochodowych. W niektórych wypadkach nie można na to poradzić. Wypadek, roboty. Ale duża część, spowodowana jest to zwierzęcą ciekawością i głupotą. U nas tak zwane robber necking czyli gumowe szyje. Wypadek jest po przeciwnej stronie autostrady. Moja rusza się bardzo wolno z powodu przyglądania się temu co się stało. Może inaczej. Szukaniu sensacji, krwi, nieżywych ludzi. Wtedy z wielkim podnieceniem można iść do pracy i opowiedzieć swoim znajomym. Człowieku! Co ja widziałem. Wszędzie krew!!
Wyrobiłem sobie nawyk. Jak przesiedzę dodatkowe pół godziny w korku przez taki wypadek, w chwili dojazdu do miejsca, odwracam głowę w drugą stronę i szybko przejeżdżam. Niestety, ponownie jestem samotny. Każdy inny dochodzi do innego wniosku. Jak już tam stał pół godziny, to srać na tych z tyłu, trzeba sobie odbić i przyjrzeć się dokładnie wypadkowi.
Nasze społeczeństwo zmienia się w gnuśne i leniwe. I musimy się przyznać, że też jesteśmy w tej grupie. Ponownie, Ci z silniejszą wolą, starają się z tego wyrwać, ale nie oszukujmy się, wszyscy wpadamy w sidła lenistwa. I narzekamy, że tyjemy. Ale żyjemy tak, że sami do tego doprowadzamy.
Jeśli są gdzieś schody ruchome i zwykłe to rzadko kto będzie wspinał się o własnych siłach. Lepiej sobie wjechać. Samochód to nie jest już luksusowy nabytek. Jest to niezbędne. Jedziemy do sklepu kilka ulic od naszego domu. Tłumaczymy to brakiem czasu. Ja mam kolegę dwie ulice obok. Jak ma imprezę, to podjeżdżam autem. Jakby inaczej? Nawet zakupy, jedno z podstawowych ćwiczen fizycznych, zostają wyeliminowane. Po to jest internet.
W chwili kiedy poprawia się nasza sytuacja finansowa, natychmiast wprowadzamy do życia jakieś ułatwienie. Ktoś nam przytnie trawę, posprząta dom, umyje samochód, czy przyniesie gotowy obiad.
Wygląda na to, że moje pokolenie już nic nie zmieni. Musimy przyzwyczaić się do nowego. Takie są koleje losu. Chcielibyśmy powrotu naszej kultury, zachowań, obyczajów. Ale jest to niemożliwe. Trzeba więc zagryźć język i próbować żyć tak jak nas nauczono. Choć świat się zmienił, my uparcie trzymajmy się naszych zasad. Może nieraz powinniśmy ostrzec nasze dzieci, że jak dalej pójdzie, to dojdzie do końca świata.