Thursday, October 31, 2019

Trzecia część o Chinach

     Jesienne, nędzne dni. W takich wypadkach brakuje angielskiego. Jest też odwrotnie, kiedy język polski ma odpowiednie słowa a angielski nie ma. Ale w tym wypadku słowo miserable dużo bardziej odpowiada atmosferze takich dni niż polskie nędzne, smutne, żałosne. 
   Więc w pracy miserable, bo nie mamy nic do roboty. Niektórzy by się cieszyli ale dla mnie to cierpienie. 
    Pogoda też miserable. Jest bardzo ciepło, ale codziennie pada deszcz. Jakie szczęście, że wytrzymała w sobotę na moje party. Najbardziej zmartwione są dzieci, bo w deszczu nie będą mogły chodzić po domach i dostawać słodyczy. A my pozostaniemy z torbami cukierków. 
   Od jutra ma przestać, więc Wszystkich Świętych ma być ładniej, ale tutaj nie jest to obchodzone w taki sposób jak w Polsce. Ciekaw jestem czy dzieci będą przychodzić następnego dnia?
    Przyszłość też miserable, bo cały weekend czeka mnie rozbieranie dekoracji i sprzątanie po imprezie. 
   Trzeba więc przeczekać cierpliwie. Może coś się zmieni? Albo tak jak w filmie Dzień Świstaka, kiedy Bill powiedział: Ta zima nigdy się nie skończy! To jest spojrzenie człowieka który czuje się miserable!
   Na weselszą nutę. Skończyłem prace nad filmem z Chin i poniżej załączam trzecią, ostatnią część. Ta zawiera chyba najwięcej różnych miejsc. Jesteśmy tam w Górach Avatar, także w Żółtych Górach, w “Chińskiej Wenecji” miasteczku Tongli i w Shanghai. W filmie musiałem więc wszystko bardzo skrócić. Nie pokaże to całego piękna tych miejsc ale mam nadzieję, że zdołałem przekazać wystarczająco dużo, żeby zobaczyć można było urok, egzotykę tego regionu.
Ja wracam do swojego żałosnego stanu a Wam życzę miłego oglądania. 
                                                     
               

Tuesday, October 29, 2019

Ciekawostki o Chinach

     Zakończyliśmy podróż po Chinach. Wycieczka była pełna wrażeń, niezapomnianyh chwil i widoków. Poniżej zobaczyć można większość moich zdjęć.
                                                     

  Dowiedziałem się także wiele nowych, ciekawych rzeczy o tym kraju.
Jest jednym z najstarszych i jego historia jest wypełniona po brzegi. Początki tego narodu sięgają 6000 lat przed naszą erą i już wtedy uprawiali ryż. Tam wymyślono wiele z niezbędnych i ważnych produktów naszego życia. Między innymi papier toaletowy, proch strzelniczy, kompas, lody, latawiec, herbatę, jedwab, kusze, koło 
młyńskie, żelazo i wiele innych. Niestety, komunizm który opanował Chiny 70 lat temu zniszczył wiele z tej historii. Trudno znaleźć stare budownictwo. Zostało zburzone i zastąpione nowymi budynkami. Teraz zaczęto ponownie budować według ich słynnej architektury ale w większości to dla turystów. Tak samo religia została wyeleminowana z ich życia. Może dlatego zastąpili to wierzeniami w zabobony. I nie są to tylko stare tradycje, wierzenia jak na przykład dawniej u nas w czasie choroby i gorączki trzeba było ogrzać chorego. Oni w to gorąco wierzą.
    Uwielbiają czerwony kolor (też przez komunizm?). Jest oznaką szczęścia, zadowolenia. U nas kolor żałoby to oczywiście czarny a u nich przeciwnie, bo biały.
Wiele numerów ma swoje znaczenie ale najważniejsze, że czwórka kojarzy się ze śmiercią i jest omijana. Dlatego w hotelach nie ma czwartego piętra. 
   Plucie to zwyczajna rzecz. Uważają, że jak ciało chce coś wydzielić to powinno się z tym zgodzić i nawet temu pomóc. Więc jak zobaczycie 
Chińczyka spluwającego na ślubie, pogrzebie to jest to bardzo normalne.
    Medycyna to nie tylko lekarze ale bardzo często produkty wytwarzane przez nich samych. Nalewki z węży, pszczół, żab, kory, każdej rośliny, sprzedawane są na każdym kroku. Szczególnie w mniejszych miejscowościach.
    Kiedy rozmawiają, wydaje się, że krzyczą na siebie. To nie musi być prawdą, po prostu mówią bardzo głośno i wyraziście. 
   Jest to najbardziej zaludniony kraj, więc wolne miejsce jest dla nich luksusem. Trzeba się więc przyzwyczaić, że w tłumie nie ma pierszeństwa. W chwili kiedy zobaczą troszeczkę miejsca, natychmiast się tam wcisną. Trzeba więc wykorzystać naszą przewagę wzrostu i robić to samo. 
     Niestety nie znają w większości języków obcych. Trzeba się przygotować na trudności w porozumieniu się z nimi. Szczególnie uciążliwe w restauracjach, gdzie jedyną możliwością zamówienia czegoś to wskazanie obrazka wybranego dania.
    Najważniejsza u nich jest herbata. Chcąc napić się jej z cytryną lub cukrem będzie traktowane jako dziwna i zabawna rzecz. Każdy chodzi 
lub podróżuje z termosem. Ma tam nasypaną herbatę. W wielu miejscach jak dworce kolejowe, sklepy, miejsca publiczne a nawet pociągi, mają maszyny z gorącą wodą. Dolewają ją sobie do tego naczynia i mają świeżą herbatkę.
    Oprócz tego napoju nie potrafili by żyć bez ryżu. To jest ich podstawa w wyżywieniu. Nie muszą nawet nic do niego dodawać i są zadowoleni z dobrego posiłku. 
   Ale ich jadłospis jest dużo bogatszy i wielu wypadkach “trochę” przerażający. Wielokrotnie oglądałem produkty, które nawet z wyglądu 
były dla mnie niejadalne. Jedzą na przykład larwy cykad, penisa owcy, gniazdo małego ptaka (robi on je ze swojej śliny), skorpiony, węże, smażone osy i wiele innych. Nie zapominajmy o psach i kotach. Wszystko jest jadalne.
     Kraj, który został całkowicie przebudowany i odnowiony przez ostatnie 25 lat. Mają chyba jedne z najlepszych linii kolejowych. Wszędzie dalej powstają nowe autostrady, lotniska. Ale najwięcej zauważalne są nowe budowy domów. W większych miastach wszędzie widoczne są wysepki dziesiątek, setek nowo powstających budynków mieszkalnych. 
    Niestety nie ma tam chyba dużo przepisów o ochronie środowiska. Powietrze jest bardzo zanieczyszczone. W wielu miejscach czułem dziwny smak na języku i trudniej było oddychać. Także rzeki nie 
wyglądają zbyt czyste. W wielu miejscach to wina przenoszonych piasków, dlatego mają żółtawy kolor. Nie zdarzyło mi się jednak zobaczyć rzeki z przejrzystą wodą. 
    Bardzo kochają swój kraj. Są z niego dumni i pokazują to na każdym kroku. To tak jak u nas na pochodach pierwszomajowych, tylko że ich nikt do tego nie zmusza. Albo byli tak zmuszani, że stało się to dla nich normalne?
     Chodząc po ulicach, parkach, wydaje się to całkiem normalny kraj. Policja jest niewidoczna. Nie musi być, bo wszędzie zainstalowane są kamery. Tysiące! Nawet na drzewach parków. Policja nie musi chodzić między obywatelami, żeby wiedzieć co dokładnie robią.
     Rozwinięta jest bardzo elektronika. Tutaj nikt nie płaci gotówką ale także nie mają kart kredytowych. Każdy ma telefon i tam specjalny app. Po zakupach przykładają telefon do urządzenia kasjera i pieniążki za zakupy wyciągnięte są z ich konta. Rząd dokładnie wie kto i ile wydaje. Nawet zakupy mogą wyglądać inaczej. Weszliśmy do Mac Donaldsa, przewodnik zrobił zdjęcie plakatowi w sklepie. Następnie dotknął zdjęcia i dostał jadłospis. Tam nacisnął to co chcieliśmy zamówić i jedzenie dostarczono nam przy kantorze, już zapłacone!
     Prawdopodobnie ominąłem wiele ciekawych faktów, ale trudno to wszystko  wyciągnąć z pamięci w jednej chwili. Było to jednak niesamowite przeżycie poznania tych wszystkich rzeczy. Oprócz oczywiście odwiedzenia ich historzycznych miejsc, zobaczenia cudownej przyrody i krajobrazów. Jeszcze jedna niezapomniana podróż.

Na zakończenie, druga część filmu z podróży. 

                                       

Sunday, October 27, 2019

Halloween Party

     Wczoraj odbyła się coroczna impreza Halloween i dzisiaj jestem trochę w zwolnionym tempie. Najważniejsze że udana. Bawiliśmy się do drugiej rano. Nawet pogoda wytrzymała. Było bardzo ciepło i obiecany deszcz zaczął lekko siąpić o północy. Ale nic takiego żeby zagrozić imprezie. Więcej powiem kiedy przejdę przez zdjęcia. A będę miał co przeglądać. Mój aparat był w pełni wykorzystany. Oprócz mnie robiło zdjęcia kilka innych osoób i okazało się, że mam 800 zdjęć!!!
      Dzisiaj tylko dorzucę pierwszy film ( będzie ich trzy) z naszej podróży do Chin. Wszystko było opisane poprzednio. Teraz tylko dowód, że to się naprawdę wydarzyło.
                                                                     

Friday, October 25, 2019

Shanghai

30 Wrzesień

      Zdajemy sobie sprawę że to ostatni dzień ale nie zamierzamy zmarnować tych 4-ech godzin, które nam pozostały do odlotu. Po śniadaniu wkładamy walizki do samochodu i jedziemy zobaczyć trochę miasta.
     Leży na wybrzeżu i przedzielone jest rzeką Yangtze. Jesteśmy po wschodniej stronie i pierwszy przystanek jest po tej samej stronie. Znajdujemy Starożytne Centrum. Nie muszę wspominać, że tutaj 
starożytne nie znaczy że tak naprawdę jest. Większość została zbudowana w ostatnich latach. Miejsca takie powstały dla turystów. Ale możemy sobie wmówić że tak nie jest, bo wszystko wygląda bardzo autentycznie. Jest ono bardzo rozległe. W większości to restauracje i sklepy. 
                                                                  



Tak jak w podobnych miejscach które odwiedziliśmy, wszystko dzieje się tutaj dla zachwytu odwiedzających. Każdy sklep próbuje zwrócić na siebie uwagę, więc wszędzie się coś dzieje. Na naszych oczach 
wyrabiane są produkty cukiernicze, mielone jest zboże jak za dawnych czasów, pokazy gastronomiczne. I większość robiona jest w jakiś niezwykły sposób.
       Miejsce to powstało obok jedynego autentycznego ogrodu. Sławnego Yu Garden. Mieliśmy w planie to odwiedzić ale pech, bo zamknięte jest na miesiąc. Jakieś naprawy. Obchodzimy je wokół. 
                                                               
Jest też pięknie. Uroczy staw z biegnącym przez środek mostem. Obok stoi bardzo stara herbaciarnia. Tutaj zatrzymują się sławne osoby. Np. Królowa Anglii. My niestety na herbatę czasu nie mamy.

     Wszędzie policja i żołnierze. Ostatnie przygotowania na jutrzejszą rocznicę 70-lecia Nowych Chin, czyli tak ładnie przedstawionych komunistycznych.
                                                              

    Po tym spacerze, przejeżdżamy na zachodnią stronę. Wczoraj oglądaliśmy ją z daleka. Ciekawe, że nie ma tutaj korków. Nie można tego porównać z ruchem na dole Manhattanu. Ale jak znajdziemy się w centrum tego miejsca, widzimy częściowo dlaczego. Wszystko to 
zbudowane było w bardzo krótkim czasie na niezabudowanych terenach. Czyli można było zrobić co się chce. Dużo miejsca. Ruch pieszy jest całkowicie odizolowany od samochodowego. Nad drogami wiją się w każdym kierunku drogi dla pieszych. Na dole nie widać wielu pieszych. Dla turystów jest to wspaniałe, bo można robić zdjęcia w każdym kierunk z pięknymi widokami na budynki.
                                                           


     Chcieliśmy wejść na tą wieżę z kulą ale kolejki i brak czasu nam na to nie pozwoliły. Weszliśmy tylko do muzeum miasta, zanjdującego się na dole tego budynku.
    Ostatni posiłek i dajemy sobie spokój z Chińskim jedzeniem. Wchodzimy do MacDonald i jedmy kurczaka tak smakującego jak w Nowym Jorku.

    Podróż na lotnisko jest dość krótka bo także nie ma żadnych korków. Reszta to już nic ciekawego. Pożegnanie z przewodnikiem, procedury na lotnisku, zajęcie miejsca w samolocie i natychmiastowe protesty tyłka. Następne piętnaście godzin w samolocie.

Wednesday, October 23, 2019

Tongli

29 Wrzesień
    Wow. Ostatni cały dzień w Chinach. Jutro wyjazd. Ma być to spokojny dzień, bez wspinania się po schodach czy górach. Nawet wstajemy później niż zwykle.
     Do następnego celu jest tylko godzina jazdy samochodem. Jest to miasteczko Tongli. Tereny gdzie zbudowany jest Shangai to olbrzymie rozlewiska, rzeczki i strumyki. Tam gdzie stoi wielkie miasto, dużo zostało zasypane i uregulowane. Pobliskie, mniejsze miasteczka, zbudowane zostały wzdłuż kanałów wodnych. Jedno z nich to właśnie Tongli. Istnieje już powyżej tysiąca lat. Tutaj można znaleźć wiele orginalnych budynków w przeciwieństwie do miejsc w których bywaliśmy. Wiele z nich niestety jest zaniedbana i w kiepskim stanie. Było to miejsce odwiedzane często przez malarzy, poetów. 
      Jak zwykle, wejście do miasteczka jest przez orginalną, dużą bramę.
                                                                     

 Pierwsza część to nie przy kanałach. Tutaj jest czystko, ładnie i większość budynków odnowiona, zamieniona w sklepy i restauracje. Widać, że miasto przyjmuje wielu turystów z poza Chin, bo mają nawet kawiarnie. Na głównym placu stoi scena, na której odbywają się ich operetki, lub lokalne występy.
                                                                     
     Kilka ulic i dochodzimy do rzeczek. 
                                                             
Miasto słynne jest z wielu starych mostów. Przy jednym z nich znajdujemy przystań łodzi dla turystów. 
                                                              
                                                             



Wynajmujemy jedną z nich i opływamy miasteczko. Oczywiście, z takich atrakcji powinno się korzystać z kobietą, romantycznie. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi to co ma!
                                                             



    Mijamy dziesiątki restauracji nad wodą. Jest wielu turystów ale nie tłumy tak jak w wielu miejscach. Przepływamy obok łódki lokalnego rybaka. Tutaj mają orginalną metodę połowów. Oglądałem to kiedyś w telewizji. Na łódce siedzą kormorany. Ptaki przywiązane są do łódki. Kiedy udają się na połów, pozwalają im pływać i kiedy ptak złapie rybę, wyciągają go za linkę do łodzi i odbierają zdobycz. Biedne ptaki muszą się nieźle napracować, zanim dostaną jedną ze złowionych ryb.
                                                     

    Teraz spacer uliczkami. Wchodzimy do kilku z budynków. Wewnątrz ich oglądać można ich tak zwane ogrody. Nie zawsze jest to jednak ogród podobny do naszych. Oznacza to kilka mieszkań i trochę otwartej przestrzeni. Pierwszy pokój jest do przyjmowania gości. W każdym domu podobnie, bo to jest ich ważny rytuał.
                                                                 

 Mała przestrzeń bez dachu i następne pomieszczenie dla właściciela z wyjściem na następną otwartą przestrzeń gdzie ma być ogród. Im zamożniejszy właściciel tym bogatszy, urozmaicony. Ale w tych mniejszych to nieraz tylko plac z kilkoma orginalnymi drzewami.
                                                        

      Odwiedzamy kilka sklepów i idziemy do jednej z tych restauracji na posiłek. Najważniejsze jednak, że mają cappuccino i można się rozkoszować tym, czego nam brakowało przez te dni pobytu w Chinach.
    Wracamy do miasta. Krótki relaks w pokoju hotelu i idziemy sami w miasto.
      Z daleka widać sławną wieżę jednego z pierwszych wieżowców. Idziemy w jego kierunku. Udaje się i dochodzimy do brzegu rzeki. To jest jedno z miejsc, gdzie można się zachwycać obecną architekturą i nowoczesnym budownictwem. Po naszej stronie jest olbrzymi deptak. Dużo ludzi ale miejsce jest olbrzymie, więc łatwo znaleźć miejsce do robienia zdjęć. A jest co złapać na filmie, bo po drugiej stronie znajduje się ich centrum handlowe i większość z wieżowców. Najwyższy to Shanghai Tower, który ma 623 metry wysokości. Na zdjęciu łatwo rozpoznać najwyższy budynek w Chinach a drugi na świecie. Następnie taki z “oknem” na górze to World Financial Center i ma 492 metry wysokości. Jest wiele innych ale sławna jest wieża w której kierunku szliśmy. Pierwszy z ich najwyższych budynków i ma 470 metrów. Poszczególne budynki są imponujące ale dopiero całość tworzy niesamowity widok.
                                                     



   Wracamy tą główną ulicą, gdzie znajdują się banki i hotele. Znajdujemy tam także podobnego byka jak u nas na Manhattanie. 
                                                           


    Dzisiaj decydujemy się zjeść na zewnątrz od lokalnego sprzedawcy w malutkim, sklepiku na zewnątrz budynku. Wszystko jest wyłożone na 
zewnątrz, więc widzimy co kupujemy. Siadamy na schodach budynku i jemy smaczne nie wiadomo co.
    Niestety. To koniec. Mamy jeszcze w planie coś na jutro ale to będzie z myślami lotu do Stanów. 

Tuesday, October 22, 2019

Yellow Mountains

28 Wrzesień

     Budzę się z myślą, że musi to być dobry dzień bo gorszego już nie może być. Zaspakajamy głód kiepskim śniadaniem i ładujemy walizki do samochodu. Straciliśmy wczorajszy dzień w tych górach, więc dzisiaj dużo nam nie zostaje. Jedziemy do Yellow Mountains - Żółtych Gór.


    Wysiadamy na parkingu i wsiadamy do autobusu. Tylko one mogą poruszać się po drogach tego parku. Drogi są bardzo wąskie i zakręty prawie 180 stopni. Wiją się one po stokach tych gór. Cały czas jedziemy pod górę. Dojechać trzeba do kolejki linowej. Tam spotykamy grupę tutejszych tragarzy. Ludzie wykonują różne prace ale ta jest jedną z najcięższych jakie widziałem. Nie chcą żeby im robić zdjęcia bo wierzą, że jak się ich uwieczni na papierze fotograficznym, to nawet po śmierci będą musieli tak pracować. Wszyscy to rolnicy z okolicznych gór. Stracili swoje ziemie i prace, kiedy ich tereny zostały objęte przez park. Dostarczają wszystko co możliwe na swoich ramionach. Ja idąc pod górę nie miałem nic oprócz kamer a ledwie doszedłem na szczyt. Oni dźwigają dziesiątki kilogramów na swoich ramionach i robią to cały dzień. Kiedy przechodziłem obok nich i wnosili ciężary na górę, było widać grymasy bólu. Widać jaki straszny to musi być wysiłek. Pomyślałem sobie o tych wszystkich w związkach zawodowych w naszych krajach, którzy organizują strajki bo za ciężko pracują i żądają zmniejszenia obowiązków i godzin pracy. Ale kto powiedział że życie jest sprawiedliwe?
    Bierzemy wyciąg na szczyt. 
                                                               
Od tego miejsca tylko pieszo. Wszędzie porobione są różnego rodzaju tarasy, przystanki. Są one w miejscach gdzie można zobaczyć coś bardziej interesującego. Ze ścieżek którymi chodzimy dużo nie można zobaczyć, bo stoki są dość gęsto zalesione. Na szczęście nie ma tu tłumów. Mimo wszystko trudno jest dostać puste miejsce. Chińczycy strasznie się przepychają. Potem każdy z nich robi dziesiątki zdjęć. 
Oni znani są z noszenia masek. Marian złapał jedną z takich robiącą sobie zdjęcie. Ma bardzo ładny wyraz twarzy. 
                                                                     
W każdej możliwej pozycji. Wyczekać więc trzeba chwilę i wcisnąć się na zwolniony plac. Jest mi trochę łatwiej, bo każdy z nich sięga mi do ramion i nie mają siły przebicia.
    Nasz spacer jest szybki. Chcemy trochę zobaczyć, bo straciliśmy wczorajszy dzień. Niestety możemy przejść tylko jedną główną trasą. Tutaj zdjęcia z widokami tych gór.
                                                                 






     Nie jestem pewien co mieliśmy w planie na wczoraj ale są tutaj wodospady, gorące źródła, wiele ciekawych tras. Miejsce to także słynie z zachodów słońca.
                                                               

 To na pewno nam przepadło. W niektóre dni chmury wiszą bardzo nisko i trasy turystyczne są nad nimi. Wtedy robione są najpiękniejsze zdjęcia. 
                                                               
    Także tutaj można nieraz obejrzeć naturalny fenomen. Nazywają to światło Buddy. Jest to okrągła tęcza. Tak jak na tym zdjęciu.
                                                         
     
     Prawie z ulgą przyjmuje wiadomość, że musimy wracać. 
                                                            
Wspięliśmy sie na tysiące schodów. Ale powrót nie jest łatwy. Trasa, chociaż schodzimy na dół, ciągnie się przez te góry i 200 schodów na dół, 50 pod górę i tak do końca.
    Po tej wyprawie, lądujemy na dworcu kolejowym. Tutaj już nie mamy 
takiego stracha. Znamy przepisy i zasady, więc bez problemu wsiadamy do wagonów. Jak wspominałem jeżdżą z niesamowitą dokładnością. Nie trzeba się spieszyć. Wszystko jest zorganizowane i nasz wagon zatrzymuje się dokładnie w miejscu gdzie stoimy. Trzy godziny jazdy do ostatniego hotelu naszej podróży. Będziemy tutaj 2 noce. Shanghai.
    Tutaj jedna z tych rzeczy, które można im pozazdrościć. Oświetleń w mieście. Może nasz Time Square jest wyjątkowy ale tutaj światła są wszędzie. Budynki. Nieraz całe ściany wyglądają jak olbrzymi ekran telewizyjny i budynek staje się akwarium. Autostrady, mosty, ulice. Wszystkie kolory i setki wymyślnych koncepcji oświetleń. Jest na co popatrzeć. 
     Hotel taki sobie, ale pokój wystarczająco wygodny. Wychodzimy w poszukiwaniu restauracji. Tym razem mamy karteczkę napisana przez przewodniczkę. Wytłumaczone jest tam po Chińsku, że chcemy kurczaka i ma nie być pikantne. Także pytanie czy mają widelce. Marian dalej ma problem z pałeczkami. Przeważnie nie mają. 
     Po obiedzie spacer ulicami tego miasta i udajemy sie do hotelu.