Zasypani śniegiem i schowani w domu przed nietypowo długo trzymającym mrozem. Codziennie mamy około minus piętnaście stopni Celsjusza. Wychodzimy więc z domu jak musimy. Jedyna pozytywna rzecz to nie muszę zdejmować światełek z drzew i krzewów. Wyczekam do cieplejszych dni. Wewnątrz zacząłem rozbierać choinki. Na razie zrobiłem to na parterze. Dziewczyny zażyczyły sobie pozostawinia góry na przynajmniej jeszcze jeden tydzień.
Dało mi to trochę wolnego czasu i skończyłem długo odłożony film z mojego pobytu w Polsce z ostatniego roku. Kiedy zacząłem go produkować, po obejrzeniu mojego materiału, okazało się, że większość to sceny z dziećmi. Kręcąc film, nie myślałem o tym, ale powód jest bardzo prosty. Są one milsze do filmowania niż Ci starsi, którzy są już nudni. Ha, ha. Jeszcze jedna rzecz. Nieraz po moich imprezach, niektórzy mają „pretensje”, że nie ma ich na filmie. Jest to łatwe do wytłumacznia. Robi się zdjęcia i film tym, którzy coś robią a nie siedzą schowani w kącie. Niektórzy o tym bardzo dobrze wiedzą i sami wciskają się w obiektych. Właśnie oni mają zawsze najwięcej ujęć. I tutaj też można to zauważyć. Hania na przykład, chciała być fotografowana i cały czas wchodziła mi w kamerę a moja Princess Nina, cały czas się chowała i nie chciała mieć robionych zdjęć. Tak więc następnym razem trzeba mieć to na uwadze. Chyba że ktoś nie chce mieć takich pamiątek.
Tak więc poniżej dwie części. Pierwsza z Rewy, Gdańska i Sopotu.
Druga z Goliny.