Ponieważ
nic ciekawego się nie wydarzyło, wrócę dzisiaj do wspomnień.
W każdym
okresie życia, nasze zachowanie jest często kontrolowane przez otoczenie i
warunki w których żyjemy.
I tak w czasie dzieciństwa a dokładnie w podstawówce,
byłem grzecznym chłopcem a w szkole tym którego bito i wyśmiewano. W klasie
miałem kilku takich, co znęcali się nad mną przez wiele lat. Przyjąłem to za
normalne i chowałem się w cieniu. W
szkole średniej nie pozwoliłem sobie już na to i odbiłem sobie za poprzednie
lata. Znalazłem się w grupie, która potrafiła się bawić i szukać metod jak
podwyższyć sobie poziom adrenaliny.
Studia to
znalezienie się w grupie rządzącej a w tamtych czasach znaczyło to także
niekończące się imprezy, alkohol. Ostatnie lata zmieniły się w poważną
działalność polityczna i zejście do „podziemia”.
Po
wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, zaczął się okres przetrwania. Przez długi
czas byliśmy na skraju biedy i wszystko kręciło się wokół tego przetrwania.
Każde posunięcie obliczane było według naszych możliwości finansowych.
Powodowało to, że można było porównać moje postępowanie do zachowania
zagrożonego zwierzęcia, który zrobi wszystko żeby uratować siebie i
rodzinę.
W roku 1985
pracowałem już jako poczatkujący inżynier. Moim szefem był wtedy (później mój
dobry przyjaciel) Willi, który był w rodzinie z właścicielami firmy. Był też
powiązany z mafią i wszyscy się go bardzo bali. Ja od początku byłem jego
ulubionym pracownikiem.
Pracowaliśmy
na Południowym Bronksie. Jest to najgorsza dzielnica w naszym mieście ale wtedy sytuacja tam była jeszcze gorsza. Jednego poranka, podszedł do mnie Portorykanin i spytał
się, czy nie chcę kupić kamery filmowej. Na co dzień nie było mnie na nią stać,
a chciałem ją mieć. Elaine dorastała i warto było zrobić trochę filmów z czasów
jej dzieciństwa. Nadarzyła się okazja, że mogę ją dostać za bardzo małe
pieniądze i się skusiłem. Po negocjacjach, doszliśmy do zgody, że zapłacę 100
dolarów. Chociaż była to dla mnie duża suma, zdecydowałem się na jej kupno.
Odszukałem swojego szefa i poprosiłem go o pożyczenie mi tej sumy.
Wróciłem w
miejsce gdzie czekał na mnie sprzedający i chciałem mu zapłacić ale najpierw
poprosiłem go, że chce ją obejrzeć, bo była w opakowaniu. Wiedziałem z
opowiadań, że często można tak kupić cegłówkę, zamiast tego co powinno być w
pudełku. Ten zgodził się ale poprosił żeby wejść za budynek, bo nie chce, żeby
nas zobaczyła policja . Oczywiście kamera sprzedawana była nielegalnie.
Poszliśmy w
tym kierunku. Ja trzymałem kamerę w lewej ręce a pieniądze w prawej. W połowie
drogi, niespodziewanie, wyrwał mi je z ręki i zaczął uciekać. Natychmiast
się domyśliłem, że kupiłem puste pudełko. Wściekły, że wystrychnięto mnie na
dudka i załamany ze straciłem pieniądze zacząłem działać bez
myślenia.
Biegłem za nim kilka ulic. Za mną mój szef, który był
obok.
Dobiegliśmy do ulicy, nad którą znajdował się subway
(nasze metro). Zaparkowany tam był jego samochód. Wskoczył do środka, zamknął
drzwi i kiedy dobiegłem do niego zapalał już auto. Próbowałem otworzyć drzwi ale
były zablokowane. Samochód zaczął ruszać, więc wskoczyłem na maskę. Ten jednak
nie zamierzał się zatrzymać. Jechaliśmy tak kilkaset metrów. Ja, tak jak w
filmach gangsterskich, leżałem rozciągnięty na masce, trzymając się kurczowo
załamaniom nad przednią szybą. Na
skrzyżowaniu skręcił gwałtownie w prawo. Tu przypominają mi się filmy na których
facet wsi na samochodzie podobnie do mnie i kierowca nie może go zrzucić nawet
na zakrętach. Wierzcie mi, że to prawie niemożliwe. Odrzuciło mnie i sturlałem
się natychmiast, spadając na jezdnię. W oddali zauważyłem mojego szefa
wymachującego ramionami. Nie zwracałem uwagi na to co krzyczał. Kiedy leżałem na
ulicy, podjechał prywatny samochód i zatrzymał się bo blokowałem drogę.
Natychmiast wstałem i podbiegłem do drzwi pasażera. Wskoczyłem do środka i
powiedziałem szybko: jedź za tym samochodem. Facet był trochę przestraszony. Nie
był pewien z kim ma do czynienia. Ja miałem duże radio, jak policjant, wiec może
myślał, że ja nim jestem. Jechaliśmy tak wiele ulic. Niestety mój kierowca
zatrzymał się na czerwonym świetle a uciekający nie. Wyskoczyłem z samochodu,
podbiegłem do drzwi kierowcy Kazałem mu się przesunąć i powiedziałem, że teraz
ja będę kierował. Przestraszony, grzecznie się przeniósł na siedzenie pasażera.
Szybko dogoniłem znajomy samochód. Jechaliśmy za nim kilka minut. Wreszcie
popełnił błąd. Skręcił w ślepą uliczkę. Zatrzymałem samochód blokując wyjazd.
Wyszedłem wściekły i podszedłem do okna kierowcy. Zaznaczę tu, że to było,
delikatnie powiedziane, bardzo głupie. Byłem w najgorszej dzielnicy, gdzie
codzienna się strzelają. W samochodzie był ktoś, kto mógł mieć pistolet i bardzo
szybko mogłem tam zakończyć swoje życie. Wtedy nie miało to dla mnie znaczenia.
Wiedziałem, że muszę odzyskać moje pieniądze.
Kiedy
podszedłem do okna, musiałem wyglądać wściekle i groźnie, bo facet wyglądał na
przestraszonego. Nie chciał otworzyć drzwi. Złapałem coś z drogi i wybiłem
szybę. Zacząłem krzyczeć, że ma mi oddać pieniądze. Szybko, bez protestu
wyciągnął rękę i podał mi moje 100 dolarów. Wyrwałem je szybko i wróciłem do
„swojego” samochodu. Po kilku minutach wróciłem na budowę. W miejscu rozpoczęcia
akcji, stał mój szef z pracownikami.
Wychodząc,
podziękowałem właścicielowi i dałem mu 20 dolarów za jego pomoc. Nic nie
odpowiedział, tylko szybko odjechał.
Mój szef,
także zdenerwowany, pukał się po głowie.
-
Ty jesteś wariat. Czy Ty wiesz że jesteśmy na Bronksie.
Mogli Cię zastrzelić. Tylko Polak mógł coś takiego zrobić.
Później, przez
wiele miesięcy, była to jego główna historia, którą każdemu opowiadał. Ale
wtedy, już jako zabawna opowiastka, jak Polak na Bronksie odebrał swoje
pieniądze kryminaliście.