Monday, June 20, 2016

Nie lubię poniedziałku.

Nienawidzę poniedziałku. To zawsze było prawdą. Teraz do tego dnia dochodzi reszta dni i tak naprawdę, to lubię tylko te w które wyjeżdżam na wakacje. Zapieprzamy całe życie, żeby polepszyć jego standart, ale tak naprawde to robimy wszystko, żeby je sobie utrudnić. I wcale nie przesadzam. Naturalnie jak będziemy sprawdzali szczęście człowieka według standartów naszej cywilizacji to pierwsze są Dania, Szwecja, Szwajcaria. Ale to jest wymyślone. Sprawdzamy średnią naszego życia, dochody, średnie zarobki, pomoce społeczne, etc. Taką sobie wymysliliśmy skalę szcześcia. A tak naprawdę? 
    Byłem w wielu krajach biednych i ludzie niczego nie posiadający, wygladają dużo szczęśliwsi niż my. Nie mają wiele zmartwień. Bo nie mają niczego o co by sie martwić. Tylko żeby mieć co zjeść i gdzie spać. Siedzą przed swoimi chatkami, dzieciaki bawią się w okolicach. Nie marudzą jak nasze. 
Jak nie maja zabawek, to same znajdą coś co im sprawi przyjemność.



U nas jak kupimy im kilka zabawek, to one w płacz bo chcą akurat tą, której nie dostały. 
     Nie muszą się martwić że ich wyrzucą z pracy bo jej nie mają. Nie stracą domu z powodu przestania spłaty pożyczki, bo jej nigdy nie mieli a chatka z gliny i drewna jest ich własnością. A jak sprytniejszy to sam zrobi sobie satelitę,


albo trochę bogatszy.

W domu nic się nie zepsuje, bo wszystko własnoręcznie zrobione i części samemu można dorobić. 




   My płacimy za siłownię, wykupujemy treningi w tenisa. Później znudzeni przestajemy na nie chodzić. Oni mają wszystko za darmo. Kilka gałęzi i gramy w piłkę

gałąź i kamień i jest siłownia. 

  Nawet na wesele można dojechać w wielkim stylu i nie trzeba wynajmować drogiego auta. A ile w tym uciechy!

     Nie martwią sie o powymyślanych tysiącach przepisów. Każdy dba o siebie samego.

Trochę sprytu i każda rzecz jest do załatwienia. Nie trzeba rozpaczać, że zabrakło nam na coś pieniędzy, np. na dostawę zamowionego towaru.


  Można nawet próbować żyć w większym luksusie. Podobnie do nas. Pograć sobie wieczorami w bilarda.
Połowić ryby


   Czy skorzystać z jacuzzi.

     No właśnie. Te cholerne jacuzzi. Prześladuje mnie od bardzo długiego czasu. Naprawiałem to kilka tygodni. W ostatni weekend, udało mi się. Wymieniłem pękniętą rurę. Wlałem wody, sprawdziłem i wszystko było w najlepszym porządku. Następnie wypuściłem kilkaset litrów wody i przesunąłem tego potwora w swoje miejsce. Jak skończyłem, byłem padnięty. Nalałem nowej wody. Dodałem chemikalii i włączyłem ogrzewanie. Szczęśliwy zacząłem sprzątać i wtedy zauważyłem z innej strony wypływający malutki strumyk wody. Otworzyłem drewnianą ściankę i  wydłubałem piankę otaczającą rury. Wytrysnął duży strumień wody. Następna pęknięta rura. Nie wiem jak do tego doszło. Zimą miałem spuszczoną wodę. Myślę, że musiała dostać się w czasie deszczy i później zamarzła. Poddałem się. Położyłem się na leżaku i przeleżałem resztę dnia.
Nie jestem pewien co z tym zrobię.
     W takim samym nastroju poszedłem do pracy w PONIEDZIAŁEK! I zaraz po przekroczeniu progu mojego biura, nastąpiła kontunuacje mojego pecha. Ktoś się do nas  włamał . Trochę zniszczeń i kilka skradzionych rzeczy, jak komputery, etc. Na szczęście włączył się alarm i uciekł, uciekli, zostawiając resztę naszego sprzętu. 
Jutro wypieprzam z pracy strazników. Prawdopodobnie spali.
    Przyjechała policja, spisali protokół. Wzieli też oddciski palców i DNA, bo w jednym miejscu znaleźli chusteczkę ze śladami krwi. Oddciski palców były na butelce whiskey u jednego z moich inżynierów.
Sam zabawiłem się z policjantkami w pobieranie oddcisków palców.





    Na budownie każda minuta przypominała mi, że to poniedziałek. O tym nie będę już pisał, bo większość to techniczne problemy i głupota moich ludzi.
    Najgorsze, że nawet jak udowodniłem sobie, że tamci a Afryce są dużo szczęśliwsi od nas, to jestem uparty i nie poddam sie. Postanawiam dalej życ w tym nieprzyjaznym dla nas dobrobycie.