Środa 28 Sierpień.
Wyjeżdżamy po śniadaniu. Tym razem dłuższa podróż, bo aż trzy godziny. Na szczęście jedziemy bardzo wygodnym mercedesem. Jak zwykle są przystanki na herbatę i papierosa. Później na lunch w napotkanym małym miasteczku. Tutaj nie ma żadnych korków na drogach więc dojeżdżamy zgodnie z planem do Pumakalle. Po wyjściu z samochodu, przechodzimy przez bramki tych terenów i znajdujemy się w pierwszej części następnego archeologicznego wykopaliska. Dziewczyny ubrane w stroje kąpielowe, bo oprócz tego że jest bardzo gorąco to mamy skorzystać z tutejszych naturalnych basenów z gorących źródeł.
Jesteśmy w starożytnym mieście Hierapolis. Można by je nazwać jednym z pierwszych na świecie ośrodków wypoczynkowych. Sprowadzali się tutaj ludzie starsi, żeby leczyć się w tutejszych basenach, lub po prostu na emeryturę, jeśli kiedyś coś takiego istniało. Musiało ich oczywiście na to stać, więc było tu dużo bogatych starszych panów.
Miasto powstało w około drugim wieku przed nasza erą. Niestety miejsce to nawiedzane jest często przez trzęsienia ziemi i miasto niszczone było kilkakrotnie przez ten kataklizm. Ostatnim razem w 1354 i po tym już nigdy się nie odbudowało. Jak zwykle, położone jest na zboczu góry.
Ponieważ mieszkało tu bardzo dużo starszych ludzi, pogrzeby były bardzo częstym obrzędem. Jest to pierwsza cześć terenów, które zwiedzamy a ich powierzchnia jest olbrzymia. Większość jest dalej przysypana ziemia i wszędzie widać pracujących archeologów. Jest to nietypowy cmentarz. Wszystkie nam znane, związane są zazwyczaj z jakąś religią. Tutaj tego nie ma. Wszystko jest wymieszane. Każda religia miała inny rodzaj chowania zmarłych. Jedni w sarkofagach, inni zasypywali tylko ziemia (podobnie jak nasze cmentarze), jeszcze inni stawiali kapliczki.
W tamtych czasach pochowanie ze zmarłym jego kosztowności, było normalną i bardzo ważną zasadą. W grobach tych, można było wiec znaleźć majątek. Wyjaśnia to sytuacje z tutejszymi grobami. Wszystkie są zniszczone. Mogło to się stać przy trzęsieniach ziemi ale widać, że większość zniszczona była przez ludzi, którzy dobierali się do tego bogactwa. Przez setki lat wszystkie groby zostały zniszczone i ograbione.
Przechodzimy przez olbrzymia bramę i zaczyna się prawdziwe miasto. Największy obiekt, który przetrwał, to oczywiście amfiteatr, na 12000 osób.
Jest powyżej 40 stopni i często chowamy się w cieniu. Oglądamy jeszcze kilka ciekawych miejsc. Wielkie Łaźnie. Oprócz budynku łaźni z pomieszczeniami z basenami na zimną i gorącą wodę, salami do wypoczynku, w skład kompleksu wchodził także duży budynek w którym znajdowały się dwie sale do ćwiczeń gimnastycznych. Ulica Frontiniusa, główna ulica miasta o długości ok. 1,0 km, dzieliła miasto na dwie części. Była to ulica handlowa, wzdłuż której mieściły się oprócz domostw i sklepów ważne dla miasta budynki, których fragmenty, podobnie jak utwardzający nawierzchnię ulicy bruk, zachowały się do dzisiaj.
Nimfeum, dwukondygnacyjny budynek na planie litery U. Nisze w ścianach zdobiły posągi, a basen z wodą połączony był systemem rur z domami mieszkańców Hierapolis. I wiele innych miejsc.
Po tej nauce historii, dobijamy do części, która służyła miastu jako termy. Tutaj moczyli się wszyscy w tych gorących źródłach. Pływamy w jednym z nich. Woda jest za ciepła. Wygląda jak szampan, bo z dna wydobywają się jakieś gazy i wypełniona jest unoszącymi się bąbelkami. Większość turystów w tym miejscu to ruskie I trochę Polaków. Podobno jest to ulubione miejsce Rosjan z terenów Syberii.
Po kąpieli udajemy się do miejsca, dla którego tu przyjechaliśmy. Tarasy, stworzone przez wypływająca ze skał wody i osady wapnia. Spotyka nas mały zawód. Nie można po tym chodzić. Kiedyś można było, ale turystów jest coraz więcej i zaczęli dużo niszczyć. Możemy wiec tylko oglądać to, chodząc na wyznaczonych trasach. W niektórych miejscach widać ludzi (na pewno Rosjanie), którzy łamią te prawa, ale oni są bez przewodników i ryzykują. Nasza pani jest bardzo tym oburzona i nieraz próbuje zatrzymać tych którzy tam chcą wejść.
Gdyby woda przestała tutaj płynąć, w bardzo krótkim czasie te białe skały zmieniłyby się na szare. Woda kontrolowana jest więc i raz wylatuje na lewą cześć, raz na prawą. Nie wszystkie miejsca wypełnione są wiec wodą, która szybko wyparowuje.
Podziwiamy te cuda przez pewien czas, robimy zdjęcia ale czas na powrót. Następne trzy godziny i jesteśmy w hotelu.
Udajemy się natychmiast na obiad, bo wygłodzeni i wracamy do pokoju. I tutaj ciekawostka. Co kraj to obyczaj. Zdarzało mi się oglądać filmy, gdzie w scenach miłosnych, te interesujące części naszego ciała zostały zamglone. Tutaj włączyliśmy film i w jednym z nich Kevin Costner palił papierosa. Papieros był zamglony, tak że nie było widać że pali. A tutaj wszyscy palą papierosy. W telewizji zabronione jest pokazywać ten obrzydliwy habit. Żeby dzieci się nie uczyły. To że na ulicach wszyscy palą, nie ma znaczenia ale Kevin Costner nie może! Jak by tak przełożyć na nasze i u nas zamglone są sceny seksu to na ulicach powinno to być legalne.
Czwartek – 29 Sierpień
Dzisiaj tylko odpoczynek. Basen, Morze Kaspijskie, opalanie. Trochę zdjęć i bardzo przyjemny relaks przed ostatnią częścią naszej wycieczki w Istambule.