Zaczęła się ładna, wiosenna pogoda, zaczął się także czas prac w naszym ogrodzie.
Był okres, że sadziliśmy pełno różnych krzewów, drzewek. Po wielu latach doszliśmy do wniosku, że dużo ładniej wszystko wygląda, jak nie jest przeładowane roślinnością. Wiele z posadzonych uschło. Mamy kilka miejsc, gdzie nie dochodzi słońce i posadziliśmy złe krzewy. Inne po prostu usunęliśmy. Łatwiej jest więc sprzątać i wygląda to wszystko dużo schludniej.
Będąc na dworze, zdecydowałem się przez dwa dni zrobić ognisko i zamaiast zamawiać obiad, po prostu upiec ziemniaki. Wyszło, że obiad kosztował mnie dwa dolary na osobę, zamiast dwudziestu. Zajęło mi trzy godziny, żeby nazbierać odpowiednio dużo gorącego popiołu.
Po tym można było wrzucić tam zawinięte w aluminiową folię, ziemniaki.
Przysypane popiołem, leżały tam całą godzinę. Był czas na przygotowanie bekonu, szczypioru i sera. Następnie, z dodatkiem kwaśnej śmietany, mogliśmy posmakować sobie idealnie upieczone ziemniaki. Nie ma porównania z tymi co się robi w piekarniku. Jak to się mówi, rozpływały się w gębie.
Przez ostatnie dni złożyłem sobie nowa książkę, która się teraz drukuje. Są tam najlepsze zdjęcia dzikich zwierząt z moich wszystkich podróży. Strony książki włożyłem też na krótki film pokazany poniżej.