Sobota, 18 Sierpień
Kiepskie śniadanie i wyruszamy o 9 rano.
Przejazd przez miasto trwa godzinę. Większość samochodów to różnego rodzaju taksówki. Przeważnie duże, rodzaje mikrobusów. Benzyna jest tu bardzo tania a można zabrać więcej ludzi. Ulice przepełnione nie tylko autami, ale handlującymi. Po godzinie jazdy, na końcu miasta, dojeżdżamy do olbrzymiego targowiska. To jest główny powód korków. Zaparkowanych jest setki samochodów w potrójnej linii. Ruchowi samochodowemu zostaje jedna linia i trudno się przecisnąć. Po tym już jest płynnie i pędzimy do celu. Na horyzoncie pojawiają się Andy. Wierzchołki pokryte śniegiem.
Muszą być bardzo wysokie, jeśli my jesteśmy na 4000 metrów. Dobijamy do miasteczka Huatajata.
Muszą być bardzo wysokie, jeśli my jesteśmy na 4000 metrów. Dobijamy do miasteczka Huatajata.
Jest chłodno, ale przyjemnie. Według kobiet jest bardzo zimno.
Dopływamy do naturalnej wyspy Pariti, gdzie widać jakąś wioskę.
Przy wybrzeżu pojawiają się trzciny, które są materiałem wszystkich wyrobów tych Indian. Z nich powstają pływające wyspy, łódki, domy, meble i wyroby jak kapelusze, zabawki talerze, etc. Zakotwiczamy przy wielu mniejszych, lokalnych łodziach i wychodzimy na ląd. Nie musimy iść daleko. Pierwszy budynek to zamknięty kościół,
później szkoła do której chodzi jeden uczeń i jest jeden nauczyciel.
Przy wybrzeżu pojawiają się trzciny, które są materiałem wszystkich wyrobów tych Indian. Z nich powstają pływające wyspy, łódki, domy, meble i wyroby jak kapelusze, zabawki talerze, etc. Zakotwiczamy przy wielu mniejszych, lokalnych łodziach i wychodzimy na ląd. Nie musimy iść daleko. Pierwszy budynek to zamknięty kościół,
później szkoła do której chodzi jeden uczeń i jest jeden nauczyciel.
Jest to umierająca wioska. Wszystko bardzo biedne i rozpadąjace. Zostali tu starzy ludzie, których dzieci opuściły, przenosząc się do wygodniejszego życia.
Spotykamy kilka osób. Rozmawiamy z nimi z pomacą naszego przewodnika. Robi się trochę smutno. Pierwsza para to małżeństwo. Przynajmniej są razem.
Mówią, że dzieci wyjechały do La Paz i odwiedzają ich raz w roku. Następna starsza kobieta jest jeszcze w gorszym stanie. Jest sama. Dzieci także wyjechały. Coś zrobiła sobie w nogę i narzeka, popłakując, że ją boli. Tutaj nie ma opieki medycznej.
Wchodzimy na jej podwórko i jest to trochę przerażający widok. Na ziemi leżą ziemniaki, które są jej jedynym pokarmem. Zostawiliśmy jej trochę pieniędzy i się popłakała. Tutaj pojawia się co jakiś czas handlarz z małym sklepikiem, może więc coś kupić. Jak zaczniemy narzekać na naszą trudn sytuację, to trzeba pomyśleć o życiu takich ludzi.
Mówią, że dzieci wyjechały do La Paz i odwiedzają ich raz w roku. Następna starsza kobieta jest jeszcze w gorszym stanie. Jest sama. Dzieci także wyjechały. Coś zrobiła sobie w nogę i narzeka, popłakując, że ją boli. Tutaj nie ma opieki medycznej.
Wchodzimy na jej podwórko i jest to trochę przerażający widok. Na ziemi leżą ziemniaki, które są jej jedynym pokarmem. Zostawiliśmy jej trochę pieniędzy i się popłakała. Tutaj pojawia się co jakiś czas handlarz z małym sklepikiem, może więc coś kupić. Jak zaczniemy narzekać na naszą trudn sytuację, to trzeba pomyśleć o życiu takich ludzi.
Wychodząc zatrzymujemy się pod kościołem na lunch. Przygotowany w hotelu i bardzo smaczny.
Odpływając z tego miejsca, zdaję sobie sprawę, że za kilka lat, nikogo już tu nie będzie. Miejsce przestanie istnieć.
Na wyspie jest kilka rodzin. Witają nas serdecznie. Zdaję sobie sprawę, że jest to częściowo sztuczne, bo liczą na pieniądze, które można tu wydać, kupując ich wyroby. Ale to lepsze niż wchodzić do sklepów, gdzie też wydajesz pieniądze a sprzedający nie są przyjemni.
Najpierw przywitał nas szef wioski i opowiadał o ich życiu tutaj. Pokazując ich typowe dania, jajka ptaków, ktore tu zbierają, ich wyroby, etc.
W tym czasie podeszła do nas dziewczynka. Urocza i do końca nas się trzymała.
W tym czasie podeszła do nas dziewczynka. Urocza i do końca nas się trzymała.
Po tych wykładach, dziewczyny wsiadły do ich typowej łodzi i wypłynęły na jezioro. Ja naturalnie, kręcę film.
Także bawię się z tubylcami. Nawet zacząłem szukać żony i po zapytaniach która jest wolna, wszyscy wskazali na jedną z nich. Cała wioska klaskała i śmiała się, kiedy próbowałem z nią flirtować.
Niestety wróciła żona.
Także bawię się z tubylcami. Nawet zacząłem szukać żony i po zapytaniach która jest wolna, wszyscy wskazali na jedną z nich. Cała wioska klaskała i śmiała się, kiedy próbowałem z nią flirtować.
Niestety wróciła żona.
Wracamy do hotelu.