Friday, November 29, 2019

Podatki

Jak sami sobie wiążemy powróz na szubienicę? Jak jesteśmy ogłupiani, że robiąc to cieszymy się i ponaglamy ten proces?
      Czy wiecie, że do roku 1913 w Stanach Zjednoczonych nie było podatków na zarobki ich obywateli? Rząd zarabiał na cłach importowanych produktów, sprzedaży ziem i innych metod zdobywania funduszów. Przez pierwsze lata był to tylko jeden procent podatków. Tylko Ci którzy zarabiali powyżej 500,000 dolarów (teraz to około 11 milionów) płacili 7 %. Wojny przyniosły ich gwłtowny wzrost . W osiemdziesiątych latach średnia wynosiła 28%, później 39.6 %. 
     Początkowo rząd to mała liczba osób. Tutaj zaczyna się błędne koło. Ludzie zaczynają coraz więcej wymagać. Powstają więc nowe pozycje rządowe. Potrzebne są na to pieniądze. Ale wymagania rosną. Powstają więc nowe rządowe instytucje. Potrzeba więcej pieniędzy. Rosną podatki. Ale my chcemy więcej. Szkoły, ubezpiecznia, prace, opieki społeczne, bezrobocie, zapomogi. Wszystko to rośnie jak na drożdżach. Każda obsługa rządowa wymaga nowych pracowników. Rządowi pomaga to w ogłupianiu ludzi, bo kontroluje bezrobocie. Powstaje dużo nowych prac. Ale co to za prace, jeśli sami musimy za nie płacić?  Pamiętajmy, że wzrost pieniędzy zdobywanych na obywatelach to nie tylko procent, który każdy z nas płaci. Wzrasta populacja a także coraz więcej rozbudowane metody kontrolowania i wyłapywania tych którzy ich nie płacą. Nie trzeba dodawać, że za to też sami płacimy.
     Wszyscy uczą się na przykładach innych i zaczęli dodawać i zwiększać podatki na wszystkich innych poziomach naszego rządu. Najpierw więc był podatek federalny. Teraz płacimy stanowe i miejskie. Ale już jest za późno. Stworzyliśmy system, którego nie da się wyleczyć. Zapomogi dla bezrobotnych są wieksze niż minimalne płace. Dla tych bez ambicji i wykształcenia (a jest ich wielu) to wakacje do końca życia. Oni są fundamentem tej części społeczeństwa, która zawsze będzie głosowała na obecny system.
    Rząd nauczył się, że nie musi martwić się o rzeczy niewykonalne. Podwyższają swoje pensje, emerytury. Skracają swój czas pracy. Zwiększaja ilość pracujących dla nich. Wiedzą, że gdzieś tam jest granica w wysokości podatków. Kiedyś może to wybuchnąć, więc tworzą nowe, wiele ukrytych. Nie muszę tu dodawać, że oszczędzają zarabiających najmniej, bo to ich fundamenty. A oprócz tego jak to wspaniale brzmi: Wielu z nas zarabia za dużo, kiedy inni głodują! Musimy zwięszyć podatki dla nich, żeby pomóc potrzebującym. A może inaczej? Nie bądź głupi. Nie wysilaj się. I tak rząd zapewni Ci wszystko. A tych ambitnych i ciężko pracujących opodatkować. 
     Im większe zarobki, tym więcej pułapek podatkowych. A już przy odebraniu pensji, powyżej 40% naszych zarobków ginie w sejfach rządowych. 
      Po wielu latach ciężkiej pracy, kupisz sobie dom. Boom. Za zakup zapłacisz podatki a jednocześnie ten za sprzedaż też. I od pierwszego dnia płacisz nowe za posiadanie domu. Kara za ciężką pracę! Bo ten co nie kupi, takiego problemu nie ma. A może mieć takie same zarobki. Nie wspominam o tym, że z tym wiążą się dodatkowe koszta. Ubezpiecznia, gaz, prąd elektryczny, linia telefoniczna, etc. I jak to wszystko zapłacisz, to Ci co pobrali te pieniądze zapłacą z tego podatki. Tutaj zabawię się w dodawanie i odejmowanie.
     W naszym miasteczku średnia podatku za dom jest w okolicach 12,000 dolarów. Myślę że więcej. Z tej ilości 8,000 to podatki za szkołę. Jeśli ktoś mieszka tu na przykład 50 lat to zapłaci 400,000 dolarów za szkoły. Ale tu nie ma wliczonych szkól wyższych. Tylko podstawowa i średnia. I tutaj się mówi, że nasze szkoły są za darmo. Oczywiście dla tych na bezrobociu są! Czy nie brzmi to jak u nas w komunistycznej Polsce? Nie chcę wspominać o tych którzy nie mają dzieci. Oni też muszą płacić. Dla dobra większości. Za te pieniądze, można by było wysłać swoje dziecko do prywatnych szkół (dużo lepszych niż państwowe) wliczjąc studia. Pokryło to by także wszystkie dodatkowe koszty jak książki, przybory szkolne, dojazdy, etc. 
    To też im nie wystarcza. Ten dom, który masz, nie jest tak naprawdę Twój. Kiedy po śmierci przepiszesz go na swoje dziecko, to okaże się, że ono musi zapłacić za nie podatek, tak jakby on był ich zarobkiem. Czyli na przykład 30%. Wielu takich pieniędzy nie ma, więc zmuszani są do sprzedaży domu rodziców i oczywiście 30% tego ponownie ginie w rządowych kieszeniach.
     Już w tej chwili prawie połowa pensji została Ci zabrana. Ale po co Ci tyle pieniędzy? W tym roku powstało wiele nowych instytucji rządowych i podwyższyli sobie pensje. Potrzeba im głosujących, więc postanowiono rozdać tym najbiedniejszym telefony komórkowe. Boom. Trzeba nowych podatków.
      Wychodząc na jakiekolwiek zakupy, zgadzamy się z faktem, że cokolwiek kupimy, 8% wydatków będzie podatkiem od tych zakupów. Czyli, jeśli nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić pieniędzy i wszystkie zarobione przeznaczone będą na kupowanie jedzenia, ubrań, wyjazdy etc. to następne 8% woich zarobków znajduje się u nich. 
   A ile jest dodatkowych, ukrytych metod? Na przykład  jeśli spojrzysz na rachunek swojego telefonu komórkowego, to znajdziesz tam, oprócz ceny za serwis, wiele dodatkowych podatków  i nie masz pojęcia co one oznaczają.
     Rząd nie jest naszym dobrym wujkiem. Rząd nie daje nic za darmo. Czy naprawdę wierzysz w to, że rząd dając Ci coś ma na celu Twoje dobro? Jesteś naiwny. Każdy kraj ma trochę inną maszynę ale wszędzie cel jej jest taki sam. 
Czemu tak bronimy się przed zobaczeniem prawdy. Socjalizm, rozdawanie, dzielenie się nigdzie nie zdało egzaminu. Rosja, Polska, Węgry były jednym przykładem. Ostatnio Wenezuela jest następnym. Jeszcze niedawno najbogatszy kraj w Ameryce Południowej. Największy producent ropy. Zmienił system na socjalistyczny i w tej chwili ludzie tam głodują. Czy Kuba nie jest wystaczającym ostrzeżeniem?
     Rozdawanie pieniędzy to nie próba pomocy to kupowanie sobie zwolenników, głosy w następnych wyborach. Ale to samo rozdawanie to gwarancja przyszłego upadku lub następnego podwyższenia podatków. Nie dostanie się czegoś za nic.