Thursday, April 9, 2015

Miliard dolarów dla pracowników Strefy Zero



     Po wakacjach zrobiło się trochę nudno. Nic ciekawego w naszym powszednim życiu. Myślę już trochę o czerwcowym  wyjeździe do Polski. Będzie bardzo wypełnione atrakcjami, bo czeka nas wesele Kamila i Izy a także wygląda na to, że będziemy mieli dodatkową atrakcję. Rocznica ukończenia szkoły średniej i w związku z tym zabawa i spotkanie się z kolegami z tych tak dawnych już czasów. Nie wspominam ile lat, bo to wstyd.
      Pogoda się poprawia i chociaż jesteśmy daleko w tyle z wiosną, zdarzają się już cieplejsze dni. A w związku z tym zaczęły się moje prace w ogrodzie. Trochę dodatkowego ruchu zawsze się przyda a sprawia mi dużo przyjemności doprowadzanie naszego ogródka do stanu używalności.
      Tutaj pojawia się mały konflikt. Wiecie, że uwielbiam naturę. Lubię oglądać zwierzęta, ptaki. Robić im zdjęcia. Ale w naszym ogrodzie niestety robią one nam bardzo dużo szkody. Nie mogę nic poradzić na sarny, które w tym roku zjadły mi połowę krzewów przed domem. Nic nie wychodzi z odstraszeniem dzięcioła, który uwielbia wyprowadzać mnie z równowagi i robi dziury w ścianach domu. Są też wiewiórki, które niszczą mi strasznie trawniki, kopiąc tam dziury, chowając swój pokarm. Z tym problemem powinienem dać sobie radę. Kupiłem klatkę, pułapkę i już udało mi się złapać trzy wiewiórki. Wywożę je w miejsce gdzie jest dużo drzew i tam je wypuszczam. Może mi się uda pozbyć się przynajmniej jednego problemu.
        Dzisiejszego poranka czytałem poranny dziennik.
Jak zwykle znajdzie się jakaś wiadomość która mnie wyprowadza z równowagi. Powinienem przestać czytać. Dzisiaj na temat strefy zero. Podano wiadomość, że rząd dochodzi do sumy miliarda dolarów, które wypłacane są poszkodowanym w wypadkach 11 września. Dochodzę do wniosku, że jestem jednym z nielicznych głupców, którzy dla zasady nie biorą rozdawanych pieniędzy, kiedy wszyscy inni z tego żyją.  Wymieniane sumy są olbrzymie. Przypadki są oczywiście bardzo różne. W wielu, w wypadku śmierci, pieniądze otrzymywali małżonkowie. W innych, gdzie zostało zgłoszenie pogorszenia zdrowia, pieniądze dostają się sami poszkodowani. Jak już pisałem wiele razy, większość to bzdura. Żaden z moich pracowników nie jest chory.
     Wielu zmarło po latach na atak serca. To też jest przyczyną Strefy Zero? Jak to możliwe? Albo na przykład na raka prostaty? Czy temu gazy weszły do tyłka? Nie protestował bym, gdyby tu naprawdę chodziło o problemy z płucami i temu podobnymi. Może ktoś nawdychał się tego wszystkiego więcej niż inni. Ale tam pieniądze zbierają za każdy wymyślony problem. Od kaszlu do odcisków na palcach. Już 4,415 poszkodowanych otrzymało pieniądze a na decyzje czeka 10,549 osób. Czyste wariactwo i nikt nie odważa się zaprotestować. Nie wypada. A gdybym się do tego szaleństwa dołączył, to może nie musiał bym czekać na emeryturę tylko teraz już siedziałbym wygodnie w fotelu w moim ogródku i planował następny wakacyjny wypad, bo znudzony był bym siedzeniem w domu.
         Muszę powiedzieć, że Polacy nie zostają w tyle w wypadkach sądzenia się. Bardzo często czytając o zwariowanych sprawach sądowych, zauważa się nasze nazwiska. Tak też jest w ostatniej, słynnej sprawie. Kiedy przyjechałem do Stanów, pracowaliśmy z żoną w restauracji Kiev. Ona jako kelnerka a ja kucharz. Dobrze, dobrze. Nie ma się z czego śmiać!
       Kiev znajdował się na rogu Drugiej Alei i Siódmej Ulicy. Właśnie w tym miejscu, na drugim rogu tego samego skrzyżowania, tydzień temu zapadł się budynek po wybuchu gazu. Tam też była restauracja. Podobno ktoś nielegalnie podłączał gaz i to było przyczyną wypadku. Uszkodzone zostały dwa budynki obok. Cudem, zginęło tam tylko dwie osoby ale wielu zostało rannych.


Nasz "Kiev" był w budynku na rogu po lewej stronie zdjęcia.
     No i już pojawiła się sprawa w sądzie o odszkodowania. I znów absurd. Nie od tych najbardziej poszkodowanych. W tym wypadku żadne pieniądze nie pomogą rodzicom w bólu po stracie pary młodych ludzi którzy tam zginęli. Dwie panienki, w tym Polka  Anna Ramotowska, tak się przestraszyły (mieszkały kilka budynków dalej), że nie są w stanie normalnie żyć.                Wyprowadzają się z Nowego Jorku i będą próbowały dojść do siebie, w innym mieście. Ciekawe, że następnego dnia, miały wywiad w telewizji i wyglądały pięknie. Makijaż, ładnie ubrane, uśmiechnięte. Tak też zresztą wyglądają na zdjęciach w prasie. Jakoś nie można zauważyć tego panicznego strachu przed Nowym Jorkiem i ich załamania nerwowego. 


Dobrze, że nie zostałem sędzią, bo nie tylko żebym wyrzucał takich z sądu, to dawał bym kary pieniężne za naciąganie miasta na niepotrzebny koszt.