W piątek rano poszedłem do pracy, ale wystarczyło siły tylko na dojazd. Tam przeleżałem w fotelu pół godziny, wydałem ludziom polecenia i wróciłem do domu. Natychmiast do łóżka i przespałem do południa. Kiedy się obudziłem było jeszcze gorzej. Teraz już wszystko kaszel, katar, ból głowy, ból w płucach. Tylko gorączki nie miałem, bo ja nigdy nie mam. Zadzwoniłem do lekarza i o 15-tej zostałem przyjęty. Tym razem lekarka zgodziła się że jestem chory. Dalej jednak uważa że nie ma problemu z płucami i nie jest to grypa. Jakis wirus, poważne przeziębienie. Dostałem antybiotyki i inne lekarstwa i wróciłem do łóżka. Przespałem cały piątek i wstałem dopiero w sobotę o 10-tej. Trochę lepiej, ale bardzo osłabłem. W ciągu tych dwóch dni straciłem na wadze 2.5 kilo. To przynajmnie dobra dieta.
Trochę wyszedłem na dwór. Teraz ponownie leżę. Mam jeszcze niedzielę do wykurowania, bo w poniedziałek muszę wracać do pracy. I tak głupio mi, bo zostawiłem swoich ludzi samych w najgorszych dniach. Budowa trwa 24 godziny na dobę a ja mogę im tylko pomóc przez telefon.
Jeszcze w piątek, kiedy tam byłem na pół godziny, moi ludzie zdali mi raport o wypadku w nocy. Jeden z robotników upuścił blachę metalową i ta spadając przesunęła się mu po ręce. Nie jest ona ostra a jednak. Przeszła przez bluzę i tak wyglądała jego ręka przed operacją. Może wrażliwi lepiej nie patrzą.
No comments:
Post a Comment