Teatr w Brooklynie
Po pracy we wtorek wróciłem do domu. Zjadłem obiad, przebrałem się i z powrotem w samochód. Jak już wspominałem, spektakl odbył się na scenie teatru St.Ann’s Warehouse. W przetłumaczeniu to Magazyny Świętej Anny. Nieraz się namyślam, kto wymyśla te wszystkie nazwy? Prawdopodobnie można to czymś wytłumaczyć tylko, że my o tym nie wiemy. Ale jak tłumaczą w Polsce tytuły amerykańskich filmów, to myślę, że kilku panów się spotyka, piją cały wieczór wódkę a jak już nie mogą więcej w siebie wlać, to jeden z odważniejszych woła: No Panowie, do pracy! Bo jak inaczej można wymyśleć takie tytuły jak oni. Przecież tak zrobili z filmem „Dirty Dancing„, czyli można było by dokładnie powiedzieć Brudny Taniec, Nieczysty Taniec. Nie brzmi to dobrze, więc mogli coś zmienić, ale dalej powiązać jakoś z tym filmem. Ale „Wirujący Sex„??? No to musiało być po pijaku!
Ale odszedłem od tematu. Dojechałem na miejsce około siódmej. Tam czekałem na przyjazd Wiesi oraz Mariana Osesa. Ponieważ Elaine nie dała radę przyjechać, zadzwoniłem do Mariana i ten chętnie się zgodził. Faktycznie teatr ten umieszczony jest w budynkach po starych magazynach. Ale okolica bardzo interesująca. Dużo restauracji, barów.
Czekając na Wiesię, zauważyłem na chodniku palącego mężczyznę. Poznałem Jana Peszka, który grał jedną z głównych ról. Podszedłem i spytałem się, czy on tak kilka papierosów naraz, żeby się dobrze napalić przed pracą. Uśmiechnął się i powiedział, że tylko jeden. Przedstawiłem się, mówiąc, że jestem z rodziny Sparażyńskiego. On wtedy szybko: A to pan Jan? Okazało się, że wujek dał mu już wydrukowany przeze mnie portret do podpisu i zapamiętał moje imię.
Spektakl zaczął się dokładnie o ósmej. Trochę więc o samej sztuce. Jest to przyjęcie urodzinowe ojca bogatszej rodziny. Na imprezę przybywa cała rodzina (dzieci, wnuczkowie, rodzice). Także dowiadujemy się, że niedawno był pogrzeb jego córki, która popełniła samobójstwo. Po wstępnych rozmowach, jeden z synów wygłasza przemówienie na cześć ojca, w którym poinformuje wszystkich, że ojciec molestował seksualnie jego i tą nieżyjącą już córkę. Reszta toczy się wokół tego tematu.
Nie znam książki, więc nie wiem czy jest dobra. Scenariusz, według którego grali aktorzy nie bardzo mi się spodobał. Niektóre zachowania i reakcje, były dla mnie trochę za proste, banalne w tak poważnym problemie. Natomiast reżyser uratował wszystko i zrobił z tego bardzo dobre widowisko. Bardzo pięknie połączył wszystkie nakładające się na siebie sceny. Muzyka, oświetlenie zrobiła resztę. No i oczywiście należą się duże brawa wszystkim aktorom. Bardzo podobała mi się ich gra. Odbierałem całość z wielką ciekawością, ponieważ pierwszy raz w życiu patrzyłem na ludzi, których znałem i ciekaw byłem czy będą tacy, jakich ich poznałem czy to będą inne osoby. Byli inni.
Kiedy wyszliśmy z teatru, była już jedenasta. Poczekaliśmy chwilkę, żeby pożegnać się z wujkiem. Wyszedł za kilka minut. Pogratulowaliśmy jemu i innym świetnego widowiska i ucałowaliśmy się na dobranoc.
Dzisiaj, to jest w sobotę 28-go Kwietnia, podjechałem raz jeszcze pod hotel, w którym mieszkają. Chciałem spędzić kilka chwil z nim samym, żeby porozmawiać trochę o zwykłych rodzinnych sprawach. Poszliśmy na miasto na kawę. Tam powspominaliśmy stare czasy. Po godzinie musieliśmy wracać, bo ja mogłem zaparkować samochód na tylko ten czas. Po wrzuceniu pieniędzy na następne 60 minut, poszliśmy do jego pokoju. Pozwoliło nam to spędzić miłe chwile na pogawędce. Niestety, trzeba było wracać do domu. Jeszcze jedno pożegnanie.
Muszę powiedzieć, że będę bardzo mile wspominał te odwiedziny. Wujek jak zwykle był przemiły i sprawiło mi wielką radość, że mogłem go zaprosić do swojego domu, pokazać trochę Nowy Jork i w ten, choć tak skromny sposób, podziękować mu, że zawsze był tak blisko z naszą rodziną. Szczęśliwego powrotu do polski i uściski dla Cioci Zosi i całej rodzinki.
Marian zrobił kilka zdjęć na swoim telefonie, więc jakość może nie najlepsza, ale mimo wszystko załączam je poniżej.