Czwartek 23 Luty 2012
Tym razem , jak przyrzekłem, nie dotknąłem zdjęć przez ostatnie kilka dni. Zebrało mi się kilka rzeczy w domu i musiałem nadrobić zaległości. Wczoraj po pracy, pojechałem na Manhattan do szpitala Mount Sinai znajdującego się na 99 ulicy i Madison Ave. Powodem nie była żadna choroba, tylko jako jeden z tych, którzy pracowali w Strefie Zero sprawdzany jestem co jakiś czas, czy mnie jakiś rak nie podgryza i oczywiscie inne dolegliwości. Spędziłem tam kilka godzin i chcę podzielić się z Wami kilkoma uwagami.
Ci, co ze mną rozmawiali wiedzą, co się tam (w Strefie Zero) działo w ciągu tego roku. Niestety większość tych tematów nie jest nigdzie poruszana i długo nie będzie. Kilka dni temu czytałem dłuższy artykuł z akcji wojsk AK w Polsce w czasie drugiej wojny światowej. Było to sprawozdanie z wieloma wywiadami. Większość tych wydarzeń, nie była nam znana aż do zmiany ustroju w Polsce. Historie te były, delikatnie powiedzieć, nie na rękę komunistycznym władzom.
W Ameryce jeszcze teraz nie wiadomo dokładnie, kto naprawdę krył się za zlikwidowaniem prezydenta Kenediego i to może kiedyś wyjdzie na światło dzienne, ale jak już wszyscy z tym związani nie będą zainteresowani. I u mnie też, choć to nie ma nic wspólnego z bzdurnymi teoriami wysadzenia budynków przez rząd amerykański, to jednak wiele z tych rzeczy, które tam się działy, nie będą poruszane przez wiele lat.
Wracam do tematu. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy (może raczej w uszy) to jest język. Słychać było rozmowy po angielsku, hiszpańsku i polsku!! Na ścianach wisiały informacje też w tych trzech językach i obsługa szpitala także. Tu się okazuje się, że jesteśmy najważniejszą grupą obcojęzyczną w Nowym Jorku? Oczywiście nie. Więc dlaczego? Musi więc być to, że przy odgruzowywaniu WTC większość pracowników była polakami! Dziwne jest to, że ja, który prowadziłem całość z tym się nie spotkałem.
Prawda jest taka, że zgłaszają się tam nie tylko ludzie, którzy byli tam przez dłuższy czas, ale także Ci, co mówią, że byli zwiedzać budynki w tym dniu i jak WTC się zapadło to oni nawdychali się tego kurzu i też są zagrożeni, albo pracowali w pobliżu, etc. Przypadki są różne.
Wielu z nich jest tam po prostu, żeby wyciągnąć pieniądze z odszkodowań. Wiadomo, że w Stanach wyszła ustawa o przeznaczeniu miliardów dolarów dla tych, co mogą mieć różne powikłania związane ze zdrowiem fizycznym i psychicznym. No i natychmiast podpisało się pod tym dziesiątki tysięcy osób. Nie mogę i nie będę oceniał, kto ma naprawdę problemy a kto nie, bo tego nie wiem. Wiem jedno, że wielu moich ludzi, którzy byli ze mną od pierwszego do ostatniego dnia, czyli cały rok, tego nie podpisała i nikt na razie nie jest chory. Oby tak dalej. Znam też takich, którzy udają różne choroby i domagają się olbrzymich odszkodowań.
Siedzę więc z lekarką,oczywiście przydzielono mi polkę, wnioskując po moim nazwisku. Wypytuje mi się różne rzeczy, co mnie boli, dolega i na wszystko dostaje odpowiedź, że nic mi nie jest. Przyszedłem tylko, żeby mi zbadali krew i zrobili z tym wszystkie badania dla pewności, że jestem zdrowy. Dziwnie na mnie patrzy, że ja na nic nie narzekam. Nie wytrzymałem i spytałem, czy ona naprawdę wierzy, że Ci wszyscy ludzie tak naprawdę chorują z powodu tych dymów i pyłów. Mówię jej, że ja znam dobrze prawdę, bo znam wielu takich co udają. No i wtedy ona trochę się rozluźniła i sama stwierdziła, że wie o tym i jest na przykład wielu co, twierdzą, że bardzo dużo teraz piją. Oczywiście z powodu tych strasznych rzeczy które widzieli. Nikt im nie udowodni ile pili przed. Więc teraz „wylewają wódeczkę za kołnierz„ i jeszcze może na tym zarobią. Mówiła także, że wiele chorób nie jest do udowodnienia, kiedy się zaczęły a teraz to naturalnie przez 11 września.
I znów się okazuje, że polak potrafi, bo jesteśmy najliczniejszą grupą „bohaterów września„.
Dla mnie jest to wszystko bardzo przykre, bo jestem z tymi wydarzeniami emocjonalnie bardzo związany i wszystkie te historie wykorzystywania innych, kłamstw i oszustw bardzo mnie męczą. Ale tak chyba jest wszędzie i zawsze było.
A teraz z innej beczki. Lekarka zapytała mi się czy palę. No więc palę - odpowiadam. Wtedy zaczęła wykład, jakie to jest szkodliwe. Przerwałem jej i mówię, że ja wiem i się z nią zgadzam, ale jakoś trudno przerwać. Ale ona się nie poddaje i dalej prowadzi swoją lekcję. Więc ja jeszcze raz powtarzam żeby się nie męczyła, bo ja rozumiem i próbuję nieraz rzucić, ale mi nie wychodzi i przyjdzie czas, że mi się uda. Ona uparcie ciągnie swoje nauki. W pewnym momencie, żeby mi lepiej udowodnić moją głupotę, mówi:
- Ja zaraz panu pokażę, jak źle papierosy na pana wpływają. Widzę, że już miał pan badania na płuca. Tutaj mam wyniki. No proszę ! Widzi pan ? Tutaj pokazuje, w jakim stopniu są twoje płuca. Wyniki wskazują, że papierosy je zniszczyły i są one w wieku 56 lat.
Ile ma pan lat?
Ja już nie mogłem wytrzymać i zacząłem się śmiać i odpowiadam - 56!
Spojrzała na mnie i też nie wytrzymała. Uśmiechnęła się i powiedziała: To się poddaję, może innym razem.
Wczoraj spytałem się żony:
- Kochanie, co byś zrobiła gdybym wygrała w totka?
- Wzięłabym połowę wygranej I odeszła do ciebie - oświadcza żona.
- Trafiłem trójkę, masz osiem dolarów I wynocha ! - odpowiedziałem
I wtedy zaczęła się awantura.
Poniedziałek 20 Luty 2012
Trochę przyspieszyłem i udało mi się zakończyć część drugą. Oglądając te zdjęcia i slajdy przypomina mi się, jak piękne jest to miasto i dlaczego tu chcieliśmy zostać. A poznaliście Nowy Jork tylko częściowo, mógłbym powiedzieć zewnętrznie. Bo jest jeszcze dusza tego miasta. Tysiące restauracji, klubów nocnych gdzie można spotkać najlepszych muzyków z całego świata, dyskotek, teatrów etc.To wszystko tworzy jego nazwę - „Miasto, które nigdy nie śpi.„
***** Żona wróciła do domu i powiedziała
Tak się uśmiałam w tym teatrze, kochany, że wróciłam do domu pół żywa...
- Powinnaś najdroższa pójść jeszcze raz na ten spektakl...to Ci poprawia humor...
I wtedy zaczęła się awantura. *****
Sobota 18 Luty 2012
Za chwile powinna pojawić się pierwsza część filmiku ze zdjęciami. Materiału jest dość sporo, będzie więc podzielone to na wiele slajdów. Pierwszy jest z Nowego Jorku. Opisywać, co w nim można zobaczyć nie będę, bo można go sobie poniżej obejrzeć.
Miałem trochę problemów, bo mój główny program do robienia slajdów zaciął się i nie mogłem go naprawić. Straciłem wiele godzin na rozwiązanie problemu. W tej chwili nagrywa się na odpowiedni system i będę mógł załadować go na YouTube.
O pogodzie nie będę pisał, bo nie wyszedłem z domu, a cały dzień spędziłem przy komputerze. Mam nadzieję, że się spodoba i przypomni Wam te chwile spędzone u nas. Miłego oglądania.
Chyba nie muszę przypominać, że wejście do filmu jest przez kliknięcie na poniższe zdjęcie.
***** Żona wpadła dziś i powiedziała:
- Kochanie jutro jest rocznica naszego Ślubu - jak ją uczcimy?
Na to jej odpowiedziałem:
- Może minutą ciszy?
I znów zaczęła się awantura. .*****
Czwartek 16 Luty 2012
Znudziłem się zdjęciami. Wczoraj nie wytrzymałem i przestałem je obrabiać. Jest tego za dużo i nie mogę już na Was patrzeć. Ha, ha. Postanowiłem robić to trochę inaczej i zacząłem prace nad samym filmikiem. A jakość zdjęć poprawiam na tych, które wybieram do produkcji. Teraz jest trochę przyjemniej, przynajmniej widać jakieś efekty. Niestety po pracy na komputerze położyłem się spać i nic to nie dało. Coś mi wysiadło, jakiś nerw, czy mięsień w plecach, przy szyi i nie spałem całą noc. Nawet leżeć było trudno, więc część nocy przesiedziałem. Dzisiaj pracuję w zwolnionym tempie. I do tego jeszcze wieczorem mam spotkać się na Manhattanie z przyjaciółmi z mojej poprzedniej firmy. Skończyłem tam pracować 15 lat temu. W tym czasie firma została rozwiązana. Chociaż minęło tyle lat, raz w roku, w lutym spotykamy się wszyscy na wspólnym obiedzie. Zawsze w tej samej włoskiej restauracji, Carmine, w górze Manhattanu. Jest to miejsce, do którego trzeba przychodzić w dużych grupach, bo każde zamówione danie jest tak duże, że wystarcza na kilka osób. Za to jest bardzo smaczne.
Muszę więc się trochę zmusić, bo najchętniej poszedłbym spać.
Tym razem , jak przyrzekłem, nie dotknąłem zdjęć przez ostatnie kilka dni. Zebrało mi się kilka rzeczy w domu i musiałem nadrobić zaległości. Wczoraj po pracy, pojechałem na Manhattan do szpitala Mount Sinai znajdującego się na 99 ulicy i Madison Ave. Powodem nie była żadna choroba, tylko jako jeden z tych, którzy pracowali w Strefie Zero sprawdzany jestem co jakiś czas, czy mnie jakiś rak nie podgryza i oczywiscie inne dolegliwości. Spędziłem tam kilka godzin i chcę podzielić się z Wami kilkoma uwagami.
Ci, co ze mną rozmawiali wiedzą, co się tam (w Strefie Zero) działo w ciągu tego roku. Niestety większość tych tematów nie jest nigdzie poruszana i długo nie będzie. Kilka dni temu czytałem dłuższy artykuł z akcji wojsk AK w Polsce w czasie drugiej wojny światowej. Było to sprawozdanie z wieloma wywiadami. Większość tych wydarzeń, nie była nam znana aż do zmiany ustroju w Polsce. Historie te były, delikatnie powiedzieć, nie na rękę komunistycznym władzom.
W Ameryce jeszcze teraz nie wiadomo dokładnie, kto naprawdę krył się za zlikwidowaniem prezydenta Kenediego i to może kiedyś wyjdzie na światło dzienne, ale jak już wszyscy z tym związani nie będą zainteresowani. I u mnie też, choć to nie ma nic wspólnego z bzdurnymi teoriami wysadzenia budynków przez rząd amerykański, to jednak wiele z tych rzeczy, które tam się działy, nie będą poruszane przez wiele lat.
Wracam do tematu. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy (może raczej w uszy) to jest język. Słychać było rozmowy po angielsku, hiszpańsku i polsku!! Na ścianach wisiały informacje też w tych trzech językach i obsługa szpitala także. Tu się okazuje się, że jesteśmy najważniejszą grupą obcojęzyczną w Nowym Jorku? Oczywiście nie. Więc dlaczego? Musi więc być to, że przy odgruzowywaniu WTC większość pracowników była polakami! Dziwne jest to, że ja, który prowadziłem całość z tym się nie spotkałem.
Prawda jest taka, że zgłaszają się tam nie tylko ludzie, którzy byli tam przez dłuższy czas, ale także Ci, co mówią, że byli zwiedzać budynki w tym dniu i jak WTC się zapadło to oni nawdychali się tego kurzu i też są zagrożeni, albo pracowali w pobliżu, etc. Przypadki są różne.
Wielu z nich jest tam po prostu, żeby wyciągnąć pieniądze z odszkodowań. Wiadomo, że w Stanach wyszła ustawa o przeznaczeniu miliardów dolarów dla tych, co mogą mieć różne powikłania związane ze zdrowiem fizycznym i psychicznym. No i natychmiast podpisało się pod tym dziesiątki tysięcy osób. Nie mogę i nie będę oceniał, kto ma naprawdę problemy a kto nie, bo tego nie wiem. Wiem jedno, że wielu moich ludzi, którzy byli ze mną od pierwszego do ostatniego dnia, czyli cały rok, tego nie podpisała i nikt na razie nie jest chory. Oby tak dalej. Znam też takich, którzy udają różne choroby i domagają się olbrzymich odszkodowań.
Siedzę więc z lekarką,oczywiście przydzielono mi polkę, wnioskując po moim nazwisku. Wypytuje mi się różne rzeczy, co mnie boli, dolega i na wszystko dostaje odpowiedź, że nic mi nie jest. Przyszedłem tylko, żeby mi zbadali krew i zrobili z tym wszystkie badania dla pewności, że jestem zdrowy. Dziwnie na mnie patrzy, że ja na nic nie narzekam. Nie wytrzymałem i spytałem, czy ona naprawdę wierzy, że Ci wszyscy ludzie tak naprawdę chorują z powodu tych dymów i pyłów. Mówię jej, że ja znam dobrze prawdę, bo znam wielu takich co udają. No i wtedy ona trochę się rozluźniła i sama stwierdziła, że wie o tym i jest na przykład wielu co, twierdzą, że bardzo dużo teraz piją. Oczywiście z powodu tych strasznych rzeczy które widzieli. Nikt im nie udowodni ile pili przed. Więc teraz „wylewają wódeczkę za kołnierz„ i jeszcze może na tym zarobią. Mówiła także, że wiele chorób nie jest do udowodnienia, kiedy się zaczęły a teraz to naturalnie przez 11 września.
I znów się okazuje, że polak potrafi, bo jesteśmy najliczniejszą grupą „bohaterów września„.
Dla mnie jest to wszystko bardzo przykre, bo jestem z tymi wydarzeniami emocjonalnie bardzo związany i wszystkie te historie wykorzystywania innych, kłamstw i oszustw bardzo mnie męczą. Ale tak chyba jest wszędzie i zawsze było.
A teraz z innej beczki. Lekarka zapytała mi się czy palę. No więc palę - odpowiadam. Wtedy zaczęła wykład, jakie to jest szkodliwe. Przerwałem jej i mówię, że ja wiem i się z nią zgadzam, ale jakoś trudno przerwać. Ale ona się nie poddaje i dalej prowadzi swoją lekcję. Więc ja jeszcze raz powtarzam żeby się nie męczyła, bo ja rozumiem i próbuję nieraz rzucić, ale mi nie wychodzi i przyjdzie czas, że mi się uda. Ona uparcie ciągnie swoje nauki. W pewnym momencie, żeby mi lepiej udowodnić moją głupotę, mówi:
- Ja zaraz panu pokażę, jak źle papierosy na pana wpływają. Widzę, że już miał pan badania na płuca. Tutaj mam wyniki. No proszę ! Widzi pan ? Tutaj pokazuje, w jakim stopniu są twoje płuca. Wyniki wskazują, że papierosy je zniszczyły i są one w wieku 56 lat.
Ile ma pan lat?
Ja już nie mogłem wytrzymać i zacząłem się śmiać i odpowiadam - 56!
Spojrzała na mnie i też nie wytrzymała. Uśmiechnęła się i powiedziała: To się poddaję, może innym razem.
Wczoraj spytałem się żony:
- Kochanie, co byś zrobiła gdybym wygrała w totka?
- Wzięłabym połowę wygranej I odeszła do ciebie - oświadcza żona.
- Trafiłem trójkę, masz osiem dolarów I wynocha ! - odpowiedziałem
I wtedy zaczęła się awantura.
Poniedziałek 20 Luty 2012
Trochę przyspieszyłem i udało mi się zakończyć część drugą. Oglądając te zdjęcia i slajdy przypomina mi się, jak piękne jest to miasto i dlaczego tu chcieliśmy zostać. A poznaliście Nowy Jork tylko częściowo, mógłbym powiedzieć zewnętrznie. Bo jest jeszcze dusza tego miasta. Tysiące restauracji, klubów nocnych gdzie można spotkać najlepszych muzyków z całego świata, dyskotek, teatrów etc.To wszystko tworzy jego nazwę - „Miasto, które nigdy nie śpi.„
Zdjęcia i zwiedzane miejsca nie są ustawione w chronologicznym porządku. Raczej tak jak mi pasowało. Zwiedzamy więc w tej części nasz największy park: Central Park - położony w samym centrum Manhattanu: 5 Aleję - ulicę najdroższych sklepów, pięknych budynków: Lincoln Center - budynki mieszące operę, sale koncertowe, balet: Muzeum Historii Naturalnej: Atlantic City - miasto położone kilka godzin od Nowego Jorku. Jest to małe Las Vegas. Tam ludzie tracą w jeden dzień, co zarabiali przez lata! Przejechaliśmy przez Brooklyn, od mojej pracy na południu do miejsca gdzie można było obejrzeć widoki Manhattanu, Statuy Wolności, Mostu Verezano. Konsulatu Polskiego - w którym trzeba było załatwić kilka formalnych spraw: Tenafly - miasteczko obok naszego Cresskill. I na zakończenie byliśmy na trójwymiarowym filmie o dinozaurach w pobliskim kinie I-Max.
Na początku piszę Together czyli Razem i tak też dobrałem muzykę do tej części. Każda piosenka jest o tym, że zawsze będziemy razem, bo o to chyba w tym całym spotkaniu nam chodziło!
*****Wczoraj sprzątaliśmy i żona powiedziała:
- Zobacz, ja muszę prać, prasować, sprzątać, nigdzie nie mogę wyjść, czuję się jak Kopciuszek.
Więc ja jej na to:
- A nie mówiłem, że ze mną będzie ci jak w bajce?
I wtedy zaczęła się awantura. *****
- Zobacz, ja muszę prać, prasować, sprzątać, nigdzie nie mogę wyjść, czuję się jak Kopciuszek.
Więc ja jej na to:
- A nie mówiłem, że ze mną będzie ci jak w bajce?
I wtedy zaczęła się awantura. *****
Pobiłem rekord szybkiego robienia filmów i skończyłem ostatnią część Nowego Jorku. Jestem za bardzo zmęczony żeby coś napisać, więc tylko załączam trzecią część. To jest wszystko na temat dwóch tygodni u nas. Następne będą już z Karaibów.
Jak przyjadę do polski to będziecie się musieli bardzo wysilić, żeby mi za to wszystko wynagrodzić !!!
***** Żona wróciła do domu i powiedziała
Tak się uśmiałam w tym teatrze, kochany, że wróciłam do domu pół żywa...
- Powinnaś najdroższa pójść jeszcze raz na ten spektakl...to Ci poprawia humor...
I wtedy zaczęła się awantura. *****
Za chwile powinna pojawić się pierwsza część filmiku ze zdjęciami. Materiału jest dość sporo, będzie więc podzielone to na wiele slajdów. Pierwszy jest z Nowego Jorku. Opisywać, co w nim można zobaczyć nie będę, bo można go sobie poniżej obejrzeć.
Miałem trochę problemów, bo mój główny program do robienia slajdów zaciął się i nie mogłem go naprawić. Straciłem wiele godzin na rozwiązanie problemu. W tej chwili nagrywa się na odpowiedni system i będę mógł załadować go na YouTube.
O pogodzie nie będę pisał, bo nie wyszedłem z domu, a cały dzień spędziłem przy komputerze. Mam nadzieję, że się spodoba i przypomni Wam te chwile spędzone u nas. Miłego oglądania.
Chyba nie muszę przypominać, że wejście do filmu jest przez kliknięcie na poniższe zdjęcie.
***** Żona wpadła dziś i powiedziała:
- Kochanie jutro jest rocznica naszego Ślubu - jak ją uczcimy?
Na to jej odpowiedziałem:
- Może minutą ciszy?
I znów zaczęła się awantura. .*****
Znudziłem się zdjęciami. Wczoraj nie wytrzymałem i przestałem je obrabiać. Jest tego za dużo i nie mogę już na Was patrzeć. Ha, ha. Postanowiłem robić to trochę inaczej i zacząłem prace nad samym filmikiem. A jakość zdjęć poprawiam na tych, które wybieram do produkcji. Teraz jest trochę przyjemniej, przynajmniej widać jakieś efekty. Niestety po pracy na komputerze położyłem się spać i nic to nie dało. Coś mi wysiadło, jakiś nerw, czy mięsień w plecach, przy szyi i nie spałem całą noc. Nawet leżeć było trudno, więc część nocy przesiedziałem. Dzisiaj pracuję w zwolnionym tempie. I do tego jeszcze wieczorem mam spotkać się na Manhattanie z przyjaciółmi z mojej poprzedniej firmy. Skończyłem tam pracować 15 lat temu. W tym czasie firma została rozwiązana. Chociaż minęło tyle lat, raz w roku, w lutym spotykamy się wszyscy na wspólnym obiedzie. Zawsze w tej samej włoskiej restauracji, Carmine, w górze Manhattanu. Jest to miejsce, do którego trzeba przychodzić w dużych grupach, bo każde zamówione danie jest tak duże, że wystarcza na kilka osób. Za to jest bardzo smaczne.
Muszę więc się trochę zmusić, bo najchętniej poszedłbym spać.
Pogoda jest dalej piękna, jak na zimę, a to cieszy, bo coraz bliżej wiosny. A wiadomo, że w moim wieku (zauważyliście, że mówię w moim, taki jestem grzeczny), okres zimowy nie jest już ulubionym sezonem.
***** Dzisiaj żona zapytała:
- Mam dla Ciebie dwie wiadomości. Dobrą I złą.
- No słucham.
- Odchodzę do Ciebie.
- O.K., a ta zła? I znów zaczęła się awantura. *****
Niedziela 12 Luty 2012
Minął cały tydzień od wyjazdu rodzinki a ja nie zrobiłem dużych postępów w robieniu moich filmów. I powodem nie jest nygustwo, ale bardzo dużo pracy. Najpierw musiałem przejść przez te tysiące zdjęć i powybierać te najlepsze oraz je odpowiednio pogrupować. To już mam skończone.
Przy tej pracy przypominały mi się chwile, które spędziliśmy tutaj razem i było trochę smutno.
Mówiąc o tym, najgorszy moment w tych wszystkich pożegnaniach, ( bo przeżyłem ich już bardzo wiele: rodziców, mamy, i wszystkich waszych), to jest odejście na lotnisku. W innych momentach trzymam się dobrze, nawet przy ostatnich uściskach. I kiedy zniknęliście za drzwiami lotniska to w sekundzie zrobiło się bardzo smutno. Zostałem sam. Poczułem, znajome już uczucie jakiegoś strachu, pustki. Trudno mi je opisać. Wiedziałem, że znów coś tracę, coś, co się nie wróci i wtedy pozwoliłem sobie na kilka łez. No ale nie pomyślcie sobie, że jestem taki sentymentalny, znacie mnie przecież ?
Tak więc, będziecie musieli mieć trochę cierpliwości zanim coś się pojawi na tej stronie, a ja będę informował o postępach.
***** Dzisiaj przyglądałem się naszemu świadectwu ślubu.
- Czego tam szukasz? - spytała żona.
- Terminu ważności! I znów zaczęła się awantura. *****
***** Dzisiaj żona zapytała:
- Mam dla Ciebie dwie wiadomości. Dobrą I złą.
- No słucham.
- Odchodzę do Ciebie.
- O.K., a ta zła? I znów zaczęła się awantura. *****
Niedziela 12 Luty 2012
Minął cały tydzień od wyjazdu rodzinki a ja nie zrobiłem dużych postępów w robieniu moich filmów. I powodem nie jest nygustwo, ale bardzo dużo pracy. Najpierw musiałem przejść przez te tysiące zdjęć i powybierać te najlepsze oraz je odpowiednio pogrupować. To już mam skończone.
Druga część to ich odpowiednia przeróbka, czyli poprawienie jakości, wycięcie odpowiednich kadrów i wiele innych technicznych detali. Dalej nad tym pracuję. Niestety ten weekend mi odpadł, ponieważ musiałem wreszcie porozbierać dekoracje świąteczne. Wiecie ile tego u nas jest, więc nie zdziwicie się, że zajęło mi to dwa dni. Oczywiście z całym wysprzątaniem domu.
Przy tej pracy przypominały mi się chwile, które spędziliśmy tutaj razem i było trochę smutno.
Mówiąc o tym, najgorszy moment w tych wszystkich pożegnaniach, ( bo przeżyłem ich już bardzo wiele: rodziców, mamy, i wszystkich waszych), to jest odejście na lotnisku. W innych momentach trzymam się dobrze, nawet przy ostatnich uściskach. I kiedy zniknęliście za drzwiami lotniska to w sekundzie zrobiło się bardzo smutno. Zostałem sam. Poczułem, znajome już uczucie jakiegoś strachu, pustki. Trudno mi je opisać. Wiedziałem, że znów coś tracę, coś, co się nie wróci i wtedy pozwoliłem sobie na kilka łez. No ale nie pomyślcie sobie, że jestem taki sentymentalny, znacie mnie przecież ?
Tak więc, będziecie musieli mieć trochę cierpliwości zanim coś się pojawi na tej stronie, a ja będę informował o postępach.
***** Dzisiaj przyglądałem się naszemu świadectwu ślubu.
- Czego tam szukasz? - spytała żona.
- Terminu ważności! I znów zaczęła się awantura. *****
Poniedziałek 6 Luty 2012
Trudno mi zacząć po tak długiej przerwie. Po śmierci rodziców, pisanie na tej stronie nie miało dla mnie sensu. Przecież była to dla mnie możliwość, szybkiego przekazywania im wiadomości o naszym życiu w dalekiej Ameryce. Każdy się spodziewa, że kiedyś rodzice go opuszczą i próbuje się do tego przygotować. Nie jest to jednak możliwe, kiedy odchodzą od nas w tym samym czasie. Jedyna rzecz, która mnie pociesza jest to, że udało się skłonić Olę na wyjazd do Ameryki. Postanowiliśmy, że jest czas na spędzenie pierwszych naszych wspólnych rodzinnych wakacji. I choć przez tyle lat zapierała się, że nigdy nie poleci samolotem, bo się boi, przełamała strach i 13 stycznia wylądował samolot z polski, na lotnisku Kenediego w Nowym Jorku z moimi siostrami i ich mężami (dla mnie braćmi!). I o tym będzie ta historia. Wspólne przeżycia, wyjazdy, wieczory etc. Ponieważ zajmie mi trochę czasu, żeby zrobić filmy, składanki ze zdjęć, postanowiłem, że będą się one pokazywać w momencie skończenia. Tak więc cała ta strona zajmie mi trochę czasu z powodu ilości materiału. Szczególnie z powodu Wiesia, który zrobił tysiące zdjęć. Teraz wiem jak się czują gwiazdy filmowe, za którymi latają fotografowie i gdzie się nie pojawią, ktoś wyskakuje i robi im zdjęcia. Ja wchodząc do toalety, dobrze się zamykałem, bo bałem się, że gdzieś pojawi się Wiesiek i zrobi mi zdjęcie !
To wystarczy na początek. Od tego momentu, co kilka dni pojawiać się będą informacje i zdjęcia z naszych wspaniałych, wspólnych wakacji.
****** Żona mówi do mnie - Już się nie kochaliśmy ze dwa lata...
A ja do niej: - Chyba ty.
I znów mieliśmy awanturę. *****
No comments:
Post a Comment