Dużo czasu upłynęło od ostatniego mojego wejścia na tego Bloga. Myślenie, że zbliżając się do emerytury pozbawamy się obowiązków i życie upływa w lenistwie jest błędne. Wydaje mi się, że coraz więcej się komplikuje. Ale jak wszysycy musimy sobie z tym jakoś dawać radę.
Muszę się przyznać, że w pracy trochę sielankowo i leniwie. Jestem ostatnio w głównym biurze i nie mam dużo obowiązków. Zakończyłem moją ostatnią budowę i nie mają dla mnie nowej. To jest trochę nerwowe, bo nigdy nic nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Pomagam kolegom w przebijaniu nowych prac. Dwie bardzo duże, które prawdopodobnie bym prowadził, jeśli je wygramy. O wynikach przetargu jednej z nich, będziemy wiedzieli w ciągu kilku dnia ta bardzo duża (610 milionów dolarów) za kilka miesięcy.
Od siedzenia za biurkiem bolą mnie plecy i tyłek. Jedyna dobra rzecz, to przeżyłem tą zimę, nie musząc wychodzić na zewnątrz.
Giełda Nowojorska dała nam następne poważne zmartwienie. Akcje spadły bardzo poważnie i straciliśmy przez to wiele naszych oszczędności. Dla tych młodszych to strata, ale mają czas to odrobić. Dla mnie podobnych (zbliżających się do emerytury), to trudne do odrobienia.
Żonie też nie bardzo układało się w pracy, ale udało się zmienić na inną firmę. Teraz trzeba liczyć na to, że będzie lepiej. Widać więc wystarczająco spokojną przyszłość, ale cały czas posuwamy się na niestabilnej, kołyszącej się belce.
Najlepiej, przyglądając się swoim problemom, popatrzeć na innych i zdamy sobie sprawę, że nie jest wcale źle a może i bardzo dobrze.
Dzisiaj tylko takie krótkie przypomnienie się. Dodam tylko jeszcze jeden ważny problem. Wiewiórka. Przez długi okres walczyłem z dzięciołem, który robił mi dziury w domu. Nie wiem czy wygrałem, czy się mną znudził ale długo już go nie widziałem. Zabawne, bo pojawił się u moich bliskich znajomych w tym samym miasteczku. Teraz, jako doświadczony, mogę im dawać rady, szczęśliwy, że to nie mój problem.
Ale jeden wandal zniknął a inny się pojawił. Wiewiórka (a raczej kilka), zniszczyły mi kawałek dachu, pozrywały pokrycie i dostały się do środka. Nie wiem co tam dokładnie robią, bo przebywają w miejscu gdzie nie mogę się dostać, ale muszą mieć codziennie jakieś imprezy. Bo tak to słyszymy siedząc w naszym pokoju wypoczynkowym. Założyłem klatkę, pułapkę i po długim czasie jadna tam dała się złapać. Wywiozłem ją daleko od domu. Ale ta druga jest jakaś cwana. Wyjada mi orzechy tam włożone ale potrafi przechodzić tak, że nie aktywuje tej pułapki. Ma za to bardzo dobre, zdrowe i darmowe pożywienie. Nie mogę tej dziury załatać, bo zrobiły to na brzegu dachu. Nie mam tak wysokiej drabiny i będę chyba musiał kogoś wynająć do tej naprawy. A do tego momentu muszę z nią jakoś współżyć.
No comments:
Post a Comment