Monday, October 29, 2018

Kuzyn

   
Zacznę od przyjemnego. Moja zabawa Halloween bardzo się udała. Miesliśmy 46 osób. Niestety pogoda nie dopisała i to trochę sytuację utrudniło. Nie można było wyjść do ogrodu i przez to w samym domu było trochę ciasno. Napiszę o tym później, kiedy będą zdjęcia. Teraz tylko załączę zdjęcie grupowe.

   



 A teraz na inny temat. Na stronie mojego kuzyna z Ameryki, Dawida, pojawiła się taka informacja. Urywek:

To jest zabawne. Właśnie dlatego przyjechałem do Polski, aby dowiedzieć się więcej o moich kuzynach, a jednak muszę czekać na kuzynów z Ameryki, aby przybyć tutaj, aby dowiedzieć się więcej na ich temat. Dlaczego nie wiem więcej na temat kuzynów, którzy mieszkają w Polsce? Czy coś jest nie tak, że żyjący tu kuzyni nie chcą mieć ze mną kontaktu? Czy to dlatego, że urodziłem się w Ameryce i mimo że moja rasa jest równie polska, jak i moja, nie uważają mnie za krewnego? Czy to moja wina, że ​​moi rodzice urodzili się w Ameryce? Męczę się tą grą. Mam tak wielu kuzynów kuzynów, a jednak tak niewielu chce mieć ze mną kontakt. Czemu? To pytania, które dręczą mnie od wielu lat.
  Wiele razy ignorowałem podobne uwagi, ale teraz nie mogę przejść obok tego milcząc. Szczególnie, że takie pisanie spowodowało uwagi innych osób, z których jedna napisała, (nie znając całej historii) że Polacy myślą że wszyscy Amerykanie są bogaci i chcą żeby on się z nimi podzielili. Nie przeczę, że może tak jest, ale trzeba uważać do kogo się to pisze, bo nic na świecie nie jest regułą.. Odpisałem więc natychmiast Davidowi. Moje uwagi, nie wiadomo czy jego cenzura przepuści, ale nawet gdyby to są to uwagi, których nie ma na blogu, tylko trzeba otwierać i większość ludzi tego nie czyta a to co napisał wszyscy czytają. Postanowiłem więc zamieścić tutaj moją szybką odpowiedź. 

Ok David. You asked. But my answer will be in polish because this is about my family in Poland.
    I tak prawdopodobnie nie wydrukujesz tego co piszę, tak jak poprzedniej mojej wypowiedzi.
    Trochę mnie zabolało jak napisałeś o mojej rodzinie coś co może oznaczać że są oni nieczuli, niegościnni etc. Że jesteś zmęczony tą grą ( tired of this game). Kogo grą?
Zacznę od czegoś innego. Jak przyjechałem do USA, byłem bardzo biedny. Były chwile że myślałem że nie przeżyjemy tutaj i trzeba będzie wracać do polski. Napisałem kilka listów do "rodziny w USA" (nie ważne teraz do których), bo dostałem adres od swojej babci Genowefy. Nikt się nie odezwał, oprócz jednej osoby, która odpisała, żebym nie pisał do nich bo oni nic nie mogą mi pomóc. A ja nie prosiłem o pomoc finansową, ale o radę. Co mogę zrobić, jak znaleźć pracę etc. Ale drzwi były wszędzie zatrzaśnięte.  To takiej rodziny szukasz? Teraz wróćmy do Ciebie.
   Moja matka i jej siostry, przyjęły Cię za pierwszym razem jak Króla. Z orkiestrą, przyjęciami etc. Mam nadzieję, że nie oczekiwałeś takiego traktowania na codzień. A wygląda że tak.  A nie byli oni bogaci i na takie rzeczy nie było ich stać. A jednak to zrobili. Wielokrotnie później przyjmowali Cię w swoich domach i gościli. Mam wszystko to zanotowane, bo mama o wszystkim pisała. Później też, już po decyzji zostania w Polsce, cały czas Cię gościli. Nie wiem jak Ty uważasz. Ile można przyjmować kogoś, żeby było dosyć. Każdy ma swoje życie i swoje problemy. Mają też duże rodziny i swoje obowiązki. Jak przychodzą święta, to każdy z nich ma zaplanowane swoje tradycje, obowiązki. Ty jesteś na emeryturze i jedyną rzeczą która Cię teraz bawi to zwiedzanie i odwiedzanie. To dobrze, też tak bym chciał. W Polsce jest niestety tradycja, że jak przyjmuje się gościa to musi to być odpowiednie. Z czymś do zjedzenia, poświęcić trzeba mu trochę czasu. A jak ktoś zaczyna się zjawiać na każde święto, przy każdej okazji to robi się to trochę niewygodne. Po drugie przez cały ten okres, nie mówiłeś po Polsku lub bardzo mało. Oni nie mówią po angielsku. Więc zawsze było to trochę męczące, patrzenie na siebie i próba znalezienia słów jak you okej? Yee, I ok. Często takie były rozmowy i patrzenie sobie w oczy. Nie muszę też dodawać, że w większości były to odwiedziny w jedną stronę. Nie było zaproszeń do Ciebie. Oni też mogli poczuć się zmęczeni tą grą, jak sam napisałeś. Tak piszesz, że rodzina jest dla Ciebie najważniejsza, ale z tego co wiem, jak byłeś w Stanach też nie było z tą rodziną najlepiej. 
I to co napisane jest przez Anonimous ( przepraszam Anonimous, bo zawsze zgadzam się z Tobą w opiniach), że moja rodzina spodziewa się pieniędzy jest obraźliwe. Moja rodzina wydała wielkie pieniądze na goszczenie Ciebie i innej rodziny, która nas odwiedzała. Nigdy nie oczekiwała po tym jakiegoś zysku. Życie nie jest takie jak 50 lata temu, kiedy wszystko polegało na spotkaniach rodzinnych czy z przyjaciółmi. Ludzie są więcej zabiegani i zmęczeni życiem i problemami. Nieraz właśnie święta są czasem, kiedy chcą trochę odpocząć. Ty nie znasz jednego problemu w jakich są oni. Nie wiesz że moja siostra pracuje nieraz po 24 godziny na dobę. Idzie spać i natychmiast wraca do pracy. Nie wiesz że inni borykają się z trudną sytuacją finansową, brakiem pracy. Ty myślisz że Twój przyjazd to jakieś wielkie, miłe wydarzenie. Pamiętaj to nie jest droga jednokierunkowa. Finansowo także. Ty na swoim nawet najgorszym Social Security, masz kilkakrotnie więcej niż oni w Polsce. Ich nie stać na podróżowanie po Europie i Polsce. Niektórzy żyją z dnia na dzień i NA PEWNO NIKT NIE OCZEKUJE OD CIEBIE POMOCY FINANSOWEJ. I ja to piszę od siebie, bo obserwuję to z zewnątrz. Oni nigdy by Ci tego nie powiedzieli bo to też jest w naszej kulturze. Ale nie pozwolę sobie na jakiekolwiek obrażanie mojej całej rodziny. Ja nie ze wszystkimi żyję w najbliższym kontakcie, nie odwiedzam zawsze, ale to jest nadal moja rodzina i jedną rzecz wiem, że na pewno nie są niegościnni. Moja matka oddawała biednym ludziom swoje rzeczy, których sama nie miała dużo. Moja matka w życiu nikogo nie obgadała, nawet po tym jak oni jej szkodzili. Myślę że należą się jej przeprosiny, bo nie zasłużyli na podobne krytykowanie. 
      Nie myślę, że jesteś złym człowiekiem, nawet powiedział bym że jesteś dobrym, ale Twoje podejście do Świata i wielu rzeczy jest bardzo naiwne, wychowany w innych warunkach, nie masz żadnego pojęcia o tych w których żyje moja rodzina. A najgorsze, że nie próbujesz tego zrozumieć i żyjesz w swoim wymyślonym, cudownym świecie, który tak naprawdę nie istnieje.

5 comments:

  1. I write in English so the translation is not wrong.......................I meant NO disrespect to any of your family or any family. Certainly there has been great hospitality shown us since the very beginning. Your mother and father couldn't have done more and I am always grateful for having known them. I still wear the sweater jacket she gave me.


    I know also the language barrier was always a problem in our meetings and I continue to work on that.


    I wasn't talking about invitations to Wigila, Easter, etc. I only meant some kind of contact during a year, a phone call, a card or something to say how a family is doing. I consider Szumański, Mejer, Kazus, Paluch, Wiśniewski, Kupiński, Juszczak, Kazmierczak, Piekarczyk, Frysiak, Żabiński, Nelson, Sentell, Rajewski, Dittenber, Bekalarek, Robalewski and others all to be part of my family. I don't think of just my immediate family. If that makes me naive, then, yes, I am.


    I can only apologize for the way you were treated by the American cousin you had contact with when you arrived. If it had been me, it would have been much different.


    Yes, the SS we receive from the U.S. does make life easier for us than most cousins. It does not make us rich but better off than many and able to travel.


    So, to end, I will apologize to you for offending you. I meant no disrespect. I should have written more clearly what I was talking about. My mistake. I will not write about it again on my blog, ever.


    Regards,

    David

    ReplyDelete
  2. Hi Jan,
    My name is Ann Burzycki, my husband is related to you and David on his mother's side. I read your comment to David.
    I totally agree with you, why would he use a blog to criticizes his own family, the country that is providing him with a life style that is so much better than he could afford in the United States, and a medical system that neither David nor wife could afford here. A lot of seniors would love to be in his situation; traveling all over Poland and Europe, being able to sit at cafes hours on end without being concerned with their work and family responsibilities. A lot of seniors in the United States have to work to make ends meet.

    Ann

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hi Ann. I did not really want to write something like that. But I had to defend my family because they did not want to do it themselves. I came to USA and I love this country. I do not always have to agree with everything but I believe that it is still a greatest country. I believe everything depends on us, wherever we live. I do not like to blame others. If I do not agree with anyone, I live them alone and I respect their views. Unless someone attacks me directly, then I become a dangerous opponent. I do not think David does it maliciously. He just did not think to deeply and as I wrote before, he lives in his wonderful, imaginary world. But I do not intend to drag this subject forever. Things have been said and now forgotten. Thank you for your attention and comment. And yes, I agree with our problems with seniors, specially living in expensive states like New York. We are already planning to move to different state and worrying about living after retirement. Poland is good choice, but having daughter here, we will never move and live her behind us. With Love. Jan

      Delete
  3. Szanowny gospodarzu tego bloga, przeczytałem Twój wpis i pozwolę sobie na opinię. Jesteś bardzo mądrym i wyrozumiałym człowiekiem. Opisałeś sytuację w sposób delikatny i wyważony.
    Masz rację, wielu ludziom zdarza się, że mają wyśnione, wyidealizowane oczekiwania wobec innych ludzi, jednak codzienne życie zwykle wygląda inaczej i nieufność, lub niechęć komplikowania sobie własnego małego świata, powodują że czujemy się zawiedzeni takim, a nie innym przyjęciem. Nie trzeba wszystkiego brać sobie do serca, i doszukiwać drugiego dna tam, gdzie przyczyną pozornej oschłości może rzeczywiście być bariera językowa i zwyczajny brak czasu, lub środków materialnych na "balowanie" z gościem zagranicznym, przyzwyczajonym do innego poziomu życia.
    Nie warto się obrażać i dąsać, tylko z uśmiechem i delikatnie próbować zacieśniać więzy z dalszą rodziną.
    Czas i cierpliwość potrafi więcej zdziałać, niż najlepszy dyplomata.

    Pozdrawiam serdecznie wszystkich zainteresowanych tematem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Az sie zarumienilem. Musze jednak powiedziec ze niektore wypowiedzi sa madrzejsze od tych co je wypowiadaja. Ale dziekuje bardzo.
      Pozdrowienia.

      Delete