Jazda jest coraz trudniejsza, przez co dużo wolniejsza. Nie ma dróg, tylko piach i skały. Następny przystanek to Cueva Galaxia, czyli jaskinie. Są bardzo małe w porównaniu z wieloma, które kiedyś odwiedziłem. Za to niezwykłe i bardzo różniące się od tamtych. Miliony lat temu, wszystko to było pod wodami oceanów. Kiedy wznosiły się tu góry, mała część wód została zamknięta skałami i zawartymi tam glonami. Po wiekach skamieniały tak jak drzewa.
Wygląda to trochę jak setki, różnych rodzajów pajęczyn, wymieszanych razem. Delikatne wzory koronkowe, zwisają ze skał. Wszystko jest bardzo delikatne i trzeba uważać, żeby nie dotknąć, bo można łatwa połamać. Dobrze, że tu nie ma turystów, bo nie przetrwałoby to długo. Niestyty, źle ustawiłem swój aparat i większość zdjęć nie wyszła. Mam to na filmie ale tutaj tylko kilka. Nie pokazują one całości piękna tego miejsca.
Obok wejścia do tych jaskiń jest jeszcze jedno. Te jaskinie nazwane Diabelskimi, wykorzystywane były przez tubylcze plemiona do chowania zmarłych. Wszędzie widać otwory. Wewnątrz niektórych zauważyć można kości i czaszki. Legenda głosi, że Lucyfer uciekając z tego miejsca, zostawił ślady na skałach. Ale to legenda z czasów panowania białych ludzi. Indianie Lucyfera nie znali.
Ponownie w drogę. Mamy godzinę do hotelu. Tereny coraz więcej puste. Ale nawet tutaj znajduje się miejsce, przy którym warto się zatrzymać. Okolica pokryta wyrzuconymi przez wulkan skałami. Są mniejsze ale wszędzie. Chwila postoju na zrobienie kilku fotek.
Przed samym hotelem tylko pustynia. Piach i równa skała.
Na środku tego stoi Tayka de Piedra Hotel.
Nie spodziewam się niczego dobrego. Dziwne, że tu coś jest. Rzeczywistość jest jednak gorsza. Brak interneru, telewizji, prąd z baterii słonecznych co chwila wyłączany. Kiepskie ogrzewanie, brak ciepłej wody.
Ja cieszę się, że mamy gdzie spać. Kobiety są w rozpaczy. Śpią we wszystkim co mają i nawet w moich rzeczach. A ja szybko usypiam oczekując następnego dnia, następnej przygody.
No comments:
Post a Comment