Sobota - 25 Sierpień
To już ostatni dzień. Nie zostało dużo i prawdę mówiąc niczego już nie oczekuję, bo wszytko ma być w przyspieszonym tempie. Po śniadaniu jeszcze jedna wyprawa w dżunglę. Tym razem pada deszcz. Siedzimy godzinę pod dachem i liczymy na przejaśnienie. Poprawia się trochę ale dalej kropi. Wszyscy decydują się na spacer. Zakładamy jednorazowe „worki” plastykowe i wyruszamy. Zwierzęta jednak pochowały się przed deszczem i oprócz widoków mokrych drzew, nic więcej nie oglądamy. Dochodzimy do kilku olbrzymich drzew, które w tej wycieczce sa najatrakcyjniejszym miejscem.
Na końcu spacer w błocie i przeprawa przez strumyki. I w taki sposób skończyłem tą wizytę. Teraz do pokoju przebrać się i spakować. Przed samym lunchem miła niespodzianka. Do miejsca w którym jemy, przyszedł Tapir. Są one bardzo rzadkie i trudne do zobaczenia a ten przyszedł sam do nas. Widać jednak, że to nie pierwszy raz. Wie, że może znaleźć tutaj coś do zjedzenia i się nas nie bał.
Po lunchu wsiadam na łódkę i odpływając żegnamy się z poznanymi tutaj ludźmi.
Płyniemy dużo szybciej adeszcz dalej pada. Niebo pokryte ciężkimi chmurami. Kilka fotografii.
Następnie to już formalności. Z łódki na samochód, z samochodu na samolot, z samolotu na samochód i jestem z powrotem w hotelu.
Od chwili powrotu do jakiejś cywilizacji na telefonie pojawiają mi si alarmujące wiadomości. Zostawiłem dziewczynom pieniądze ale nie bardzo dużo, bo miały kartę bankową i automat obok hotelu. Okazało się, że jak tam poszły, to karta została zablokowana. Albo coś źle zrobiły, bo po powrocie karta działała. Ale one zostały bez pieniędzy i wysyłały mi teksty, czy mogę im pomóc. Przynajmniej w takich wypadkach wiedzą jak bardzo potrzebny jest im mąż i ojciec.
Wieczorem szybko spać i oczywiście szybko wstać na samolot. Przelot do Peru i stamtąd do Nowego Jorku. Tak zakończyła się nasza podróż. Następna szpilka wbita w mapę świata, następny kraj skreślony z listy miejsc które chcę zobaczyć.
Troche smutno że koniec ale też przyjemnie wrócić do swojego miejsca. A ja mam jeszcze tą przyjemność, że mam tygodnie pracy nad zdjęciami i filmem z naszej podróży. I ta myśl, że minie trochę czasu a będzie można organizować coś nowego.
No comments:
Post a Comment