Wiele razy pisałem o naszych związkach zawodowych i idiotycznych przepisach, które ograniczają możliwosci szybkiego budowania i zwiekszają koszty tych budów do astronomicznych wysokości. Ten cyrk jednak jest coraz większy i jest to lawina nie do zatrzymania. Kiedyś musi zakonczyć się katastrofą.
Wydarzenia z ostatnich dni.
Pierwszy wypadek zdarzył się dwa lata temu. Jeden z moich stolarzy przeciął sobie rękę. Dość poważnie. Ale kości nie uszkodzone. Oczywiście poszedł do szpitala. Wszystkie koszta pokryte zostały przez ubezpieczenie i naszą firmę. Tak jak powinno być. Ponieważ były uszkodzone mięśnie, nie mógł on powrócić natychmiast do pracy. W takich wypadkach firma w której pracował musi mu wypłacać pensję (okolo 40 procent tego co zarabiał) i dostaje państwową zapomogę. Tak przesiedział 1.5 roku. Za każdym razem, kiedy dzwoniliśmy, czy może wrócić do pracy odpowiadał, że lekarz mu jeszcze nie pozwala. Muszę wspomnieć, że był on widziany wiele razy jak zażywał narkotyki i pił. Taka sytuacja, nie muszenia chodzenia do pracy i dostawania zarobków bliskich tego jakie miał pracując jest idealna dla podobnych do niego. Kilka miesięcy temu, zaczeliśmy kontaktować się z lekarzem i wreszcie wydał opinię, że może on wrócić w lutym do jakiejś lekkiej pracy, lub w marcu do normalnej. Zawiadomiliśmy jego, że chcemy żeby pojawił się w pracy ale natychmiast zjawiła się żona i krzycząc oskarżała nas, że chcemy go z powrotem, żeby przewać zapomogę i potem natychmiast wyrzucimy go z pracy i odmowiła jego powrotu. W marcu nie miał wyjścia. Gdyby odmówił, stracił by wszystko i nie miał pracy. Kiedy powrócił, na wszelki wypadek dałem mu lekką robotę. Wyciągał gwoździe z używanych desek. Pracował tak kilka tygodni. Pewneg dnia, nie pojawił się w pracy. Po dwóch dniach dowiedzieliśmy się, że w weekend miał atak serca. Nikt się nie dziwił, bo facet naprawdę o siebie nie dbał. Otyły, pił, narkotyki. Muszę wspomnieć, że w dniu kiedy uszkodził sobie rękę, też był naćpany.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że jego prawnik, podaje nas do sądu. Powód? Praca, jaką mu daliśmy po powrocie, czyli wyciąganie gwoździ, spowodowała tak wielki stres, że przez nią dostał ataku serca. Teraz chce miliony dolarów, bo będzie się bał wrócic do jakiejkolwiek innej.
Wkurząjace jest to, że niestety jest wielu, którzy wiedząc o takich sytuacjach, będzie argumentowało, że nie ma w tym nic złego. Że powinniśmy pomagać ludziom poszkodowanym, że należy mu się rekompensata. Fakty, że używał narkotyki jak miał wypadek się nie liczą. To że leniwy, to nasze oszczerstwa. To że nie dbał o siebie i teraz zwala na innych, to normalne oczernianie biednych ludzi przez kapitalistów.
Wypadek drugi. Inny stolarz, pracując dwadzieścia lat temu w innej firmie, spadł z drabiny i się potłukł. Podobnie jak u nas był jakis czas w identycznej sytuacji. Dodatkowo ta firma dała mu 10000 dolarów na pokrycie różnych wydatków. Wrócił do nich a potem pracował w kilku innych firmach. Następnie był ze mną przez 10 lat. Miał on poważną cukrzycę. I to był główny powód, że sześć lata temu przestał pracować. Teraz dowiadujemy się, że ustalono powód odejścia z pracy. Przez wypadek z „poprzedniego wieku”. Prawo jest takie, że wszystkie firmy w których pracował po wypadku, czyli w większości nasza, muszą się złożyć i zapłacić mu za te sześć lat bez pracy!!
Ponownie. Nikt nie bierze pod uwagę, że on ma cukrzycę i to był powód odejścia. Nie ważne, że dostał pieniądze od tamtej firmy. Nie ważne, że pracował po tym wypadku 20 lat. Nie ważne, że ma pełną rentę i państwową zapomogę. Ważne, że jemu się należy więcej i kogo to obchodzi kto zapłaci. Przecież burżuje są bogaci i co im to zaszkodzi, kiedy dadzą mu trochę pieniędzy. Przecież mają ich za dużo.
Tutaj wkurzam ponownie wszystkich kochających socjalizm. Bo to jest idealny świat. Może inaczej. Socjalizm nie jest idealny, bo to utopia. Idealny jest kapitalizm z socjalistycznymi prawami. Wtedy mamy kogo obwiniać o nasze problemy i kazać im się dzielić z nami swoimi pieniędzmi. Wtedy znajdziemy luki żeby nic nie robić a dalej dobrze zarabiać. Wtedy każdy nasz problem, może być rozwiązany przez obwinianie obrzydliwych kapitalistów. Nie zdając sobie sprawy, że gdzieś tam jest granica, która kiedyś zostanie przekroczona. Bo jaki będzie sens, że ktoś z pomysłami, energią, poświęceniem, włoży wszystko co ma w ryzyko założenia firmy. Ryzyka które po latach, mogą przynieść rezultaty lepszego życia. A może też stracić to co ma. A jak już to zdobędzie, to będzie musiał rozdać tym, co nigdy w życiu nic nie zrobili. W szkołach powinni przestać nagradzać tych zdolnych. Przecież Ci którzy się nie uczą i opuszczają lekcje w szkole, też mają swoje prawa. Nie każdy musi być zdolny. Stopnie powinno się dzielić tak, żeby każdy miał podobne. No może ten zdolny powinien mieć czwórki a ten nieuk, trójki plus. I byłoby fajnie!