Wiele rzeczy można ująć na taśmie filmowej ale niektóre są niemożliwe bez specjalnego sprzętu. Kiedy byliśmy nad Grand Canyon, próbowałem ustawić dziewczyny, żeby złapać je i całość kanionu. Było to niemożliwe. I wtedy zauważyłem jak obok mnie facet miał drona i pięknie robił sobie zdjęcia i film, tak właśnie jak ja próbowałem. Przez długi czas decydowałem się i wreszcie postanowiłem dostać tą zabawkę.
Miałem ją już kilka tygodni, ale nie miałem możliwości wypróbowania. Okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Jest tam wiele funkcji i wiele niezrozumiałych. Naczytałem się, namęczyłem i wreszcie chciałem wypróbować, ale i to stało się niemożliwe. Po prostu przez pogodę. Cały czas bardzo wiało.
Dzisiaj wyszedłem na pierwszy lot. I ponownie, okazało się to trudne. Włączało mi się wiele światełek. Kalibrowanie kompasu, kamery i wielu innych funkcji to ból głowy. I wreszcie wystartowałem. Niestety kilka minut i wleciałem w drzewo. Nie miałem włączonych sensorów, które miały wyczuć przeszkody i zatrzymać drone. Spadł on na ziemię i dalej się kręcił. Bałem się, że go stracę i chciałem natychmiast podnieść. Jedno ze śmigieł przecięło mi głęboko palec. Dopiero po chwili go wyłączyłem, ale dwa śmigła rozpadły się na kawałki. Na szczęście to jedyna szkoda. Miałem też zapasowe.
Po wymianie i sprawdzeniu sprzętu wyleciałem jeszcze raz, tym razem na zewnątrz domu.
Film nie jest ważny. To po prostu próba latania i to bardzo ostrożna, bo trochę się bałem. Nauczenie się sprawnego latania i kontrolowania kamery musi potrwać. Fajna jest jakość filmu. Pierwszej klasy. Tutaj wkładam przerobione na gorszą, bo blog mój nie pozwala na film dużej wielkości.
No comments:
Post a Comment