Wesela w Nowym Jorku to pościg w pokazaniu się przed znajomymi. Każdy to robi i trudno nawet się od tego wykręcić, bo wszyscy inni pomyśleli by że się jest sknerą, skąpcem. Wesela i pogrzeby to najlepszy biznes. Normalnie kupisz wiązankę kwiatów za 20 dolarów, ale ta sama, z dodatkową kokardką będzie Cię kosztować 100 dolarów na wesele.
Planowanie zaczyna się od sali na przyjęcie. Jest ich bardzo dużo, ale różnej klasy. Jeżeli chce się zamówić na sobotę i np. latem, to nieraz trzeba czekać trzy lata. Tak było z moim kolegą z pracy. Wariactwo. Ja bym nigdy nie doczekał się swojego wesela. Miejsca te są naprawdę wymyślne. Byliśmy już na wielu tej najlepszej klasy. Wspomnę, że koszt takiej imprezy (przeważnie 120 do 150 osób) wynosi od 60000 do 100000 dolarów. I nie są to wesela milionerów. Byliśmy na weselu Polki z Rosjaninem, gdzie po salach kręciło się pełno postaci z czasów Baroku. Ubrani w piękne stroje, podawali przystawki, napoje, stali przy drzwiach etc. Na innym włoskim, na stolach z jedzeniem leżały nagie kobiety (oczywiście wszystko ważne przykryte dekoracjami), pomalowane na złoto i przystrojone pięknymi złotymi dodatkami. Są sale w których para młoda wjeżdża w efektowny sposób. Jedna pojawiła się w pięknej otwartej, udekorowanej kwiatami windzie, w samym centrum sali tanecznej. Otworzyła się podłoga i stamtąd wynurzyła się w oparach wodnych ta winda.
Inny kolega miał salę, gdzie ze ściany wynurzały się schody. Wyjechały do końca sali , około 30 metrów. Na końcu stała para młoda. Zeszli nimi do samego stołu przy którym mieli siedzieć i schody zniknęły w ścianie.
Druga część to muzyka. Przeważnie będzie to zespół lub DJ. Ale są często dodatki. Kilka lat temu na włoskim weselu u kolegi z pracy (Włoch z pochodzenia) na balkonach w salach gdzie się jadło śpiewała piękne włoskie piosenki grupa mężczyzn. Inni mają wykonawców muzyki klasycznej, lub folkloru np. grupa Meksykanów.
Jedzenie. Dla wielu najważniejsza część. Wielokrotnie przesadzone. Wiele lat temu, ponownie na włoskim weselu, sala z ciastkami i deserami miała długość, może 30 metrów. Po dwóch stronach stały stoły, jeden przy drugim i pokryte były talerzami z tymi delicjami. Gdybym wziął tylko po jednym z każdego rodzaju to mógłbym się wyżywić tym przez cały tydzień.
Co jest jeszcze u nas ciekawe. Mamy okazje być na różnych etnicznych weselach. Włoskie, Greckie, Rosyjskie, Polskie, Karaibskie, Afrykańskie i wiele inych. Nie zawsze może się to podobać. Np. byliśmy na weselu kolegi z wysp Karaibskich a jego małżonka była z Afryki. Trochę nas wymęczyli. Nie podali jedzenie i picia aż do momentu przywitania wszystkich ważnych osób. Na czym to polegało. Osoba przy mikrofonie mówiła jakąś historię o danej osobie i po tym wchodziła ona na salę w rytmie Afrykańskiej muzyki. Wyglądało to zabawnie, takie przytupywanie, kołysanie sie do rytmu. Za nią dołączali się wszyscy co ją znali. Obchodzili salę i siadali przy stole. Następna osoba. Trwało to chyba z godzinę. W tym czasie biedna para młoda stała na zewnątrz budynku a była to pełnia lata. Jak weszli to byli zalani potem.
Jak podali jedzenie to rzucilismy się głodni. Ale tam był kurczak z białym ryżem, kurczak z żółtym ryżem, kurczak z ciemnym ryżem i ryba z ryżem. Wziąłem rybę i nie dało się tego zjeść bo była tak pikantna.
Wracam do ostatniego wesela. Włosko - Greckie. To jest nieraz problemem u nas. Goście na sali to biali, czarni, orientalni, każdy rodzaj. I każdy lubi inną muzykę. Trudno wszystkich zadowolić. Najgorzej jednak jak i para młoda jest mieszana. Grecy siedzieli obok nas. Nie tańczyli przy żadnej muzyce. Dopiero jak zagrali ich (nie do tańczenia muzyka) to wszyscy wypadli na salę. Ale byli już tak podpici, że tylko porozlewali wino na całej podłodze i dużo nie potańczyli. Skończyła się Grecka, zaczęła sie włoska i wszyscy się już bawili razem. Oczywiście oprócz Greków.
Sala była bardzo ładna, ale bez żadnych wymyślnych dodatków. Jedzenie bardzo smaczne.
Szczególnie „cocktail hour„. Jest to godzina przed rozpoczęciem zabawy. Wszyscy mają czas się poznać, trochę wypić i zjeść bardzo dużo. Było tu wszystko. Ryby, krewetki, raki, małże. Każdy rodzaj mięsa i włoskie pasty. Nie było możliwości nie znaleźć coś dla siebie. Najedliśmy się tak, że jak podali główne danie to nie mogliśmy zjeść do końca. Desery jednak były jeszcze lepsze. Wieśka zatrzymała się przy fontannie z ciepłej czekolady. Można tam było wstawić co się chciało nadziane na patyczkach i później zjeść ale już oblane czekoladą. Też sobie dobrze podjedliśmy.
Kilka zdjęć. Tak wyglądała główna sala.
Para młoda.
Rodzice pani młodej
I niektórzy z moich pracowników, których było na weselu chyba z 20-tu.
Wiesia
No comments:
Post a Comment