Po fatalnym piątku, przyszła
sobota. Postanowiłem jeszcze raz spróbować naprawić jacuzzi. Znów mordercze
przesuwanie.
Zdjąłem całą izolację i znalazłem pękniecie.
Niestety. Tym razem nie uda mi się naprawić. Pękła część, której nie mogę
dostać. Specjalna rurka z której odchodzi sześć mniejszych.
Zdążyłem podjechać do specjalistów i powiedzieli że wpadną w środę i spróbują
naprawić. Zmarnowałem następny dzień, ale jest nadzieja, że może się uda.
W niedzielę postanowiłem na
całkowity relaks. Wziąłem Elaine i pojechaliśmy do Ewy i Georga na basen. Wpadło
też kilku innych znajomych. Wiele razy wspominałem o nim i jego posiadłości, bo
trudno to nazwać domem. Niestety planują go sprzedać. Nawet oni są zmęczeni
podnoszącymi się co roku podatkami na domy. Trudno im się dziwić. Za swój płacą
co roku 95,000.00 dolarów. Nie mówiąc o innych kosztach utrzymania tego
olbrzyma.
Zaproponowałem im, żeby dołączyli do akta sprzedaży dodatkowy punkt,
w którym będziemy mieli wstęp na basen kilka razy w roku.
Basen jest podgrzewany,
tak że w każdym dniu jest idealna
temperatura. Zresztą na zdjęciach widać, że jest tam naprawdę przyjemnie.
Ewa z Elaine
Kilku panów nie korzystało dużo z
tych przyjemności ale woleli oglądać mecze piłki nożnej. Też w bardzo wygodnym
miejscu.
Ewka przygotowała trochę jedzenia
na lunch. Przyjemnie jest coś robić w takiej kuchni.
Wróciliśmy po południu. Elaine miała
trochę nauki. Ja zakończyłem swój dzień w ogrodzie, który w tamtej chwili wyglądał
na bardzo, bardzo mały.
No comments:
Post a Comment