Monday, December 8, 2014

Włamywacz


   Zacznę od historii z moim prywatnym Arsene Lupin (nie wiem czy ktoś to jeszcze pamięta. Francuski gentelman włamywacz). Ten murzyn nie daje za wygraną. Wczoraj w nocy znów się włamał. Tym razem trochę mniej szczęśliwie. W czwartek i piątek miałem ludzi, którzy pracowali przy założeniu nowych okien, wzmocnieniu krat w naszych biurach. Nie zdążyli skończyć wszystkiego i zostały im trzy okna. Murzyn zaczął od okna które było wzmocnione, ale po uszkodzeniu części kraty, nie mógł się przebić. Znalazł więc to nieskończone i przez nie przedostał się do biura. Alarm zadziałał i firma obsługująca ten system zadzwoniła do głównego inspektora informując go o włamaniu. Kiedy ten otworzył biuro, murzyn tam jeszcze był. Na szczęście nie zaatakował inspektora, tylko zaczął uciekać. Oczywiście jedyną drogą ucieczki było to wyłamane okno. I tu pomogła nam pułapka którą założyłem. Wokół biura a szczególnie od strony płotu przez który się zawsze przedostawał, założyłem zwoje drutów. I to nie tylko kolczastego ale jak my nazywamy żyletkowego. Na drutach są metalowe części, które są bardzo ostre i jest ich bardzo dużo. W pośpiechu, przedostając się przez te druty, musiał się bardzo pociąć. Znaleźliśmy dużo krwi a nawet jedną z tenisówkę, zawieszoną na drucie. Pól godziny później, policja dostała telefon ze szpitala. Zgłosił się tam ktoś, kto powiedział że został postrzelony, ale lekarz stwierdził, że to nie ma nic wspólnego z kulą pistoletu. Wygląda na to, że to nasz Arsene. W tej chwili jest pod ochroną policji i sprawdzają DNA, z krwią znalezioną na miejscu wypadku. Może wreszcie ten koszmar z włamaniami się skończy. A przy okazji cieszy mnie, że zadałem mu trochę bólu. To jest ta gorsza strona człowieczeństwa, która mi w tym wypadku nie przeszkadza.
       To nie jedyna zła wiadomość w ten poniedziałkowy poranek. Trudno mi było dojechać dziś do pracy, bo autostrada w miejscu mojej budowy była całkowicie zamknięta. Wszyscy musieli zjeżdżać na ulicę. Okazało się, że był wypadek siedmiu samochodów. Dwoje ludzi zginęło, reszta w szpitalu. Musieli rozcinać samochody, żeby wydobyć ciała.
    Pierwsza moja myśl, to że powodem było coś z mojej budowy. Zaraz po otworzeniu autostrady udałem się w to miejsce ale na szczęście wszystko z mojej strony było w porządku. Powodem musiał być jakiś błąd kierowcy.
      Mam dwie maszyny pracujące na górze. Operator jednej się spóźnił dwie godziny. W momencie kiedy zaczął pracować, druga maszyna stanęła z powodu uszkodzenia jej części. Dopiero po czterech godzinach zaczęliśmy pracować w normalnym tempie.
       Także wiadomości z mojej nocnej zmiany nie były radosne. Pracujemy na torach kolejowych. Tam możemy dojechać specjalnym pojazdem, który jest ciężarówką, ale ma także dodatkowe koła i wjeżdżając na tory może je zmienić i poruszać się po nich. Możemy pracować tylko w określonych godzinach i nigdy nie wiadomo ile ich będziemy mieli. W czwartek w nocy pracowaliśmy tylko 2,5 godziny. Zaznaczam, że ja musze wszystkim płacić 8 godzin. W piątek nie dali nam nawet minuty. Po spędzeniu czterech godzin w oczekiwaniu, odesłani zostali do domu.         Nie mam pojęcia jak będę mógł skończyć tą pracę w terminie, kiedy zamiast 8 godzin, średnio pracujemy dwie.
    Jedyna dobra wiadomość, to  że w niedzielę nie padało i skończyłem świąteczne dekoracje na zewnątrz domu. Na szczęście bo od jutra ma padać codziennie przez cały tydzień.
      I jak tu nie wpaść w chroniczną depresję? Kiedyś to jeszcze chciało mi się wyskoczyć do baru na drinka a teraz i tego mi się nie chce. 

No comments:

Post a Comment