Zacznę od krótkiej informacji. Dzięcioł wrócił!
I więcej na ten temat nie napiszę, bo nie chcę się denerwować.
Jak już wspominałem, skończyłem świąteczne
dekoracje domu na zewnątrz. Zrobiłem kilka zdjęć, które załączam.
Wczoraj odbyła się impreza z okazji urodzin
Gubernatora Stanu Nowy Jork, Andrew Cuomo. Musiałem się urwać trochę z pracy,
żeby wrócić do domu, przebrać się i dojechać na Manhattan. Problem jest z
tym, że nigdy nie wiadomo jakie będą korki. A złośliwość losu jest taka, że jak
wyjedziesz wcześniej, to drogi są puste i jesteś za wcześnie. Niestety, jak
wyjedziesz na czas, to zawsze coś się dzieje i dojeżdżasz spóźniony. Ja jednak
zawsze wolę tą pierwszą opcję. I tak się stało wczoraj. Dobiłem na miejsce godzinę
przed czasem. Na I-phonie znalazłem pobliski parking i tani, bo tylko 20 dolarów
za zaparkowanie. Pogoda dopisała i było
bardzo ciepło jak na te porę roku, więc wykorzystałem to i przeszedłem się po
okolicy.
Miejsce w którym mamy imprezę urodzinową
jest bardzo sławnym . Nazywa się Roseland.
Powstało w 1919 roku i pomieścić może około 1000 osób jeżeli ustawione są stoły, a do 2500 osób jeżeli są koncerty.
Powstało w 1919 roku i pomieścić może około 1000 osób jeżeli ustawione są stoły, a do 2500 osób jeżeli są koncerty.
W tym
miejscu tańczyły i śpiewały takie sławy jak Fred Astair, Louis Armstrong, Ella
Fitzgerald i wielu innych. Przez wiele lat był jednym z głównych miejsc gdzie
można było bawić się na balach przy muzyce Tommy Dorsey czy Glen Miller Band.
Kiedy w latach siedemdziesiątych, wszystko zmieniało się na dyskoteki, miejsce
to pozostało jednym z nielicznych, gdzie organizowano tradycyjne bale. Ostatnio,
z powodu braku chętnych na takie imprezy, wynajmowane jest na prywatne gale a
także służy jako hala koncertowa i można tu obejrzeć i usłyszeć takie sławy jak
Madonna czy Lady Gaga. Zlokalizowana na 52-iej Ulicy, miedzy Alejami 8 i 9.
Poszedłem więc na krótki spacer i idąc Szósta
Aleją, zrobiłem kilka zdjęć z tegorocznych dekoracji.
Tak dostałem się do Rockefeller Center,
gdzie dzisiaj ma być oficjalne zapalenie świateł na choince. Było tam bardzo
ciasno i dużo barykad, bo przygotowywali się do tego ważnego dla Nowego Jorku
wydarzenia. Choinka oczywiście jeszcze bez oświetlenia. Wszędzie grupy ludzi
wyczekujących na pojawienie się znanych osobistości. Niektórzy dokładnie śledzą
kto ma się pojawić i są tacy, którzy czekają tam wiele godzin, lub nawet cały
dzień, żeby być blisko. Nie zdziwiłbym się, że Ci za barykadami ustawili się
już dzień przed tym i będą tam stali całą noc i dzień. Może wymieniając się ze
znajomymi. I znów cyknąłem kilka zdjęć, choć trudno było ująć całość, bo
wszędzie stał sprzęt (głośniki, światła, kamery) i blokował widok.
Kiedy doszedłem do Time Square, zadzwoniła
Wiesia i musiałem zawracać, bo ona właśnie dojeżdżała do Roseland. Kilka zdjęć
i powróciłem
na 51-ą ulicę. Jak zwykle, kiedy pojawiają się politycy, naprzeciwko Roseland,
została zorganizowana akcja protestacyjna. Tym razem nie przeciwko
Gubernatorowi, tylko wykrzykująca hasła i szukająca wsparcia Cuomo o
zablokowanie szczelinowania
hydraulicznego, czyli pozyskiwania gazu ziemnego z łupków. Napisy i okrzyki
rodzaju więcej organicznych farm, Gubernatorze! Pomóż zablokować wydobywanie
gazu towarzyszyło mi do momentu kiedy zjawiła się Wiesia.
Na szczęście przechodzący ludzie w większości traktowali ich za takich co nie mają nic innego do roboty i było wiele komentarzy jak: idźcie do domu i nie zakłócajcie spokoju, lub dużo mocniejsze.
Kiedy weszliśmy do środka, zaskoczył mnie
brak security. Nie było żadnego sprawdzania toreb i łatwo by było przenieść
broń, jeśli znalazł by się jakiś wariat. Już wewnątrz, po dostaniu drinka, spotkałem
mojego szefa, Peter Tully. Oczywiście, tak jak ja, on nie jest demokratą, ale w świecie
polityki, nie zawsze to się liczy, ale to kogo się zna i gdzie można to
wykorzystać. On zna Cuomo od bardzo dawna i wspierał go wielokrotnie finansowo.
Jego stolik był jednym z pierwszych przy estradzie.
Ogłoszono, że impreza ma się zacząć i udaliśmy się do naszego stołu, numer 59. Tam były cztery osoby z Wiesi firmy i jeszcze dwie kobiety. Jedna z biura projektowego a ta druga psycholog. Współczuje tym, którzy musza się u niej leczyć. Nieprzyjemna, cały czas na telefonie testowała, nie uśmiechnęła się nawet raz. Może sama powinna się leczyć.
Ogłoszono, że impreza ma się zacząć i udaliśmy się do naszego stołu, numer 59. Tam były cztery osoby z Wiesi firmy i jeszcze dwie kobiety. Jedna z biura projektowego a ta druga psycholog. Współczuje tym, którzy musza się u niej leczyć. Nieprzyjemna, cały czas na telefonie testowała, nie uśmiechnęła się nawet raz. Może sama powinna się leczyć.
Pierwszą częścią był krótki film o
karierze politycznej Cuomo, następnie ktoś z jego grupy ludzi (ja ich nie znam,
bo nie z mojej partii) powiedział kilka słów i zaprosił Billy Joel na scenę.
Występ był dość krótki, jeśli miał by być
to koncert, ale wystarczający na taką imprezę. Zaśpiewał on 7 ze swoich najważniejszych przebojów. Nawet jeden z nich został przerobiony i słowa dostosowane do
urodzin gubernatora. Znów kilka zdjęć. Wszystkie dzisiejsze zdjęcia, nie są
najlepszej jakości, bo nie byłem pewien czy można będzie fotografować i nie
chciałem się pojawiać tutaj z moimi obiektywami i lampą błyskową.
Zaraz po Joel, wyszedł sam Cuomo i znów
kilka słów, bardzo krótko. Tym nie byłem bardzo zainteresowany, ale muszę
przyznać, że jest on jednym z demokratów, z którymi nie mam wielkich problemów.
Czyli najlepszy z najgorszych.
Poszlibyśmy
po tym do domu, ale byliśmy głodni, bo nie było czasu zjeść coś przed imprezą,
czekaliśmy więc na obiad. Trochę to trwało. Wreszcie podali nam kawałek
kurczaka z kilkoma malutkimi warzywami. Trudno powiedzieć co to było, bo było
tak małe, że nie mogłem poznać. Ha, ha.
Szybko uporaliśmy się z tym
„wspaniałym” obiadem i natychmiast po tym wyszliśmy.
Odebranie samochodu i powrót przeszedł bez żadnych problemów i już w domu, spokojnie wypiliśmy cappuccino i oczywiście zaraz potem poszliśmy spać.
Odebranie samochodu i powrót przeszedł bez żadnych problemów i już w domu, spokojnie wypiliśmy cappuccino i oczywiście zaraz potem poszliśmy spać.
Tak sobie pomyślałem. Może
nie mamy pieniędzy, sławy. Ale jak ja mam urodziny, lub jak robię imprezę, to
jestem wśród swoich bliskich, przyjaciół. Wszyscy się dobrze bawią, nie udają
przed sobą kto jest kim i kogo zna. Swobodnie, każdy robi co chce. A w tym
innym świecie? Czy tak naprawdę on wie, kto jest jego przyjacielem? Czy to
tylko ludzie, którzy chcą go wykorzystać. Zawsze
ktoś kogoś obserwuje, nikt nie jest naturalny. Wszystko sztuczne i smutne.
Myślę że nie chciał bym się zamienić. Chociaż?
Może tak na jakiś czas?
Pomimo słuszności Twoich spostrzeżeń dotyczących sztuczności takich "politycznych" urodzin, nie można mieć żadnej pewności do intencji własnych gości. Jakiś czas temu naszła mnie refleksja na podobny temat, oczywiście należy ją potraktować z przymrużeniem oka, bo to tylko moje przejaskrawienie tematu:
ReplyDeleteU...rodziny!
Urodziny minęły. Rodzina, prezenty,
uchlałem się jak... Polak, wszak nie jestem święty.
Kolega, co zawitał "na kielicha" do mnie,
Wypił tylko piw kilka i kielicha. Skromnie.
Potem znów to powtórzył, bo powtórki lubił,
i wracając do siebie, torbę sobie... zgubił.
Wnuczek kubek mi wręczył, z dedykacją, śliczny,
A to treść dedykacji, wpis wprost idylliczny:
Kochany dziadku, przyjmij te życzenia,
i wiedz, że me serce nigdy się nie zmienia.
Miły brzdąc i życzenia, ale gdy podrośnie,
będzie na listonosza się patrzył zazdrośnie,
z emeryturą dziadka zgra się czas wizyty,
jak już groszem mu sypnę, będzie wciskał "kity",
że ma dużo zadane, że bardzo się śpieszy,
dziadek pojmie, lecz każda z wizyt go ucieszy.
Bo, to miłe, że ma się rodzinę w około,
odwiedzą, życzą zdrówka, robi się wesoło,
Są malkontenci, co chcą z rodziną na zdjęciu,
dla mnie, to biedni ludzie, w tym swoim odęciu.
Synowie i synowe, rodzice i wnuki,
Czy, to jednak z miłości, czy sztuka dla sztuki?
Nie chcę chyba znać prawdy, starczą mi złudzenia,
oby nadal tak było, niech się nic nie zmienia!