Ostatni pełny dzień w Turcji. Po opuszczeniu hotelu, zatrzymujemy się w porcie, gdzie wsiadamy na prom. Płyniemy po Bosforze, który rozdziela Europę i Azję. Widać stąd dobrze, jak pięknie położony jest Stambuł. Obie strony rzeki to wzgórza. Wygląda to imponująco, bo można obejrzeć całe zabudowanie miasta, gdzie przy płaskim terenie byłoby to niemożliwe. Powoli przesuwają się przed nami pałace, zamki, hotele i zwykłe domy tych co tu mieszkają. Po przepłynięciu pod drugim mostem, zakręcamy i oglądamy drugą stronę miasta po, azjatyckiej stronie.
Po tej godzinnej wycieczce, wracamy na ląd i udajemy się do drugiego z ważniejszych muzeów chrześcijańskiej historii. Holy Savior of Chora, czyli Kościół Swietego Zbawiciela na Chorze, co znaczy na zewnątrz. Tak się nazywał bo znajdował się on poza murami miejskimi.
Wszędzie zobaczyć można kolorowe mozaiki na marmurowych podłogach i ścianach. Wykonane są z drobnych kamyków w różnych kolorach tak dokładnie, że z daleka wygląda to jak obraz namalowany pędzlem. Nie jest to duża świątynia, ale zachwyca pięknem tych dzieł, które przedstawiają całą historię naszej religii. Od urodzenia Matki Boskiej aż do jej śmierci. Z tym związana jest jedna z ważniejszych mozaik.
Znajduje się nad drzwiami wejściowymi i przedstawia śmierć Marii. Leząca Maria, wokół jej łoża stoją apostołowie i aniołowie a w centrum Jezus trzyma niemowlę (symbol duszy Marii). Całość jest kolorowa ale centrum skąd wychodzi Jezus jest szara, to tamten świat, tylko Jezus jest w kolorze, bo wyszedł na nasz świat, żeby przyjąć dusze Marii. Przechodzimy od mozaiki do mozaiki i przewodniczka opowiada nam historie związane z każdym z tych dzieł. Cześć informacji przekazana przez te mozaiki związana jest z Biblią a część z historii przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie.
Ciekawostką, jest mozaika trzech kapłanów. Elaine zauważyła bardzo duże podobieństwo do współczesnego artysty Klint. Uznawany jest za nowatora w swojej dziedzinie. Malował tak jak nikt inny. Elaine uważa, że może on też to widział i dało mu to pomysł na jego obrazy. Pokaże te mozaiki i jedno z dzieł Klinta.
Zaraz po wyjściu z kościoła, zatrzymujemy się w pobliskiej restauracji na pizzę i herbatę. Siedząc tam na świeżym powietrzu, oglądamy mury kościoła Chory, bo jesteśmy obok niego.
Szukamy naszego samochodu i jedziemy do ostatniego zaplanowanego miejsca w Turcji. Bazar z przyprawami, ziołami.
Podobny do wczorajszego, ale tutaj wchodzi się do korytarzy wypełnionymi zapachami. Znaleźć tu można wszystko co potrzebne dobrej kucharce i więcej. Herbaty o każdym smaku. Kupiliśmy kilka z nich. Jedna jest niesamowita. Jest to kwiat jaśminu. Mała kulka zamkniętego kwiata. Po zalaniu gorąca woda, kwiat się rozwija. Nie dość ze dobrze smakuje to i pięknie wygląda. Przechodzimy obok straganów ze wszystkimi możliwymi przyprawami, od zwykłych jak papryka czy pieprz do orientalnych jak imbir, szafran, gałka muszkatołowa, etc. Podoba mi się, bo lubię takiego rodzaju zapachy.
Znaleźć tu można także rożnego rodzaju słodycze, suszone owoce, mydła i inne przeróżne cudeńka. Niestety to już koniec. Musimy wracać do hotelu.
Po drodze mijamy setki policjantów ustawionych szpalery albo czekających w autobusach. Przygotowani są na ogłoszone protesty przeciwko możliwej wojnie w Syrii. Na razie wszystko przebiega spokojnie i pokojowo. Zegnamy się z naszą przewodniczką i wracamy do pokoju.
Wychodzimy jeszcze raz na spacer. Znajdujemy Starbuks i pijemy dobrą kawę. To jest jeszcze jedna rzecz która mnie zaskoczyła. Myślałem ze tutaj będą mieli dobrą kawę (zawsze mówi się kawa po Turecku, czyli jakiś specjał), ale kawa w większości jest fatalna. Herbaty przepyszne, ale miło jest wypić dobra kawę w Starbucks.
Poniedziałek – 2 Wrzesień
Koniec, trzeba wracać. Kilka myśli na podsumowanie tej wycieczki.
Najpiękniejsze tereny to niewątpliwie Kapadocja. Ludzie tam też byli bardzo mili. Czysto, wszystko zadbane. Turcu zaskakują wychowaniem i uczynnością. Pamukalle trochę zawiodło, bo spodziewaliśmy się moczenia w tych pięknych, naturalnych zbiornikach, ale jak wspominałem, zmienili przepisy i teraz jest zabronione. Stambuł to już inna Turcja. Miasto jak każde, dzieli się na piękne, czyste z zabytkami i te brudniejsze, gdzie ludzie meczą Cię, natrętnie wciskają cos do zakupu, wciągają do każdej mijanej restauracji. To męczy i trzeba przed tym uciekać. W wielu miejscach, nie czuję się bezpiecznie. Powietrze w Stambule jest zanieczyszczone. Oddycha się częściowo spalinami, choć nie tak strasznie jak np. W Casablance. Jeździć samochodem bym się bał. Kierowcy są bardzo agresywni. Dużo trąbią, każdy się wciska bez ostrzeżenia. Chcesz czy nie, musisz mu ustąpić. Trąbienie i krzyki z okien samochodów to normalka. Mało świateł regulacji ruchu na skrzyżowaniach, więc trudno przejść przez ulice. Ludzie ubierają się tak jak w innych krajach i nie jest to kraj arabski, chociaż 99 procent Turków to muzułmanie. Widzi się trochę ludzi w typowych muzułmańskich strojach, zakrytych twarzy, ale jest to mały procent. Mało tego. Po rozmowach, domyślamy się, że oni arabów raczej nie lubią. Turcy mają dużo więcej kultury.
Mamy kilka godzin do wyjazdy na lotnisko. Oddajemy nasz pokój, zostawiamy walizki w portierni i udajemy się na ostatnie godziny zwiedzanie okolic, jednak z myślą pożegnania się z tym krajem i powrotu do naszego domu.
No comments:
Post a Comment