Cieszyć się, czy się
nie cieszyć, O to jest pytanie? Następne urodziny i zastanawiam się czy
w moim wieku mam być z tego powodu zadowolony? Może kiedy się obchodzi 100 lat jest powód, bo
pobiło się wszystkich innych ale teraz to każdy rok przybliża nas do
nieuniknionego. I chociaż liczymy się z tym, że zostało nam dużo ze złotych lat
dostojnego wieku, to jednak wiele rzeczy może się zdarzyć. To tak jak z
emeryturą. Powtarzamy: Już mam tej pracy dosyć, chciałbym odpocząć. To by
działało, jakby można odejść na emeryturę jako 50-latek, ale niestety trzeba
dociągnąć do emerytalnego wieku. Więc nie jestem pewien do czego się tak
spieszę.
Wracam do urodzin. Było ich już 57. W dziecięcym wieku to oczekiwanie na
prezenty. Prawdę mówiąc, w sytuacji gospodarczej komunistycznej polski i
naszych rodziców w tamtych czasach, nie było to nic imponującego dla dzieci.
Prezenty musiały być praktyczne. Można więc było dostać skarpetki, portfel etc.
Jak Tomek Wiśniewski dostał od ojca skrzyneczkę z narzędziami stolarskimi
(taka dla dzieci) to zostało mi dziś w pamięci, bo mu tak zazdrościłem.
Takie były czasy. To tak jak z ślubami. Ludzie dostawali nieraz te same
rzeczy od różnych gości a były to ręczniki, pościel. Potem musieli to
sprzedawać.
Później naszedł czas młodych lat. Tutaj nie liczyły się prezenty
ale impreza z kolegami. Nie były to imprezy z tańcami ale muzyka w tych czasach,
była ważna częścią naszego życia. Co pamiętam najwięcej z tego okresu?
Ciemne pokoje oświetlone czerwonymi żarówkami, muzyka Pink Floyd, Led
Zeppelin, Santana..... Alkohol kupiony w Peweksie za uzbierane przez cały
rok dolary. Przypomina mi się jaka wartość wtedy miały dolary. Kiedyś doszedłem
do fortuny i miałem 10 dolarów. Kupiłem za to jeansy Wranglera, paczkę
papierosów, butelkę wódki i jeszcze mi zostało. Jeszcze jedna ważna
rzecz, może najważniejsza to dziewczyny. Przecież to był czas, że zakochiwało
się kilka razy do roku. Za każdym razem przeżywało się je, tak jakby to było
pierwszy raz. Były też dziewczyny, które zmieniały nas jak rękawiczki.
Specjalnie jedna, która tylko w naszej klasie elektrycznej w ciągu kilku lat
zmieniła chyba z ośmiu z nas. Stwarzało to wiele problemów między nami. Jak
rzuciła jednego i zaczęła z nowym, to oczywiście poprzedni pokłócił się z następca,
ale natychmiast poprzedni porzuceni stawali się jego kolegami. Następna zmiana
i znów to samo. W końcu kiedy wszystkich nas rzuciła i przerzuciła się na
inna klasę, znów byliśmy w pełnej zgodzie. Najważniejsze urodziny w tamtych
latach to oczywiście osiemnaste. W klasie miałem kolegę o podobnym nazwisku.
Różniliśmy się tylko jedną literką. On Szymański i ja Szumański. Ale
urodziliśmy się w tym samym dniu. Bolek pochodził z Gniezna. Postanowiliśmy
spędzić te urodziny razem u niego w domu. Dojechałem do Gniezna autobusem i od
razu zaczęliśmy imprezę w jego pokoju. Co nam przyszło do głowy żeby pić wiśniówkę?
Może tylko to miał? Po wypiciu olbrzymiej ilości tego trunku, poszliśmy na
miasto i tam też zamówiliśmy wiśniówkę. Późno wieczorem wróciliśmy do domu. Tam
czekała jego mama. Kiedy zobaczyła w jakim byliśmy stanie, jej twarz zmieniła
się tak jakby to ona piła a nie my. Bolek dostał ręka w głowę z nakazaniem
natychmiast pójścia do pokoju spać a mnie wyprosiła. Nic nie mogłem poradzić
tylko doczłapałem się do autobusu i wróciłem do domu. Szybko dostałem się do łóżka
żeby przespać te zaburzenia w głowie i żołądku. Niestety. Na drugi dzień była
niedziela. Po tylko kilku godzinach snu, budzi mnie mama i każe wstawać do
kościoła. Nie mogłem jej tłumaczyć, że ledwie stoję na nogach. Grzecznie
ubrałem się i poszedłem do naszego kościołka. Niestety ból głowy i rewolucja w
żołądku nie miała dla mnie litości. Nogi mi się trzęsły, stanąłem wiec na
zewnątrz przy otwartych drzwiach. Tam próbowałem przestać mszę. Wytrzymałem do
momentu komunii świętej. W tym momencie ksiądz podniósł kielich i wymówił swoje:
I pijcie z niego wszyscy. Tego było dla mnie
za dużo. Zwymiotowałem się za drzwi kościoła i natychmiast poszedłem do domu
spać. Przez wiele następnych lat nawet zapach wiśniówki powodował mdłości i
zaburzenia.
Następny okres, już dorosłego człowieka to
tańce, zabawy i oczywiście niezastąpiony alkohol. Najpierw studia. W tym czasie alkohol dominował nad tańcami. Z
okresem mądrzenia i dorastania, sytuacja się zmieniała i zabawy stały się
ważniejsze. Jedna z tych imprez miałem w stanach na początku naszego pobytu.
Było to w czasach, kiedy mieszkałem w Astorii, Queens. Bawiliśmy się do samego
rana. Około 6 rano, kiedy zostało nas osiem osób, ktoś wpadł na pomysł, żeby
nie kończyć tego pięknego dnia i od razu pojechać na plażę. Wielkim zgodnym chórem
wszyscy się zgodzili. Wsiedliśmy w mojego Chevroleta, zaopatrzeni w dwa coolery
wypełnione lodem i butelkami alkoholu i w drogę. Dojechaliśmy na plaże Jones
Beach około 7 rano. Nikogo tam jeszcze nie było. Porozkładaliśmy koce i szybko
do następnych toastów. Było tego już trochę za dużo, wiec każdy po kolei padał
i przysypiał. Pamiętam jedno. Kiedy wyciągałem się na kocu, plaża była pusta.
Kiedy otworzyłem oczy, ta sama plaża, wypełniona była ludźmi. Szkoda, że nikt
nie zrobił nam zdjęcia. Ośmiu ludzi śpiących jeden przy drugim, czerwoni od
palącego słońca i od wypitego alkoholu. Butelki i kieliszki porozstawiana wokół
nas. Na twarzach przechodzących ludzi można było rozróżnić dwie reakcje.
Rozbawieni i śmiejący się, bo nasz obraz był powiedzmy tragiczny, lub wzburzeni
i zgorszeni. Też nie ma co się im dziwić. Wiadomo dlaczego. Natychmiast
obudziłem innych. Budzili się ze stękami i narzekaniami na ból głowy.
Natychmiast potem zwinęliśmy sprzęt i wróciliśmy do domu.
No i ostatnie lata. Nie robię już imprez.
Wole je robić z innych okazji. Nowego roku, Halloween i bez okazji. Nie lubię
jak wszyscy przychodzą i przynoszą prezenty. Lepiej jak ludzie przychodzą do
mnie bez zobowiązań i wydawania pieniędzy na nieraz nieprzydatne rzeczy. Urodziny
przeszły do rodzinnych celebracji. Z żoną i córką. Wyjście do restauracji,
szampan. To raczej wszystko.
Z tego wygląda, patrząc na to z
matematycznego punktu widzenia, że następny okres to ja sam przy stole, woda z
kranu, suchy chleb i przypominać będę sobie jak to było w innych okresach
mojego życia.Oczywiście tak źle nie jest. Zabawy dalej trwają ale urodziny nie są już tym najważniejszym dniem roku.
Dzisiaj są moje
urodziny. Nie potrzebuję żadnych prezentów. Wszystko co można otrzymać już
dostałem. Wspaniałą, kochającą rodzinę, wielu przyjaciół, zdrowie, dobrą pracę.
Czy można otrzymać lepszy prezent od moich?
Na zakończenie kilka zdjęć,
nie koniecznie z urodzin ale z różnych lat.
To jedyne zdjęcie kiedy byłem mały. Siedzę na dziadka kolanach.
Blondyn to ja. Ubrany w najnowszy styl majtek kąpielowych.
Początek szkoły średniej.
Zakończenie szkoły średniej.
Na studiach.
Pierszy rok w Stanach.
32-ie urodziny.
37-me urodziny.
40-te urodziny
50-te urodziny.
Ostatnie urządzane party na moje urodziny. 54 lat stary.
Urodziny drogi Janie dobre są na wspominanie. Można sięgnąć do przeszłości pełnej smutków i radości, wspomnieć fakty ciut zatarte, z niektórymi iść w zaparte, wyolbrzymić lub pobłażyć, otrzeć łezkę i pomarzyć. Dobrze Twoje mieć podejście, uznać każde życia przejście za wspaniałe epizody, tak wspominać ten czas młody, błędów, chęci i przygody. Życzę Ci w Twe urodziny, byś nie tracił tęgiej miny, strząsnął smutki niczym pył! Ponad sto lat w zdrowiu żył! Był szczęśliwy swą rodziną, pracą (wnet frustracje miną), a gdy wstaniesz znów o świcie, pomyśl: - piękny prezent! życie!
ReplyDelete