Friday, September 14, 2012

                    Afryka


 

    Dostałem dzisiaj wszystkie dokumenty na nasze następne wakacje i trochę o tym napisze. Wspominałem już, że planuję następną podróż w miejsce, o którym marzyłem przez długi czas. Zawsze jednak coś pokrzyżowało plany. Przeważnie strona finansowa. Tym razem jest już zaklepane. Nawet zdążymy przed końcem świata, bo mamy wylatywać w listopadzie a jak całemu światu wiadomo, nasz koniec wypisany jest na grudzień.
    Lecimy do Afryki na safari. Sam początek nie jest ciekawy, bo lot do Południowej Afryki ma trwać 16 godzin. Nie chcę o tym myśleć, bo 9 godzin do polski mnie męczy a tu prawie dwa razy tyle. W Johannesburgu przesiadamy się na inny samolot i lecimy 3 godziny do Botswany. To musimy jakoś przeżyć, ale później same przyjemności.
    Tak jak wspominałem, przyszła paczka z agencji, która to wszystko załatwia. W niej dwie ładne torby na podróż i wszelakie informacje o wycieczce. Po przeczytaniu, okazało się, że te torby, to maksymalny bagaż, jaki możemy ze sobą zabrać. Powodem są późniejsze przeloty małymi samolotami, które ograniczają wymiary i ciężar bagaży. I nie tylko, bo pasażerowie też muszą być w odpowiedniej formie, bo ważąc powyżej 100 kilo muszą w każdym samolociku, kupić dodatkowy bilet. Wtedy mogą sobie siedzieć na dwóch miejscach.
     Opisane są dokładnie stroje, które mamy zabrać i ich ilość. Zadzwoniłem do Wieśki i powiedziałem, żeby się przygotowała, bo będziemy brudni, spoceni, śmierdzący. Po prostu będzie to kilka koszulek i dwie pary spodni. Mam nadzieję, że będzie można coś, gdzieś wyprać. Już widzę siebie, tak jak dawno temu mama nad naszym golińskim „jeziorkiem„, nad jakimś wodnym zbiornikiem, wcierającym mydło w podkoszulki i potem suszącym je na trawie pod afrykańskim słońcem. Każą też szczepić się na malarię i muchy Tse-Tse. Fajnie jak piszą jak najlepiej uniknąć malarii. Nie pozwolić się ukąsić przez komary. Ha, ha. Ciekaw jestem jak to mamy zrobić. Czy strzelać z karabinu czy ubrać się tak, żeby nie widać było żadnej części ciała?

Jeżeli wieziemy dolary, to banknoty muszą być nowe i jeżeli są wydane przed 2008, nie są nigdzie przyjmowane. Mamy wziąć latarki (??) i inne drobiazgi. Najlepsze są jednak paragrafy o bezpieczeństwie i odpowiedzialności. Tak więc piszą:
- w miejscach kampingowych, będzie wiele zwierząt, żmij, wężów i innych owadów, które są groźne i mogą być bardzo niebezpieczne. My nie jesteśmy odpowiedzialni w razie wypadków albo śmierci. Great!!
- Nie chodzić nigdzie samemu, nawet do swojego namiotu. Czekać na przewodnika. Może być to niebezpieczne.
- Po wejściu do namiotu, nie opuszczać go do momentu powrotu przewodnika. ( A co się stanie jak przewodnika wsunie jakiś lew?)
- Na walizki proszę założyć kłódki, ale lepiej w nich nie trzymać, żadnych wartościowych rzeczy, bo mogą zostać ukradzione (nawet z kłódkami). My nie jesteśmy za to odpowiedzialni. Ciekaw jestem, czy podkoszulki w Afryce to wartościowa rzecz. Jak będę oddawał walizki to naciągnę na siebie wszystkie koszulki i spodnie a torbę zostawię pustą. Ale wtedy przekroczę 100 kilo limit.
I wiele innych wskazówek. Już teraz czuje się lepiej. No bo jak inaczej. Pomyślcie sobie.
     Jadę na wakacje, które kosztują mnie trzy razy więcej niż jakiekolwiek inne. Lecę w ciasnym samolocie 19 godzin.Kradną mi walizkę. Zostaję pogryziony przez komary i dostaję malarii. W nocy różne robale zagnieżdżają mi się w uszach, nosie. Gryzie mnie jakaś obrzydliwa żmija. Lew ma obiad z moje tłustej nóżki. Uciekając samochodem mamy wypadek. Za to wszystko nikt nie jest odpowiedzialny! Jedyne pocieszenie, że wracając do kraju, dają mi 25% zniżki na samolot, bo bez jednej nogi nie zajmuję tyle miejsca.
      Wracam do Afryki. Pierwsze miejsce, w którym będziemy to Kwetsani Camp. Znajduje się on na wyspie pokrytej palmami, drzewami figowymi. Jest tam pięć domków a jeden z nich ma być nasz. Będziemy tam trzy dni. Mają być wycieczki jeepami i także na jakiś łodziach. Szczegół oczywiście po wycieczce. Załączam tylko filmik i zdjęcia z tego Camp, które znalazłem w internecie.
Kliknijcie na pierwsze zdjęcie to zobaczycie filmik z safari w tym miejscu.
 

                                        
 
                  
      Później lecimy samolocikiem do Little Vumbura Camp. Tam też trzy dni. Też położony na małej wysepce. I tutaj tez filmik pod pierwszym zdjęciem.
 

                   
 
                                        
     Następny przelot. Tym razem do Zimbabwe. Nad wodospady Victoria Falls. Tu ma być trochę inaczej Ekskluzywny hotel, który położony jest zaraz przy wodospadach. W pierwszy dzień, po przylocie, mamy wieczorną wyprawę po rzece. Podobno jest tam piękny zachód słońca. Mają być krokodyle, hipopotamy etc. Na drugi dzień, rano wycieczka nad wodospady. A wieczorem safari na słonie. Następny dzień, to już powrót do domu. Czy musze powtarzac o kliknięciu ?
 
 
                               
        Jestem bardzo podniecony tą wyprawą. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży. To znaczy z pogodą, spotkaniami ze zwierzętami, przelotami. Na pewno będę miał olbrzymią ilość zdjęć i filmów.

No comments:

Post a Comment