Friday, July 27, 2018

Mój dzień

 Jakby Wam przedstawić mój dzień. Najlepiej chyba zrobię to pokazując różne filmiki. A więc. Muszę wstawać bardzo wcześnie rano, więc budzę się w średnim humorze.  
Mało czasu, więc szybko robię kawę i nie zawsze mi się udaje a kawę muszę pić więc....  
  Wyjeżdżam jak jest jeszcze ciemno i nawet tak wcześnie już są korki
Zatrzymuję się więc na lepszą już kawę  
Trudno, udaję się do swojego biura, ale tam też każdy ma ciężki dzień.  
Wychodzę coraz bardziej zmęczony, ale na budowie nie jest lepiej.  
Dlatego po pracy wskakuję szybko do jakiegoś baru ale nawet bartender nie daje rady tam wysiedzieć.

Po powrocie do domu nie jestem w najlepszym humorze a raczej jestem nie do wytrzymania.
Rozmowa z żoną kończy się na różnych dziwnych tematach jak ten.
Więc kładę się szybko spać, ale po takim dniu nawet usnąć nie można i tylko dzięki mojej kochanej żonie mi się to udaje.




Monday, July 23, 2018

Kontynuacja spotań z gwiazdami

   Kontynuacja.
     Zacznę z trochę innej strony. Nie spotkań ale od oglądania miejsc ich pracy.
      Jechałem taksówką przez Central Park West Street. W pewnej chwili zrobił się mały korek i po chwili dobiłem do dziwnego miejsca. Na środku ulicy wystawał policyjny samochód. Połowa była wbita w drogę. Coś się tu wydarzyło ale nie miałem pojęcia co bo wyglądało to jak po ataku bombowym. Część przykryta była czymś białym, jak śnieg. Ale to było lato. Nie mogłem się zatrzymać, bo wokół było pełno ludzi i kamer. Nie dowiedziałem się długo co to mogło być. Aż obejrzałem film Ghostbusters. Wtedy wszystko stało się jasne. Była to scena pod budynkiem gdzie odgrywały się główne momenty filmu. Tutaj jest zdjęcie jak to wyglądało.


    Tylko brakuje białego. To była pozostałość po wybuchu Marshmallow Man.


    Kiedy Elaine miała 5 lat, pojechałem do pobliskiego MacDonald na posiłek. Kiedy dojechaliśmy okazało się, że już go nie ma. Elaine była bardzo zawiedziona. W tym samym miejscu i w tym samym budynku była nowa restauracja o podobnej nazwie - MacDowell. Trochę to dziwnie wyglądało, ale nie mogłem się niczego dowiedzieć, bo była w tym momencie nieczynna. Pojechaliśmy więc do innego miejsca. Był to rok 1986. Ponownie, dopiero dwa lata później, oglądając film Coming To America, odkryłem co to było.
     Mac Donald nie był zamknięty, ale zamieniony w filmowy Mac Dowell. Tam właśnie pracował Eddie Murphy, grający  księcia z państwa Zamunda i szukającego kobiety, którą pokocha i poślubi.



   Innym razem przejeżdżałem przez Queensboro Bridge. Codziennie pojawiało się na nim coraz więcej szczegółów wiszących po północnej stronie mostu. Ponownie zagadka. Było dużo świateł i wyglądało, że zakładane jest to na jakąś rocznicę. Na końcu przeczytałem świetlny, olbrzymi napis Turk 182. Nie mogłem się domyśleć jego powodu. 
W roku 1985 obejrzałem nowy film Turk 182, i sprawa została wyjaśniona. Była to po prostu następna scena filmu robionego w naszym mieście.


     W roku 2001, poszliśmy na sylwestra w bardzo eleganckim miejscu na Long Island, gdzie przychodziło zawsze dużo członków mafii włoskiej. Byliśmy jak zwykle z naszymi przyjaciółmi, Marianem i Grażyną. Gdzieś w połowie zabawy, przypadkowo wpadłem na starszego pana, który siedział dokładnie za mną przy stoliku obok. Najpierw go przeprosiłem i za chwilę wydałem okrzyk : Dziadek?  Bo właśnie on nim był. Nie jestem pewien czy w Polsce to kiedykolwiek grali. Nie za moich czasów. Tutaj był to jeden z najpopularniejszych komediowych seriali The Munsters. Prawie jak Potwory ale ze zmienioną jedną literką o na u. Jego rola to Dracula.


    Dziadek przesiedział całego sylwestra przy stole. Miał wtedy 78 lat. Też dużo nie mówił, chociaż próbowałem trochę pogadać. Był jednak bardzo zadowolony i cały czas uśmiechnięty. Zrobiliśmy sobie z nim zdjęcie. Zmarł kilka lat później.


   Jesteśmy na  zabawie u Jacka i Mirki. Połączone z oglądaniem rozdawania Oskarów, więc każdy miał przyjść przebrany za postać filmową. Ja byłem wtedy Braveheart. Tylko troszeczkę podpity Braveheart, który siedział tak ubrany w śniegu i na drugi dzień chorował. 


    Kiedy już prawie wszyscy byli, ktoś zadzwonił do drzwi, ktoś otworzył i weszła jakaś kobieta. Nikt się nie zdziwił, choć nikt jej nie znał. Oprócz właściciela Jacka. Pamiętam tylko że powiedział, A to kurwa kto?
    Za chwilę weszła znajoma Małgosia, która przyprowadziła tą osobę.
Bawiliśmy się na dole i nikt na nią szczególnie nie zwracał uwagi. Siedziała cicho na kanapie a my wariowaliśmy. Dopiero pod koniec spytałem się kto to jest. I dostałem odpowiedź: Irena Jarocka. 


  
Dopiero wtedy ją poznałem. Ale już nie byłem w stanie się porozumieć. Podszedłem tylko się przywitać a reszty nie pamiętam.
     Wracając do Strefy Zero, gdzie poznałem najwięcej gwiazd. Niestety, wielu nie zdołałem złapać na zdjęciach, bo nie zawsze miałem ze sobą aparat fotograficzny. Ale z niektórymi mam.  
     Bardzo sympatycznym okazał się John Travolta. Nie było można odczuć, że jest tak sławnym aktorem. Spotkania z większością były bardzo krótkie. Wymiana kilku zdań. W większości to oni pytali nas o to co się działo w miejscu naszej pracy. Zrobiłem szybko zdjęcie z Travoltą. Już dużo później, znalazłem jego adres na internecie i postanowiłem zaryzykować. Wysłałem mu swoje zdjęcia ze Strefy Zero a także nasze wspólne, które zrobiłem w czasie jego wizyty. Załączyłem prośbę, żeby mi je podpisał. Po kilku tygodniach, niespodzianka. Wróciła koperta z tym zdjęciem i z jego podpisem. Jeszcze dołożył kilka innych z jego autografem i podziękowaniem. 


      Sylwester Stallone, zachowywał się trochę inaczej. Elegancko ubrany, powoli przesuwał się między gruzami, żeby się czasem nie ubrudzić. Kiedy poprosiłem żeby do zdjęcia, założył mój kask, trochę się wykrzywił i wkładał go z niezadowolonym wyrazem twarzy. Ale do zdjęcia się uśmiechnął. On też zaskoczył mnie swoim wzrostem. Chociaż na zdjęciu, nie jest dużo mniejszy niż ja, to trzeba odjąć ten kask i jego buty na bardzo wysokim obcasie.
      

     Chyba najprzyjemniejszym ze wszystkich był John Cusack. Z nim rozmawiało się jak z bliskim kolegą. Gdyby się nie wiedziało, to nikt by się nie domyślił, że jest on sławnym aktorem.


     No i Brook Shields. Kiedy z nią rozmawiałem, to cały czas widziałem tą młodziutką aktorkę z filmu Blue Lagoon. Wtedy wszyscy byliśmy w niej zakochani. 


Z nią pochodziłem trochę dłużej. Była bardzo cicha i nieśmiała. Zaskoczenie. Na końcu podziękowała mi i pocałowała w policzek. Kiedy wróciłem do domu, powiedziałem żonie, żeby czasem nie próbowała dotknąć mojego prawego policzka. 


     Ostatnim z którym zrobiłem sobie zdjęcie to zwycięzca olimpijski w pojedynczych saneczkach, Jimmi Shea. Sławny jest z tego, że jego ojciec i dziadek także zdobyli medale na olimpiadach.  Szczęśliwy, że mógł wejść do środka Strefy, był bardzo wdzięczny. Mało tego, że zrobił sobie ze mną zdjęcie, to zostawił mi swój adres. Powiedział także, że jeśli chcę go odwiedzić to bardzo chętnie zaprasza. Później wysłałem mu kilka zdjęć a on odesłał swoje z autografem i numerem telefonu, gdybym czegoś potrzebował. Bardzo miłe spotkanie.


Już bez zdjęć spotkałem najsławniejszą piosenkarkę disco z lat 70-tych, Donne Summer. Nikomu nie trzeba przedstawiać Roberta DeNiro. Było też kilku innych mniej sławnych, których nie pamiętałem nazwisk.
    Częstsze były spotkania z ludźmi polityki, bo oni byli związani z odgruzowywaniem Strefy Zero. Ale to było już częścią mojej pracy. Nasławniejsi to Burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani. I wielokrotne spotkania z Gubernatorem Georgem Pataki. Z tym mam wiele zdjęć.




Friday, July 20, 2018

Spotkania z Gwiazdami

      Rozmawiałem kilka dni temu z córką na temat zaskakujących spotkań i wrócę dzisiaj tych wspomnień. Nowy Jork jest miastem w którym mieszka lub pracuje wiele gwiazd filmu i muzyki. Na przykład w miasteczku obok mojego, Alpine, mieszka Al Pacino. Nie jest więc czymś niezwykłym, żeby spotykać ich na ulicach. Wiele z takich spotkań jest też dziwnych lub zabawnych. Mnie przydarzyło sie to wiele razy.
     Prawie trzy lata jeździłem żółtą taksówką. Codziennie przewoziłem dziesiątki pasażerów i w większości wypadków nie zwracałem uwagi na to kto tam siedzi.  Pewnego dnia, wsiadł do mojej taksówki mężczyzna, który od początku mi kogoś przypominał. Jadąc spoglądałem w lusterko i próbowałem przypomnieć sobie skąd go znam. Wreszcie nie wytrzymałem:
-Ja Cię znam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie się poznaliśmy?
Wtedy on zabawnie i dumnie podniósł głowę i odpowiedział:
- Oczywiście, bo ja jestem aktor!
No i teraz głupio, bo już wiem że go na pewno znam, ale pamięć mi całkowicie odjęło i nie pamiętam z jakiego filmu. Ale natychmiast odpowiedziałem:
- Och mój Boże, no tak. Bardzo miło jest Cię mieć w moim samochodzie. Bardzo Cię lubię z filmów. Jesteś świetnym aktorem!
Uśmiechnął się, podziękował i porozmawialiśmy kilka minut, bo daleko nie jechał. Pamiętam też, że zostawił dobry napiwek. Dopiero jak wysiadł, po ciężkim myśleniu, pamięć wróciła i przypomniałem sobie że to był Paulie, szwagier Rockiego z filmu o tym samym tytule, Rocky.



      Także w mojej taksówce przewoziłem Janet Jackson. Siostrę Michaela.
Tą już dobrze pamiętałem. Kilka ładnych pochelbstw pod jej tytułem i nawet zmusiłem ją, żeby zaśpiewała mi kilka nutek, co zrobiła. 


     Jesteśmy całą rodziną na lotnisku JFK. Poszliśmy kupić gazetę w jednym ze stoisk. Kiedy szukałem co kupić, stanąłem obok faceta w bardzo wymiętoszonej marynarce. Właśnie jego ubranie przyciągnęło moją uwagę. Elaine była ze mną i natychmiast spytałem się jej po cichu, czy on nie wygląda jak Al Pacino. Zgodziła się ze mną. Odsunąłem się kilka metrów i stanąłem obok dziewczyny, która na coś czekała. Spytałem się jej, czy myśli, że to Al Pacino. Najpierw spojrzała na mnie, potem przechyliła się, spojrzała na niego i po chwili odpowiedziała: Nooooo, nie myślę. Jeszcze raz powtórzyłem, że wygląda jak on a ona ponownie przyglądając się mu stwierdziła że to nie on.
Odszedłem razem z Elaine ale się dalej patrzyłem. Mężczyzna kupił jakąś gazetę, podszedł do tej dziewczyny z którą rozmawiałem, wziął ją za rękę i razem odeszli. Jeszcze jak odchodzili spojrzała się na mnie, uśmiechając.
Musiała to być jego dziewczyną i kiedy ja byłem tak nim zainteresoawny, ona po prostu bawiła się mną. A tak na marginesie. Al jest dużo drobniejszy niż wygląda na filmach.


     Razem z Elaine kupowaliśmy kawę w Starbucks. Przede mnę w kolejce stał facet na którego Elaine natychmist zwróciła uwagę. Jak później powiedziała, nie myślała że to prawdziwy Sting (piosenkarz), tylko jego sobowtór. Głośno powiedziała, patrzcie wszyscy to jest Sting. Jemu się to nie spodobało. Odwrócił się do nas z bardzo złą miną, kupił szybko kawę i wyszedł ze sklepu. Nie dziwię się mu, że tak zareagował. Na pewno dzieje się tak w każdym miejscu  musi być tym zmęczony.


     Najwięcej spotkań miałem w czasie pracy w Strefie Zero. Tam każdy chciał się dostać a nie było takiej możliwości. Ja mogłem to zrobić, więc kilkakrotnie wprowadziłem do środka spotkane sławne osoby. Wielu innych spotkałem już wewnątrz, a dostali się tam przez inne znajomości.
      Z Susan Sarandon spotykałem się wiele razy. Pierwszy raz, kiedy jako ochotniczka, podawała śniadanie pracownikom Stefy Zero. 


Była tam ze swoim mężem Tim Robins.


      Wtedy zrobiłem sobie tylko zdjęcia ale nie rozmawialiśmy. Powróciłem tam później i udało mi się nawiązać z nią kontakt. Bardzo przyjemna i miła, zadawała dziesiątki pytań. Umówiliśmy się innego dnia, kiedy powróciła do nas. Oprowadziłem ja po dostępnych miejscach. 


Spotkaliśmy się kilka razy i tam też podpisała mi wcześniej zrobione zdjęcia. Napisała, Dziekuję za wszystko, Twoja kelnerka. Po kilku tygodniach, zadzwonił do mnie jej agent i zaprosił na premierę jej nowej sztuki teatralnej. Miałem zarezerwowane miejsce pierwszym rzędzie. 
   Kilka miesięcy później, przez czysty przypadek, spotkaliśmy się ponownie w jednej z galerii obrazów, gdzie byliśmy z Elaine. Ona tam była z córką. Poznała mnie, przedstawiła  rodzinie i ponownie trochę porozmawialiśmy. Szczególnie wypytywała się mnie o stan zdrowia.
Muszę zakończyć to dzisiaj. Reszta następnym razem.