Wreszcie coś się ruszyło z moimi pracami nad zaległościami z filmami
które mam na komputerze. Zaczynam od ostatnich, czyli z Namibi.
Poniżej pierwsza część z naszej podróży.
Saturday, September 30, 2017
Friday, September 29, 2017
Do góry nogami
Próbuję nie poruszać na tematów politycznych, bo nie jest to zdrowe
dla mnie a na pewno nie dla tych którzy się ze mną nie zgadzają. Niestety świat
tak się przekręca do góry nogami, że jest to niemożliwe.
Pomijając wynajmowanie. Jeśli ten na wózku, zdolny korzystać z rollecaters to czy naprawdę ma on prawo wchodzić bez kolejki? Naprawdę? To on sadza swoje dupsko w wózek i czeka wygodnie a inni muszą stać a potem nie ma problemu z jazdą na zwariowanej atrakcji. To nie jest logiczne! Czy kobieta w ciąży powinna mieć prawo skakania ze spadochronem bez kolejki? A przyjrzyjcie się zarezerwowanym miejscom dla kalek w domach handlowych. Jeździmy w kółko i nie możemy znaleźć wolnego miejsca. A w oczy kłóją boleśnie dziesiątki zarezerwowanych miejsc dla inwalidów. Później przyglądamy się jak mały fiat parkuje na tym miejscu i wychodzi z niego blob, 200-to kilogamowe cielsko (bo to też inwalidzi i teraz najczęściej spotykana tego forma), które idzie kupić sobie sukienkę na bal sylwestrowy! Uważam, że dla nich powinny być zarezerwowane miejsca na samym końcu, żeby ich zmusić do jedynej na dzisiaj formy wysiłku fizycznego.
Przeczytałem dzisiaj w gazecie artykuł o tragicznym wypadku.
Dziewczyna z chłopakiem poszli na imprezę. Na zakończenie chłopak pocałował ją i
po krótkim czasie, dziewczyna zmarła. Okazało się, że on zjadł masło z orzechów
ziemnych (peanut butter, które w ameryce jest bardzo popularne). Ona była na nie
uczulona. To też jest tutaj dość częste. Dziewczyny uczulenie było na tyle
poważne, że natychmiast po pocałunku nastąpiła reakcja. Nie miała ze sobą
strzykawki z antidotum i zmarła.
Co to ma wspólnego z polityką? Przypomniało mi to historię, którą
przekazał mi mój kolega z pracy, kilka dni temu. Jego syn odmówił wzięcia do
szkoły właśnie tego masła. Bardzo je lubi i zabierał je ze swoim jedzeniem.
Zaskoczony ojciec, dowiedział się, że przynosząc to do szkoły, nie może on
siedzieć z innymi dziećmi. Musi jeść w odosobnieniu!!!
Jak się nie zastanowi to może to mieć sens. Ale to jest chore!
Jest to jedno z wielu idiotycznych praw wprowadzanych przez liberałów. W szkole
może być jedno dziecko uczulone na to masło i to nie on ma odsunąć się od innych
dla swojego bezpieczeństwa, tylko wszyscy inni. Całe społeczeństwo coraz
częściej musi robić coś nietypowego, bo jest między nami ktoś różniący się w
czymś i żeby czasem nie urazić go, wszyscy inni muszą cierpieć. Nie wspominając
o tym, że wielu wykorzystuje to dla ułatwienia swojego życia. Chcesz wejść do
Disneyland na Florydzie i nie stać w długich kolejkach na atrakcje? Wynajmij
kalekę. Pchasz go na wózku i możesz wchodzić bez kolejki. Pomijając wynajmowanie. Jeśli ten na wózku, zdolny korzystać z rollecaters to czy naprawdę ma on prawo wchodzić bez kolejki? Naprawdę? To on sadza swoje dupsko w wózek i czeka wygodnie a inni muszą stać a potem nie ma problemu z jazdą na zwariowanej atrakcji. To nie jest logiczne! Czy kobieta w ciąży powinna mieć prawo skakania ze spadochronem bez kolejki? A przyjrzyjcie się zarezerwowanym miejscom dla kalek w domach handlowych. Jeździmy w kółko i nie możemy znaleźć wolnego miejsca. A w oczy kłóją boleśnie dziesiątki zarezerwowanych miejsc dla inwalidów. Później przyglądamy się jak mały fiat parkuje na tym miejscu i wychodzi z niego blob, 200-to kilogamowe cielsko (bo to też inwalidzi i teraz najczęściej spotykana tego forma), które idzie kupić sobie sukienkę na bal sylwestrowy! Uważam, że dla nich powinny być zarezerwowane miejsca na samym końcu, żeby ich zmusić do jedynej na dzisiaj formy wysiłku fizycznego.
Trochę inne ale też w tym rodzaju są wydarzenia w Puerto Rico.
Huragan, który tam przeszedł spowodował niesamowite spustoszenie. Ludzie
przechodzą przez straszne dni. Nie mówiąc o śmiertelnych wypadkach i
okaleczeniach. Nikogo tutaj nie trzeba przekonywać o wysyłaniu pomocy dla tych
ludzi. Amerykanie zawsze to robili i dalej robią. Jest jednak mały
problem. Mieszkańcy tej wyspy, wiele lat temu mieli wybór do przyłączenie się do USA. Być
następnym stanem tego kraju. Nie zgodzili się na to, bo musieli by płacić
podatki federalne. A jak piękne może wyglądać życie, kiedy należy się do USA a
nie trzeba oddawać 30 procent swoich zarobków, tak jak każdy z nas. To był ich
wybór i wszyscy się z tym pogodzili. Nie rozumiem tylko dlaczego teraz wymagane
jest, że my musimy płacić za wszystko co się tam dzieje? Z tych podatków, które
ja płaciłem a oni nie chcieli? Pomoc to jedno, ale naprawianie wszystkiego co
znisczone i ładowanie miliardów dolarów, naszych podatków? Floryda jest
znisczona, Teksas jest zniszczony a u nas teraz więcej idzie do Puerto Rico niż
do tych stanów. Polacy odbudowali domy Czechom, kiedy ich zalewały wody po
ulewach?
Jedną rzecz trzeba przyznać demokratom. Mają wspaniałych
polityków. Potrafią planować na przyszłość z dużą cierpliwością. Po trupach do
celu. Nic nie jest wyjęte z kalkulacji. Nawet tragedie. Wypadki na wyspach
Puerto Rico to też przyszłość. Tysiące z nich wynosi się teraz z kraju i lądują
w Stanach. Wiadomo, że większość z nich to demokraci. Krzyki i oskarżanie Trumpa
o niewystarczającą pomoc też pomaga im w zdobyciu popularności. Olbrzymia ich
liczba osiada na Florydzie, która jest stanem gdzie co wybory ważą się losy na
kogo będą głosować. Jest tam stosunkowa rownowaga partii. Ci którzy dojdą z
wysp, mogą tą szalę przewarzyć i stan ten stanie się
demokratyczny!
Podobnie jest z huraganami nad wybrzeżami tego kraju. Masę
ludzi ma domki przy plażach. Wielu nie wykupuje ubezpieczenia na zniszczenia
przez huragan, bo są bardzo wysokie. Ale kiedy przyjdzie taka tragedia, to
żądają, żeby rząd odbudował im dom, bo są w trudnej sytuacji. Biedni
ludzie!
Kurwa mać!! Przez dziesiątki lat mieszka sobie na pięknej plaży,
na co mnie nie stać. Nie płaci za ubezpieczenie bo oszczędny. A później ja muszę
odbudować mu dom, żeby on dalej sobie mieszkał na plaży a ja patrzę sąsiadowi w
okna! To nie trzyma się kupy.
Kiedy wrócimy do trzeźwego patrzenia na świat? Nagradzani powinni
być Ci co dbają o rzeczy, oszczędzają, sa uważni, roztropni a nie Ci co srają na
to wszystko.
Patriotyzm. Tutaj każdy artykuł, każde wiadomości
to temat amerykańskiego futbolu. Od czasów Obamy, zmieniły się stosunki między
czarnymi i białymi mieszkańcami tego kraju. Dziwne, myślałoby się, że po wyborze
czarnego przezydenta (większość białych głosowała na niego), sytuacja ta powinna
się polepszyć. Stało się odwrotnie i jest w tym duża jego wina.
Niedawno kilku zawodników futbolu odmówiło stania z ręką na
sercu przy śpiewaniu amerykańskiego hymnu, przed rozpoczęciem meczu. Po kilku
takich wydarzeniach, Trump wypowiedział się na ten temat i wyraził opinię, że
właściciele tych zespołów, powinni ich za to ukarać. Dodam, że w kontrakcie,
który podpisują zawodnicy jest wspomniane o tym, jak mają się zachowywać przy
śpiewaniu hymnu.
Po wypowiedzi przezydenta, zaczęły się jeszcze większe protesty.
Doszło nawet do tego, że niektóre zespoły nie pojawiły się na stadionie przy
graniu hymnu. Słyszałem kilka wywiadów z tymi zawodnikami i jak się w nie
wgłębić, to żaden z nich nie jest pewien, dlaczego te protesty się zaczęły.
Ogólnie powtarzają, że to przeciwko złemu tarktowania czarnych ludzi w USA.
Następna wielka bzdura!
Tym razem trochę im się odbija czkawka. Chociaż w gazetach
piszą, że opinia ludzi jest z zawodnikami, jest to następna propaganda. Zajrzeć
można w internet i zobaczyć oburzenie społeczeństwa (oprócz zatwardziałych
demokratów, którzy nie zgodzą się z niczym co jest związane z Trumpem). Są różne
metody protestów. Najgorszym chyba jest ignorowanie naszej flagi i hymnu. Jest
to obraza dla tych którzy oddali życie za tą flagę i za ten hymn. Jest to obraza
dla ich rodzin i dla tych ktorzy kochają ten kraj. I w przeciwieństwie do Obamy,
dla nas jest to kraj z którego jesteśmy dumni i który kochamy. A flaga i hymn
jest symbolem, którego się nie obraża!!!
I na koniec historia. Bo do tego też można się przyczepić.
Liberałowie zaczęli walkę z historią od południowych stanów. Zaczęli usuwać
pomniki generałów z czasów wojny domowej. Przecież wszyscy z południa to
zwolennicy niewolnictwa i przeciwnicy demokracji. Teraz dobierają się do innych
postaci. W Nowym Jorku są naciski i rozmowy nad usunięciem pomników Kolumba.
Przecież to morderca. Malują pomnikom ręce na czerwono. On nie zdobył Nowego
Świata, on nie odkrył Ameryki, on nie poświęcił życia na odkrywanie świata.
Jego celem było zdobycie bogactwa i mordowanie ludzi. Usunąć z
historii!
Co dalej? Usunąć Napoleona! Morderca! Zniszczyć wszystko co
zostało zbudowane przez Cesarzy Rzymskich! Mordercy! Zabronić religii
katolickiej. Każdy średniowieczny papież to morderca! Hiszpania nie ma prawa
istnienia. Przecież są tacy a nie inni, bo zdobyli wiele krajów na kuli
ziemskiej i wszędzie mordowali! Etc, etc, etc.
Śmieszne, że nie mówi się, że ich wspaniały prezydent Washington
sam miał mnóstwo niewolników. Sławna rodzina Kennedych zaczęła się od dziadka,
który dorobił się fortuny na szfindlach i w czasie prohibicji handlu alkoholem.
Wiadomo kto w tych czasach zajmował się przemytem. Prawie każdy z nich
zamieszany jest w morderstwo lub niewyjaśnioną śmierć. A ich nazwiskami nazwane
są mosty, budynki.. Bronią religię muzułmańską a Ci mordowali przez wieki i
dalej to robią. To tak jak u nas w Polsce za czasów komunistycznych. Zmienili
całą historię. Rosjanie wspaniali ludzie, a AK i ludzie związani z przeciwnymi
im poglądami zostali skazani bez sądów i wymazani z historii polski.
Jak nie chcę o tym pisać i mysleć, nie potrafię się
powstrzymać. I tak jak w filmie Network.
Chcałoby się otworzyć okno i wykrzyczeć „I can’t take it
anymore!”
Monday, September 25, 2017
Pożegnanie Namibii
Ostatni dzień safari wypełniony był spotkaniami z najróżniejszymi
stworzeniami. Przede wszystkim nosorożce. Trudno je odszukać, bo jest ich bardzo
mało, ale także chowają się one przed ludźmi. Tym razem też przejechaliśmy obok
i dopiero po moich okrzykach, żeby wrócić, odkryliśmy stojącą matkę z dzieckiem.
Były idealnie schowane za krzakami, więc zdjęcia nie są niestety najlepsze.
Myślałem, że to biały nosorożec, ale okazuje się, że białe nie są białe a czarne, czarne. Obydwa gatunki są szare, a różnią się innymi szczegółami. W momencie podjechania, rozpoczęcia obserwacji, para oddaliła się i zniknęła wewnątrz gęstych krzaków. Niestety, starciliśmy je z oczu.
Spotkaliśmy natomiast bardzo dużo słoni. Niektóre zaspakajające pragnienie w pobliskich dziurach z wodą.
Inne spacerujące po wypalonych terenach Etosha Park.
Następne spotkania. Królowie afrykańskich stepów, lwy.
Niezliczone ilości żyraf. Pierwszy raz oglądałem je w tak dużych stadach. Szczególnie efektownie wyglądały pijąc wodę.
Przy pobocznym drzewie odkryliśmy siedzącą na ziemi sowę ze swoimi pisklętami. Trochę dziwne, że były one na płaskim terenie. Łatwa zdobycz dla drapieżników. Może małe wypadły z gniazda? Siedziały tam nieruchomo i tylko matka kręciła co chwila głową, otwierając oczy lub jedno z nich.
Okazało się że po drugiej stronie drogi, na innym drzewie, siedział ojciec i pilnie obserwował rodzinę. Gotowy do obrony jeśli była by taka potrzeba.
Przy samej drodze chował się w cieniu drzewa najmniejszy przedstawiciel antylop, śliczny Dik-Dik.
Na patelni wyschnitego jeziora, wylegiwały się geparty. Nie probówały się chować, czyli po posiłku, z pełnymi brzuchami.
Pasące się duże stado moich ulubionych kurek.
I wiele innych, typowych dla tych terenów zwierząt.
W pełni usatysfakcjowani wracaliśmy do naszego obozu. Zawsze trochę smutny wieczór, wiedząc że trzeba wracać do rzeczywistości. Trzeba się jednak cieszyć, że spelniło się jeszcze jedno marzenie, nie było żadnych nieprzyjemnych wypadków i zobaczyłem to co miałem w swoich planach. Teraz spokojnie można postawić następny haczyk, przy kolejnym miejscu na mapie świata.
Na dzisiejszy wieczór zaplanowane zostało jedzenie z BBQ. Antylopy, wołowina, kurczaki.
Ostatni wieczór spędzony z naszym przewodnikiem Henkiem.
Śpiewali nam afrykanńskie melodie pracownicy tego obozu.
Powrót to już tylko jazda przez 5 godzin. Nie było to już tak bardzo interesujące, bo lecieliśmy tym razem asfaltową drogą. Jedynie zatrzymanie się w wiosce na lunch. Po drugiej stronie znajdowały się stragany z wyrobami tubylców. Poszliśmy tam na zakupy ale bardzo krótkie, bo nie lubię jak mnie tak atakują. Każdy z handlarzy wyskakuje z tych sklepików i różnymi sposobami próbuje Cię zmusić do wejścia do jego sklepu. Gdyby tego nie robili, kupił bym więcej a w tym wypadku szybko uciekliśmy.
Tak skończyła sie przygoda w Namibi.
Może tylko dodam, że dwa dni przed jej zakończeniem, złamał mi się ząb i połowa która została, przecinała mi policzek. Trochę więc cierpiałem. Na dodatek w samolocie złapałem jakiegoś wirusa i wróciłem już z obolałym gardłem i jamą ustną. Pozbyłem się tego dopiero po całym tygodniu. Ale nie mam prawa narzekać. Za te wszystkie przyjemności to bardzo mała cena.
Myślałem, że to biały nosorożec, ale okazuje się, że białe nie są białe a czarne, czarne. Obydwa gatunki są szare, a różnią się innymi szczegółami. W momencie podjechania, rozpoczęcia obserwacji, para oddaliła się i zniknęła wewnątrz gęstych krzaków. Niestety, starciliśmy je z oczu.
Spotkaliśmy natomiast bardzo dużo słoni. Niektóre zaspakajające pragnienie w pobliskich dziurach z wodą.
Inne spacerujące po wypalonych terenach Etosha Park.
Następne spotkania. Królowie afrykańskich stepów, lwy.
Niezliczone ilości żyraf. Pierwszy raz oglądałem je w tak dużych stadach. Szczególnie efektownie wyglądały pijąc wodę.
Przy pobocznym drzewie odkryliśmy siedzącą na ziemi sowę ze swoimi pisklętami. Trochę dziwne, że były one na płaskim terenie. Łatwa zdobycz dla drapieżników. Może małe wypadły z gniazda? Siedziały tam nieruchomo i tylko matka kręciła co chwila głową, otwierając oczy lub jedno z nich.
Okazało się że po drugiej stronie drogi, na innym drzewie, siedział ojciec i pilnie obserwował rodzinę. Gotowy do obrony jeśli była by taka potrzeba.
Przy drodze siedział piękny hornbill i rozkoszował się posiłkiem z
jakiegoś stada robaków, mrówek? Co kilka sekund wyciągał je z wyschniętej trawy i
połykał.
Przy samej drodze chował się w cieniu drzewa najmniejszy przedstawiciel antylop, śliczny Dik-Dik.
Na patelni wyschnitego jeziora, wylegiwały się geparty. Nie probówały się chować, czyli po posiłku, z pełnymi brzuchami.
Pasące się duże stado moich ulubionych kurek.
I wiele innych, typowych dla tych terenów zwierząt.
W pełni usatysfakcjowani wracaliśmy do naszego obozu. Zawsze trochę smutny wieczór, wiedząc że trzeba wracać do rzeczywistości. Trzeba się jednak cieszyć, że spelniło się jeszcze jedno marzenie, nie było żadnych nieprzyjemnych wypadków i zobaczyłem to co miałem w swoich planach. Teraz spokojnie można postawić następny haczyk, przy kolejnym miejscu na mapie świata.
Na dzisiejszy wieczór zaplanowane zostało jedzenie z BBQ. Antylopy, wołowina, kurczaki.
Ostatni wieczór spędzony z naszym przewodnikiem Henkiem.
Śpiewali nam afrykanńskie melodie pracownicy tego obozu.
Powrót to już tylko jazda przez 5 godzin. Nie było to już tak bardzo interesujące, bo lecieliśmy tym razem asfaltową drogą. Jedynie zatrzymanie się w wiosce na lunch. Po drugiej stronie znajdowały się stragany z wyrobami tubylców. Poszliśmy tam na zakupy ale bardzo krótkie, bo nie lubię jak mnie tak atakują. Każdy z handlarzy wyskakuje z tych sklepików i różnymi sposobami próbuje Cię zmusić do wejścia do jego sklepu. Gdyby tego nie robili, kupił bym więcej a w tym wypadku szybko uciekliśmy.
Tak skończyła sie przygoda w Namibi.
Może tylko dodam, że dwa dni przed jej zakończeniem, złamał mi się ząb i połowa która została, przecinała mi policzek. Trochę więc cierpiałem. Na dodatek w samolocie złapałem jakiegoś wirusa i wróciłem już z obolałym gardłem i jamą ustną. Pozbyłem się tego dopiero po całym tygodniu. Ale nie mam prawa narzekać. Za te wszystkie przyjemności to bardzo mała cena.
Sunday, September 24, 2017
Weekend
Sobota w pracy a dzisiaj praca w domu. Zespuł się kran do wanny i
od dawna rozkręciły sie kurki przy umywalce. Postanowiłem więc to naprawić i
bardzo żałuję. Zmarnowałem całą niedzielę. Drewniana szafka na której jest
umywalka jest dość mała i z moim wielkim, rozpasionym cielskiem nie dało się w
niej zmieścić. Wchodziła tylko jedna ręka i głowa. Spróbujcie porozkręcać
zardzewiałe śruby i inne drobiazgi w takiej sytuacji. Przy okazji trochę
wypraktywowałem polskie, bogate słownictwo a dorzucałem angielskim. Nie dało się
naprawić, więc musiałem kupić nowe krany i ale porozkręcać stare i założyć nowe.
Teraz jest wieczór i zostało mi kilka godzin na relaks.
A żałować mam czego, bo był to jeden z ładniejszych weekendów jesieni i może lata. Dzisiaj było 33 stopnie Celsjusza. Cały poprzedni tydzień to piękna pogoda i codziennie w pobliżu 30 stopni. Następny, zacznie się podobnie ale pod koniec ma spaść do 22 stopni. Też pięknie.
Drzewa już wiedzą że coś nie tak i niektóre zaczynają zrzucać liście, ale większość jest dalej w pełnej zieleni. Także wszystkie kwiaty dalej kwitną w naszym ogrodzie.
Oglądamy w telewizji huragany w Teksasie, na Florydzie. Zniszczone wyspy Karaibskie, Puerto Rico. Trzęsienia ziemi w Meksyku. A tutaj przepięknie. Myślimy na emeryturze przeprowadzić się do cieplejszych Stanów, także o niższych podatkach. Ale jak popatrzy się na to wszystko co się tam dzieje, to zaczynamy się zastanawiać czy warto.
Ale na razie korzystamy z tego co mamy. Albo nie, jesli musimy coś naprawiać w domu.
A żałować mam czego, bo był to jeden z ładniejszych weekendów jesieni i może lata. Dzisiaj było 33 stopnie Celsjusza. Cały poprzedni tydzień to piękna pogoda i codziennie w pobliżu 30 stopni. Następny, zacznie się podobnie ale pod koniec ma spaść do 22 stopni. Też pięknie.
Drzewa już wiedzą że coś nie tak i niektóre zaczynają zrzucać liście, ale większość jest dalej w pełnej zieleni. Także wszystkie kwiaty dalej kwitną w naszym ogrodzie.
Oglądamy w telewizji huragany w Teksasie, na Florydzie. Zniszczone wyspy Karaibskie, Puerto Rico. Trzęsienia ziemi w Meksyku. A tutaj przepięknie. Myślimy na emeryturze przeprowadzić się do cieplejszych Stanów, także o niższych podatkach. Ale jak popatrzy się na to wszystko co się tam dzieje, to zaczynamy się zastanawiać czy warto.
Ale na razie korzystamy z tego co mamy. Albo nie, jesli musimy coś naprawiać w domu.
Wednesday, September 20, 2017
Safari
Zostały
nam dwa dni safari. Coś co trzeba przeżyć, trudno przekazać to na kartce
papieru. Tym bardziej, że trzeba być miłośnikiem takich przygód. Niektórzy wolą
oglądać kobiety pokazujące nowe kreacje, inni sportowe zmagania. Dawno temu
uważałem Birdwatchers za dziwaków. Jak długo można przyglądać się ptakom. Teraz
można mnie podłączyć do tej grupy ludzi. Samo poszukiwanie zwierząt może być
nudne. Przejechać można duże dystanse i nic nie zobaczyć. Tutaj potrzebna jest
cierpliwość i pasja do przebywania w takich miejscach.
Można w tym czasie zachwycać się widokami, można głęboko oddychać i zapamietywać tak inne zapachy od tych które znamy. Trwa zabawa w wyszukiwanie ukrytych zwierząt. Przewodnik, wytrenowany w tej zdolności wyprzedza nas w większości wypadków, ale nieraz udaje mi się odkryć coś pierwszemu. Przyglądanie się zwierzętom, ich zachowaniom i próba zrozumienia tego co robią.
Żyrafy pijące wodę, podrywają głowę co kilka sekund. Wygląda to na strach przed zbliżającym się lwem. Jest to tylko część prawdy. Ponieważ ich szyje są bardzo długie, serce musi bardzo podwyższyć ciśnienie, żeby krew doszła do głowy. W momencie jej opuszczenia staje się to dla nich niebezpieczne. Można doliczyć najwyżej do ośmiu i wiadomo że żyrafa podniesie głowę, inaczej by zemdlała. Nie potrzebują dużo wody. W przeciwieństwie do innych zwierząt wystarczy im skorzystanie ze źródła tylko raz dziennie. Powodem jest zdolność jej utrzymywania w swoim ciele. Jedno z nielicznych zwierząt które się nie poci. Chociaż obawiają się lwów, nie są one bardzo zagrożone. Lwy ich nie atakują, lub bardzo rzadko. Żyrafa potrafi z łatwością zabić lwa jednym kopnięciem.
Zebry stojące nieruchomo na tym pustkowiu. Każda w biało czarne pasy ale nie znajdzie się nigdy takiej samej. Każde zwierzę dostosowało się do terenów na których żyje, żeby stało się mniej widoczne dla drapieżników. Czemu więc zebra jest tak widoczna? Kiedy są w grupie, a zawsze są, mylą one przeciwnika. W czasie ruchu, ucieczki, nie jest się pewnym ile ich tam jest. Zawsze żyją w grupach. Bronią swoich przyjaciół, szczególnie poranionych robiąc wokół nich koło. Stoją nieruchomo w tych upałach, żeby zaoszczędzić energię. Nieraz odpoczywają z pomocą towarzysza, opierając głowy na ich grzbietach. Śpią na stojąco, ale zdarza się że kładą się na ziemi.
Każde inne, mniejsze czy większe ma coś charakterystycznego w swoim zachowaniu. Dzięki temu, że jestem z przewodnikiem, mam możliwość wypytać się o to czego nie znam, czy nie rozumiem. Powoli staje się częścią tego wspaniałego świata. Niestety ludzie tak tego nie widzą. Co chwila słychać o wybijaniu zwierząt dla zwykłej przyjemności lub zarobku na zdobytych trofeach. Ciekawostką jest, że kontrolują tu bardzo chińczyków. Na przejściach granicznych i w lokalnych miejscach. Wariują oni na punkcie zdobycia sproszkowanego rogu nosorożca. Uważają że ma one cudowne właściwości. Następny mit. Mają one takie same właściwości jak nasze paznokcie.
Można w tym czasie zachwycać się widokami, można głęboko oddychać i zapamietywać tak inne zapachy od tych które znamy. Trwa zabawa w wyszukiwanie ukrytych zwierząt. Przewodnik, wytrenowany w tej zdolności wyprzedza nas w większości wypadków, ale nieraz udaje mi się odkryć coś pierwszemu. Przyglądanie się zwierzętom, ich zachowaniom i próba zrozumienia tego co robią.
Żyrafy pijące wodę, podrywają głowę co kilka sekund. Wygląda to na strach przed zbliżającym się lwem. Jest to tylko część prawdy. Ponieważ ich szyje są bardzo długie, serce musi bardzo podwyższyć ciśnienie, żeby krew doszła do głowy. W momencie jej opuszczenia staje się to dla nich niebezpieczne. Można doliczyć najwyżej do ośmiu i wiadomo że żyrafa podniesie głowę, inaczej by zemdlała. Nie potrzebują dużo wody. W przeciwieństwie do innych zwierząt wystarczy im skorzystanie ze źródła tylko raz dziennie. Powodem jest zdolność jej utrzymywania w swoim ciele. Jedno z nielicznych zwierząt które się nie poci. Chociaż obawiają się lwów, nie są one bardzo zagrożone. Lwy ich nie atakują, lub bardzo rzadko. Żyrafa potrafi z łatwością zabić lwa jednym kopnięciem.
Zebry stojące nieruchomo na tym pustkowiu. Każda w biało czarne pasy ale nie znajdzie się nigdy takiej samej. Każde zwierzę dostosowało się do terenów na których żyje, żeby stało się mniej widoczne dla drapieżników. Czemu więc zebra jest tak widoczna? Kiedy są w grupie, a zawsze są, mylą one przeciwnika. W czasie ruchu, ucieczki, nie jest się pewnym ile ich tam jest. Zawsze żyją w grupach. Bronią swoich przyjaciół, szczególnie poranionych robiąc wokół nich koło. Stoją nieruchomo w tych upałach, żeby zaoszczędzić energię. Nieraz odpoczywają z pomocą towarzysza, opierając głowy na ich grzbietach. Śpią na stojąco, ale zdarza się że kładą się na ziemi.
Strusie. Żyją w parach, ale w czasie
składania jaj i wykluwania, pozostają w dużych grupach. Jeżeli widzi się, tak
jak na zdjęciu które zamieściłem poprzednio, jednego lub kilka z dziesiątkami
małych, to nie znaczy, że one są matkami wszystkich. Są w tej chwili ich
opiekunkami. Można zauważyć, że nieraz połykają kamienie. Każdy z nich ma ich
około kilograma w żołądku. Strusie nie mają zębów. Połykają więc pożywienie i
żeby łatwiej je strawić dorzucają trochę kamyszków. Miażdżą one w żołądkach ten
pokarm i trawienie jest już dużo łatwiejsze. I nie, nie chowają one głowy w
piasku! Mit! Po prostu w czasie niebezpieczeństwa opuszczają bardzo nisko głowy,
żeby być mniej zauważalnym. Ale w razie bliższego niebezpieczeństwa, natychmiast reagują.
Każde inne, mniejsze czy większe ma coś charakterystycznego w swoim zachowaniu. Dzięki temu, że jestem z przewodnikiem, mam możliwość wypytać się o to czego nie znam, czy nie rozumiem. Powoli staje się częścią tego wspaniałego świata. Niestety ludzie tak tego nie widzą. Co chwila słychać o wybijaniu zwierząt dla zwykłej przyjemności lub zarobku na zdobytych trofeach. Ciekawostką jest, że kontrolują tu bardzo chińczyków. Na przejściach granicznych i w lokalnych miejscach. Wariują oni na punkcie zdobycia sproszkowanego rogu nosorożca. Uważają że ma one cudowne właściwości. Następny mit. Mają one takie same właściwości jak nasze paznokcie.
Tuesday, September 19, 2017
Etosha Park
Dostajemy się do naszego Etosha Safari Lodge. Szybko załatwiamy formalności z recepcjonistą. Zostawiamy walizki w pokoju i sprawdzamy jak wygląda nasz hotel. Prawie codziennie mieszkamy w innym, więc nawet się nie rozpakowywujemy. Wyciągamy tylko świeżą koszulę, spodnie i zostawiamy walizki w niezmienionym stanie. Tym razem jest to bardzo duży hotel. Olbrzymia restauracja z tarasem.
Poniżej duży basen.
i duży taras, z którego wszyscy ogladają zachód słońca, co w tym kraju jest bardzo polularne.
Ale jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy na pierwszą wycieczkę w głąb parku. Moje wakacje są dość krótkie, tak więc próbuję nie marnować czasu i wykorzystać każdą godzinę.
Zaraz za bramą hotelu robię zdjęcie czemuś ciekawemu.
Może pokażę to w zbliżeniu. To zdjęcie jest z samego centrum poprzedniego. Teraz widać ile tam było ptaków. Tysiące. Szkoda tylko, że nie udało mi się sfotografować samego przelotu tej chmury ptaków. Wyglądało to imponująco.
Unoszą się co jakiś czas i przelatują jak wielkie chmury.
Etosha Park, sławny jest z dziur z wodą. Niektóre naturalne,
inne stworzone przez człowieka. To jedyne miejsca w których
zwierzęta mogą napić się wody. Przy każdej z nich zauważyć można zmieniające się grupy.
Jednak robi się pusto, kiedy pojawiają się lwy. A one wiedząc o tym znęcają się
nad innymi, leniwie wylegiwując się przy ich brzegach.
Wszyscy inni oczekują w bezpiecznej odległości na moment ich odejścia.
Mijamy wiele ciekawych zwierząt, między innymi parę strusi z dziesiątkami malutkich. Okazuje się, że to nie są tylko ich pisklęta. Strusie dzielą się pracą wychowania i ochrony małych. W jakiś sposób kilka z nich zostaje z młodymi a reszta zajmuje się czymś bardziej interesującym.
Kilka innych ciekawych ptaków.
Na środku drogi stoi ziemna wiewiórka, która nie chce się usunąć. Dopiero jak na nią prawie wjechaliśmy, odeszła na pobocze.
To miała być taka przystawka przed jutrzejszym dniem.
W hotelu jak zwykle spożywamy dobry obiad i udajemy się na spoczynek. Tylko Henk narzeka, że u niego w pokoju nie ma ciepłej wody.
Subscribe to:
Posts (Atom)