Monday, June 29, 2015

Wracam do wspomnień

    
    Nieraz są dni, kiedy jest dużo do napisania, ale mało czasu. A w inne dni nie ma o czym gadać.
     W pracy mały progres. Chociaż zacząłem jedną z główniejszych operacji. Rozbiórkę autostrady. Metoda którą tu zastosowaliśmy jest trochę inna niż normalnie. Przeważnie, rozbijamy beton w drobne kawałki i później oczyszczamy. Tym razem tniemy drogę na mniejsze kawałki i podnosimy te betonowe płyty, specjalną łopatą, zamocowaną na koparce. Brzmi to bardzo prosto i nie jest aż tak skomplikowane, ale ma swoje niebezpieczne krawędzie.
    Droga musi być pocięta przed rozebraniem, więc musiałem zamontować przeróżne wzmocnienia, które ja utrzymują przed zdjęciem. Na tej składance z bloków, posuwa się nasza maszyna i ludzie, wiec jest trochę niebezpiecznie, gdyby coś nie wytrzymało.
    Jest też wiele innych drobniejszych ale bardzo ważnych szczegółów, żeby to wszystko działało, ale nie chcę się tu bawić w wykładowcę budownictwa lądowego.
    Załączam kilka zdjęć z dzisiejszego dnia.




Przecinanie drogi na odpowiedniego rozmiaru kawałka.





Maszyna „łapie„ jedną z odciętych płyt.



Już zdjęta i ładowana na ciężarówkę


     Skończyłem już filmiki z wesela ale przyrzekałem też załączyć wszystkie zdjęcia z pobytu w Polsce. Chociaż jest ich trochę, to każde z innej imprezy czy miejsca i nie ma ich tyle, żeby zrobić z tego dobry pokaz. Możecie je sobie obejrzeć na stronie z Picasa.

 

Później postaram się zrobić coś z filmów nakręconych podczas pobytu.
     Ponieważ dzisiaj jest ten dzień, że nie ma o czym pisać, wrócę trochę do starych czasów.
      Wielu z Was zna historie z dni które spędziłem w Strefie Zero, ale nie wszystkie. Jest ich bardzo dużo, wystarczyłoby na książkę.
I nie chce wracać do tych tragicznych chwil ale raczej drobniejszych, niemniej ciekawych.
         Przez cały początkowy okres, pojawiali się ludzie, którzy za wszelka cenę, chcieli się dostać do zgliszczy banków. Nie byli to żadni przestępcy, ale Ci co mieli złożone depozyty w skrytkach bankowych. To jest najlepsza metoda przechowywania rzeczy wartościowych w bezpieczny sposób, a szczególnie tych, które chowane były przed biurami podatkowymi. Przechowywali tam złote monety, biżuterię, papiery wartościowe, etc.
   Problem jest w tym, że nikt nie spodziewał się takich wypadków. I Ci co mieli legalnie zarobione pieniądze, lub pamiątki rodzinne, szukali zwrotu od firm ubezpieczeniowych. Było jednak wielu, którzy tego nie mogli zrobić, bo przyznali by się do nielegalnych działań.
      Obiecywali bardzo dużo za pomoc do dostania się tam i próbę odzyskania swoich „bogactw”. Nie było jednak takiej możliwości.
Banki były w centrum zgliszczy i wszystko było pod obserwacją.
Wiadomo, że dochodziło do setki kradzieży ale ja trzymałem się od tego z daleka i dobrze pilnowałem swoich ludzi, żeby nie popełnili jakiejś głupoty.
     Przyszedł jednak czas, kiedy oczyszczając tereny Strefy Zero, doszliśmy do tych miejsc. Jednym z nich był Chemical Bank.
Wszystko było robione zgodnie z planem, więc kiedy mieliśmy wejść oficjalnie do ruin banku, dołączono do naszej grupy ludzi ich reprezentujących. Zadaniem ich było odzyskanie wszystkich znalezionych wartościowych materiałów.
        Budynek był bardzo naruszony, chociaż duża część przetrwała. Ale tylko ściany, metalowe konstrukcje, bo ogień strawił większość wyposażenia. Nie było więc czego szukać. Został tylko główny sejf.
Najpierw musieliśmy się dostać do środka. Troche potrwało, żeby przebić się przez ściany do jego wnętrza.
     Pierwszym pomieszczeniem w którym coś można było odzyskać to indywidualne sejfy. Właśnie te, do których tak bardzo chcieli się dostać ich właściciele. Śmieszne jak zawodna jest pamięć. Niektóre rzeczy widzę, jakbym przeżył to wczoraj a innych w ogóle nie pamiętam. I w tym wypadku nie przypominam sobie jak dostawaliśmy się do wewnątrz każdej z nich. Za to jak na zdjęciu widzę ich zawartość. W większości to popiół. Chociaż nie dostał się tam ogień, temperatury były tak wysokie, że każdy dokument zamieniony został na kupkę pyłu. Musiała być tam biżuteria, złote monety. Ale nie można było się domyśleć co, bo to co wydobyliśmy to grudki stopionego złota. To wszystko zabierane było przez ochronę banku. Czy oddane były właścicielom, czy zabrała to firma ubezpieczeniowa, czy „zginęły” w drodze transportu, tego już nie wiem. Ogólnie, wszystko co przetrwało w zgliszczach, należało do firmy ubezpieczeniowej. Tylko bardzo wartościowe rzeczy były wydobywane a wszystko inne miało być natychmiast niszczone.
Tak na przykład stało się kiedy doszliśmy do sklepu z perfumami. Wszystko przetrwało. Na p
ółkach stało setki, tysiące flakoników z najdroższymi perfumami na świecie. Naprawdę żal było, kiedy patrzyłem jak moje maszyny rozbijają je na kawałki. Chociaż było trochę przyjemniej oddychać wśród ich zapachów niż tym mdłym zapachem spalenizny strefy Zero.
     Jeden z moich operatorów nie wytrzymał i wyszedł z kabiny, żeby zabrać kilka butelek do domu. Po bardzo krótkim czasie otrzymałem telefon od policji, że go obserwują przez kamery i jeśli dalej tak będzie robił to go aresztują. 
 
W tej części był Bank.

 
Jedne z drzwi do sejfu

 Zresztą robienie zdjęć też było nielegalne. Dopiero po kilku miesiącach, jako jeden z nielicznych dostałem pozwolenie fotografowania. Wszystkim, którzy zostali na tym złapani, zabierano kamery.

   W czasie całorocznej pracy w tym miejscu, znajdowaliśmy bardzo dużo wartościowych rzeczy. Także pieniędzy. Muszę się przyznać, że nieraz korciło, żeby coś zabrać. Znam wielu co się tam dorobiło. Niestety, coś nie pozwalało mi tego zrobić. Oddawałem więc wszystko policji, wiedząc o tym, że wiele z tego lądowało w ich prywatnych kieszeniach. Ale to ich sprawa. A może moja głupota?
Poniżej wiaderko z zebranymi pieniędzmi. 
 
   
      Następnie dostaliśmy się do głównego sejfu ze złożonym tam depozytem. Było ciemno. Wchodziliśmy z latarkami. Wszystko pokryte było delikatnym kurzem, ale nie tak jak w innych częściach, gdzie było tego kilka centymetrów. W oddali stały półki a na nich miliony dolarów. Rzucam taką sumą, bo było tego bardzo dużo, ale nie mam pojęcia jak dużo. W tej ciemności zdawałem sobie sprawę, że coś nie jest w porządku ale nie mogłem się domyśleć co. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się dokładniej temu bogactwu. Znalazłem się w kraju liliputów. Wszystkie banknoty, zawinięte jeszcze w banderole, były o połowę mniejsze niż nasze normalne! Nie byłem pewien co to znaczy. Dopiero ktoś wyjaśnił, że banknoty te pod wpływem olbrzymich temperatur (jak wspominałem ogień się tam nie dostał) kurczą się do takich rozmiarów. Zdziwiony i podniecony, złapałem pierwsze z brzegu i…. w ręku został tylko popiół. Dotykałem następne i wszystko się rozpadało.
      Natychmiast przyszła mi myśl, że muszę znów stać się kryminalistą. Dlaczego znów? Uratowałem ze strefy zero wiele cennych przedmiotów. Kazano nam je niszczyć, ale wiedziałem, że się to kiedyś zmieni i warto zachować niektóre do muzeów. Chowałem je po kryjomu i oddałem po kilku miesiącach, kiedy wszystkim przeszła ta idea niszczenia. Większość z nich jest teraz w muzeum 9-11.
      Zostawało jednak zawsze ryzyko, że jak mnie złapią to zrobią ze mnie złodzieja. Mimo wszystko zaryzykowałem. Muszę zachować chociaż jedn
ą paczkę  – pomyślałem. Podnosiłem je przeróżnymi metodami i zawsze rozpadały się w popiół. Wreszcie przyniosłem kawałek plastyku i wsunąłem pod wybrane banknoty. Udało się. Trzymałem to drżącymi rękoma i Myślałem o tym jak ja to teraz wyniosę. Przejść trzeba było przez miejsca gdzie było dużo ludzi. I to się powiodło. Schowałem mój skarb w samochodzie i na następny dzień (pracowaliśmy wtedy po 16 – 18 godzin dziennie) przywiozłem to do domu.
       Wiedziałem, że kiedyś to będzie jeden z najważniejszych eksponatów w muzeum. Tylko jak to przechować. Postanawiałem spryskać to lakierem bezbarwnym. Myślałem, że wyleje na to kilka warstw i po ich zaschnięciu, stworzą otoczkę, która może utrzyma to w całości.
     Pierwszą warstwę, kładłem bardzo delikatnie, z daleka i wszystko wyglądało na to, że się uda. Pieniądze nasiąknęły lakierem i trochę ściemniały. Zostawiłem wszystko na stole i poszedłem do swojego pokoju.
       Po krótkim czasie usłyszałem otwierane drzwi i głos córki. Wyszedłem natychmiast, żeby się tym pochwalić i wtedy usłyszałem jej pytanie: Ojciec, co to jest? Krzyknąłem natychmiast: nie dotykaj tego!, ale było za późno. Elaine trzymała w ręku kupkę popiołu.
        Tak zakończyła się moja kryminalna przygoda a z tego znalezionego majątku, zostały tylko wspomnienia.





Saturday, June 27, 2015

Wesele - Part III

   Jest weekend. Mam trochę pracy, więc napiszę później, ale skończyłem ostatnią część z wesele i chcę ją Wam od razu przesłać. Miłego odpoczynku i zapraszam na zabawę.

Thursday, June 25, 2015

Dalsza część wesela



   Od pierwszego dnia po powrocie z Polski, zostałem wciągnięty w czarną dziurę. Moja budowa to koszmar. Muszę po prostu przestać się tym przejmować. Nie jest to łatwe. Trudno nauczyć starego psa nowych sztuczek.
    Jeszcze przed wyjazdem do Polski, prosiłem o koparkę która może łatwo zmieniać swoją funkcję. Raz ma przyłączony młot pneumatyczny a raz łyżkę. Minęło już 4 tygodnie i dalej nic. Nawet skarga do właściciela nie pomogła. Cała część budowy jest zatrzymana z tego powodu i już nie będę w stanie wykonać jej na czas, bo nie zdążę przed zimą. Wielu powtarza mi żebym się ni przejmował, ale wiadomo, że na końcu to moje nazwisko jest dołączane do sukcesu lub porażki danej budowy. Przez 30 lat budowania Nowego Jorku, kończyłem każdą budowę na czas i zawsze zarabiałem dla firm duże pieniądze. Tym razem tak się nie stanie i nie z mojego powodu.
     Nawet gołąb nie wytrzymał tej presji i powiesił się na mojej budowie.


    Na lżejszą nutę. Skończyłem następny filmik z wesela. Troszkę inny niż poprzedni ale wesele to wesele, więc zawsze musza być tańce i nawet jak chce się zrobić poważniejszy, trochę zabawy w tym musi być.
  Powtarzam prośbę o zawiadomieniu mnie, gdyby youtube zablokował muzykę.


Saturday, June 20, 2015

Prezydenckie wybory


       Od niedawna zaczął się u nas okres przygotowania do wyborów prezydenta, które odbędą się w Listopadzie 2016 roku. Oznacza to burzę w politycznym życiu tego kraju. Ważne jest, że wreszcie odejdzie Obama. Pytanie, kto znajdzie się na jego miejscu.
       W przeciwieństwie do Polski, mamy dwie główne partie i tylko między nimi toczy się bitwa. Jest jednak niebezpieczeństwo, że zjawi się niezależny kandydat. Dlaczego jest to groźne? W Stanach jest teraz pewna równowaga, czyli 50% za Partią Republikańską i druga połowa za demokratyczną. Niezależny kandydat przeważnie odłącza się od swojej partii, kiedy przegra wewnętrzne wybory. Grozi więc to zabraniem wielu głosów swoim kolegom i pozwala zdobyć przewagę przeciwnikom.
      Wygląda na to, że w Partii Demokratycznej sprawa jest dość jasna, choć nigdy nie wiadomo. Główną kandydatką jest Hilary Clinton i ona prawdopodobnie będzie walczyła o tron.
     Jej problemem będzie tłumaczenie się z wielu skandali, które ją otaczają. Jest też grupa ludzi, która zmęczona jest wybieraniem tych samych nazwisk. Chociaż wśród demokratów, ma ona wyrobioną, silną pozycję. Jednak w ostatnich sondażach, więcej niż połowa pytanych, określała ją jako człowieka któremu nie można wierzyć.
      Z mojej strony, czyli Partii republikańskiej, sprawy są bardziej skomplikowane. Po pierwsze mamy już dwudziestu dwóch kandydatów a może być więcej. Większość jest nie licząca się ale połowa z nich ma jakieś szanse.
     Jeb Bush – następny z rodziny poprzednich prezydentów. I tu jest jego słabość. Ja sam jestem nimi zmęczony. Nie chce mi się wierzyć, że tak potężny kraj zależny jest tylko od rodzin Bush i Clinton. Nieważne jakie ma poglądy. W większości mi odpowiada, chociaż jego zdanie na temat przyjmowania nielegalnych imigrantów jest dla mnie nie do przyjęcia. Liczy na głosy Polaków, bo wypowiedział się, że zniesie wizę. Ile już było takich co to mówili. Po drugie, nigdy nie patrzę na to co dotyczy tylko mnie, ale raczej na to co może wzmocnić nasz kraj. Nie będę na niego głosował, chyba, że wygra i pójdzie w szranki z Hillary.
    Ted Cruz – młody senator z Teksasu. Jest jednym z tych na którym cały czas używa sobie prasa. Tutaj muszę napisać o polityce demokratycznej (czyli prawie całej) prasy. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto może stać się groźny dla ich partii, robią z niego głupka. Ośmieszają o byle co, powtarzają to tak długo, aż ludzie w to uwierzą. Stara teoria Goebbelsa i Nazistowskich Niemiec. On jest jednym z takich i rozmawiając nieraz z ludźmi, już słyszę podobną opinię, że Cruz troszeczkę pokręcony. Pytając ich gdzie to widzą, nie mają żadnej odpowiedzi na ten temat ale są pewni, że to „głupek”. Prasa wybiera sobie kandydata republikańskiego i w czasie wewnętrznych wyborów, jemu trochę popuszczają a nawet nieraz chwalą. Udaje się im często i to on właśnie staje w ostatecznej walce o stołek prezydencki.
     Cruz nie jest jednak taki głupi. Skończył najlepsze szkoły w Stanach. Jako prawnik, ogłoszony został jednym z 25-ciu najlepszych, w ostatnich latach, Stanu Texas. Ma też bardzo konkretne plany na rozwiązanie problemów naszego kraju.
   Donald Trump - którego wszyscy znają. Multimilioner. Wypowiedział się, że przynajmniej nikt nie musi się martwic, że zrobi coś, żeby zarobić kilka dolarów, bo ma ich wystarczająco.
To jest główny kandydat na króla błaznów w naszej prasie. Muszę się zgodzić, że te jego włosy to trochę przesada i za wygląd bym na niego nie głosował. Jedyny kandydat, który nie boi powiedzieć się czegoś, bo może to kogoś urazić. I nawet tylko za to, oddał bym za niego głos, bo zmęczony jestem ukrywaniem się wszystkich za pięknymi słowami a robieniem wszystkiego na odwrót. Jego program jest całkowicie zgodny z moim. Może właśnie trzeba człowieka biznesu, żeby wyprowadził nas na dobrą drogę. Nie myślę jednak, że ma on szanse i to właśnie z powodu „błazna”.
    Rand Paul – Senator z Kentucky. Lekarz, okulista. Też z rodziny polityków. Konserwatywny. Najważniejsza rzecz proponowana przez niego i z którą się zgadzam, to wprowadzenie „flat tax” czyli równych podatków. Wszyscy płacą tyle samo (oczywiście jakiś procent). I jak zarabiasz 100 dolarów to płacisz (np. 12 procent) 12 dolarów a jak 10000 to 1200 dolarów. W przeciwności do teraz, kiedy 50 procent Amerykanów nie płaci żadnych podatków. Bogaci płacą mało, bo maja różne metody odciągania wydatków a średnia klasa płaci większość. Jedynie nie podoba mi się u niego podejście do wykorzystywania wojska. Brzmi jakby chciał wycofać wszystkich i zostawić świat samym sobie. Wiadomo do czego by to doprowadziło. Olbrzymiej agresji Rosji, Chin i innych krajów.
    Marco Rubio – urodzony na Florydzie z rodzicami z Kuby. Podobne poglądy do Rand Paul. Młody i energiczny. Wiele dokładniejszych rzeczy dowiemy się od nich, kiedy zaczną się debaty i będą musieli dokładnie określić swoje poglądy. Teraz niektóre z nich są chowane w szafach.
    George Pataki – dawny Gubernator Nowego Jorku. Nieraz się z nim spotykałem i mam wiele wspólnych zdjęć. Z tego powodu fajnie jak by został prezydentem, może bym mógł go odwiedzić w białym Domu. Ha ha. Nie myślę że ma szanse.
    Mike Huckabee – próbował już poprzednio i nawet miał dobrą pozycję. Ale później szybko odpadł i z tego powodu też nie daje mu dużo szansy. Ale jest jednym z tych możliwych do wygrania.
    Rick Perry – dawny gubernator Teksasu. Ma dla mnie kilka słabych punktów a szczególnie liberalne podejście do problemu z nielegalną imigracją. Nie myślę że ma szanse.
    Rick Santorum – były senator z Pensylwanii. Też już próbował. Inteligentny, miły, wiele dobrych punktów w jego programie. Oglądając go poprzednio uważam, że nie ma przebicia i charakteru, żeby pokonać innych.

    Kto na nich będzie głosował? MY! Ja dzielę wszystkich na trzy grupy.
Pierwsza to pasożyty. Ludzie przyzwyczajeni do dostawania. Zawsze będą głosować na tych co więcej dają i obiecują. Niestety to tak jak ze zwierzętami. Jak zaczniesz karmić psa jedzeniem ze stołu, to już nigdy nie będzie chciał jeść suchego jedzenia. Niebezpieczeństwo jest takie, że ta grupa jest coraz liczniejsza. Duża część jest niewykształcona, nie czytająca a jeżeli to śmiecie w codziennych gazetach. Trudno od nich wymagać zrozumienia polityki.
Druga to bardzo bogaci. Na tych nie ma co liczyć. Każdy z nich ma jakiś cel. Głosują nie na to co lepsze, tylko to na tego co może im pomóc. Własnie od nich idą nawjększe wpłaty na konta wyborcze kandydatów, próbując zrobić sobie drogę dla prywatnych, przyszłych planów. I dotyczy się to zwolenników obydwu partii.
Trzecia to ta środkowa grupa, ludzi pracujących. Od nich właśnie zależy przyszłość naszego kraju. Szkoda że świadomość polityczna jest bardzo niska. Nieraz probuję rozmawiać z ludzmi o przeróżnych przkonaniach i pytam się dlaczego głosują na wybrana partie. Bardzo mała grupa wie dlaczego. Większość powtarza przeczytane frazesy z gazet, lub opinie wygłoszone przez innych. Z tego wynika, że skazani jesteśmy na loterię a nie na logiczne myślenie i prawidłowy wybór.
Oczywiście to tylko jeden z podziałów. Można patrzeć pod względem narodowościowym, rasowym, demograficznym, etc. Jedna z tych grup bardzo mnie zastanawia. Mogę zrozumieć, że na przyklad Meksykanie głosują na demokratów. Wiadomo, że to od tej partii dostają największą pomoc. Ale czemu Żydzi głosują na nich? Nie potrafię pojąć. To Republikanska partia stoi twardo za Izraelem. Większość z nich jest bogatsza, więc to od republikanskiej partii dostają obniżenie podatków i pomoc w rozwijaniu biznesów. Większość jednak staje po stronie Partii Demokratycznej. Ale czy ktokolwiek, kiedykolwiek zrozumiał ten naród?
Ja na pewno nie głosuję na demokratów. Nie zgadzam się jednak z republikanami. Szczególnie z powodu zakłamaniu i nie wykonywaniu tego co przyrzekali w czasie wyborów. Dlatego chciałbym zobaczyć kogoś, kto nie obawia sie opinii publicznej, tylko robi to co najlepsze nie dla jednostki tylko dla siły kraju. I nawet gdyby to znaczyło, że w prywatnym życiu obniży to troche mój standart życia, wierzę że tylko taka polityka może wyprowadzić ten kraj na szczyt i wtedy wszyscy na tym skorzystają.
Niestety, w tym świecie jest to prawie niemożliwe, więc musimy cieszyć się w najlepszym wypadku tym lepszym z gorszych.


 

Poprawka

   Otrzymałem wiadomość, że przez muzykę ponownie Youtube zablokował w Polsce ten film. Dzięki Janusz. Wkładam go natychmiast do Vimeo i podaje wejście.

https://vimeo.com/131297377

A tu można obejrzeć.


Friday, June 19, 2015

Wesele

 Przejrzałem cały materiał filmowy z wesela i postanowłiem, że nie mogę zrobić filmu ze ślubu i wesela jako całości. Brakowało mi za dużo momentów. Zamowiony kamerzysta na tą okazję nie był zadowolony z konkurencji i cały czas wchodził mi w drogę, więc wiele materiału się nie nadaje. Trzeba więc zrobić coś innego.
    Powstanie kilka krótkich filmików. Każdy o troche innej tematyce. Zobaczymy jak to wypadnie. Pierwszy właśnie skończyem. Ten poniżej zamieszczony jest utworzony z szybszych tańców i weselszych momentów. Nie będę dużo pisał tylko zapraszam do obejrzenia. Jeżeli ktoś chce przekazać to tym którzy byli na weselu a nie wchodzą na moją stronę, to podaję adres na którym mogą to obejrzeć.
 
 
A tutaj film
 
 

Thursday, June 18, 2015

Diatryba


         Dzisiaj nic na mój temat.   Wiele lat temu, zamieściłem na blogu wierszyk – „Cyrk”, który bardzo mi się spodobał. Po krótkim czasie  został on skomentowany i niespodzianka, przez samego autora. Okazało się, że wysyłany przez ludzi, jak głuchy telefon został trochę przekręcony. Oczywiście przeprosiłem i natychmiast poprawiłem błędy. W ten właśnie sposób, „poznałem” tajemniczego pana, który ma też swój blog pod pseudonimem Diatryba. Co to słowo oznacza? Można dowiedzieć się na jego blogu http://diatryba.blogspot.com.  Mam nadzieje, że się nie pogniewa, że tak go reklamuję.
      Dlaczego o tym piszę? Od tamtego czasu, często znajduje jego komentarze na moim blogu i jest mi z tego powodu bardzo miło. Szczególnie, że moja strona jest nastawiona więcej w kierunku mojej rodziny i daleko mi do niego jeśli chodzi o zdolności pisania. Potrafi bardzo celnie, często żartobliwie, oceniać  i krytykować lub chwalić to co się dzieje w naszej kochanej Polsce. Także na temat wielu innych, nawet błahych  tematów.
    Załączę jeden z nich.  Nawet nie wybieram, bo ma ich bardzo dużo.


Tak długo ludziom wmawiać,
lukrować do mdłości,
aż uwierzą
i uśpią wszelkie wątpliwości
do "rzetelnych" sondaży,
co promując miernoty,
tkwią na władzy straży.
Wyprane, wybielone
i odprasowane,
jak nowe?
Wciąż te same!
Cuchnące i znane!
Marionetki,
kukiełki,
drobne pajacyki,
a kto sznurki pociąga?
Czerwone kacyki!
Od wojny nagrabionych
strzegą bogactw korców,
i mamią "wyborami"
naiwnych wyborców.
Sondaże preparując,
w twarze nam się śmieją,
to oni liczą głosy,
a głupcy z nadzieją
znów pójdą zagłosować
na własnych pasterzy,
bo baran, jak to baran,
ufnie władzy wierzy.

   Pisze też trochę w języku rosyjskim, więc domyślam się że albo powiazania rodzinne, albo wyksztalcenie zbliża go do tego kraju. Niestety, tego języka, chociaż zmuszani byliśmy do jego nauki, nie znam na tyle, żebym mógł czytać o czym pisze a tłumaczenie przez google nie jest najlepszym wyjściem.
     Polecam Wam wskoczenie nieraz na jego stronę. Nie zawsze trzeba się zgodzić z jego opinia (ją przeważnie się zgadzam), ale zawsze są ciekawe i często bardzo zabawne. Chociaż często trzeba trochę pomyśleć, bo nie są płytkie.

Wednesday, June 17, 2015

Powrót do rzeczywistości

 
 


     Nie mogłem się zebrać przez pierwsze dni do wejścia tutaj i napisania kilku słów. Zmęczony po wizycie w Polsce. Było cudownie, ale jak na jeden tydzień, za dużo różnych imprez. Teraz przydałoby się kilka dni wypoczynku. Niestety na następny dzień trzeba było iść do nieprzyjemnego miejsca, zwanego pracą.
    Sama jazda z Warszawy do Rzeszowa i później na miejsce wesela była wyczerpująca. Nie przyzwyczajony do samochodów z biegami i polskich dróżek, zmuszony byłem do pełnego napięcia. Szczególnie koncówka, wąskie drogi i jazda za innymi, bez możliwosci wyprzedzenia. Traktory, wolne pojazdy i bardzo kręte drogi. A szczególnie brak pewności co do przepisów i szybkości z jaką mogłem jechać. Nie mówiąc o zaplanowanym z premedytacja ustawieniu znaków z szybkoscią. Musiał to planować ktoś, komu zależy na zmyleniu i złapaniu kierowców jadących nieprawidłową prę
dkością. Najpierw 70 kilometrów na godzinę, za 200 metrów 40, za następne 300 metrów 50 i tak w kółko. Nie byłem pewien jak to jechać. Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
    Nast
ępne dwa dni to ślub, wesele i poprawiny. Wszystko wypadło pięknie. Zabawa przy dobrej muzyce. Nawet dobrze sie trzymałem do rana, ale na końcu wypiłem pięć kieliszków wódki w ciągu kilku minut i to wprowadziło mnie do „twilight zone„. Musiałem udać się do hotelu.
    Kolejny dzień to poprawiny. Później kilka dni w Bieszczadach.
Powrót do Goliny to 9 godzin jazdy. Relaksowe kilka dni (ale zawsze coś do robienia) i następna zabawa z okazji 40-tu lat ukończenia szkoły średniej. Niestety nie wszyscy się zjawili ale Ci najważniejsi byli. Ponownie zabawa do 5-tej rano.
Jeszcze dwa dni. Wycieczka doSkorzęcina i niestety powrót do rzeczywistości. Dobrze, że nie sprawdzają naszej wagi w samolotach, bo wracając, musiałbym zapłacić za nadwagę. Jedno jest pewne, że w Polsce trzeba dobrze i dużo zjeść.
Teraz, jak zwykle muszę popracować nad filmami, żeby została jakaś pamiątka. Postaram się jak najszybciej. Załączam tylko ten, który przygotowałem na wesele ze zdjęciami pary młodej.

                              


  Podczas pobytu, było trochę rozmów o polityce. Nie mieszkam tam i trudno mi wydać opinie o tym co się tam dzieje. Za to na pewno znam nasz naród. Wspominam o tym, bo dostałem niedawno ciekawe cytaty o nas samych i załączam je poniżej.


Spory między Polakami? No cóż, Polak zazwyczaj nie zgadza się nawet z własnym zdaniem. (Ryszard Juchnowicz)

Był to człowiek tak nieszczęśliwy, że znajomi podejrzewali go o to, że jest Polakiem.
(H. Rochefort)

Uczymy się na błędach; niektóre narody uczą się na osiągnięciach. (Janina Ipohorska)

Wymyślanie usprawiedliwień dla własnej bezczynności było zawsze silną stroną naszego społeczeństwa. (Stanisław Brzozowski)

Polacy, mimo męstwa, naród płochy, wytrwałości nie ma, zabawę woli niż pracę…Fantazji dużo, ale gdy się na słowa wyczerpią do czynu ochoty i sił brak. (Stefan Batory)

Zostawcie to Polakom. Dla nich nie ma nic niemożliwego. (Napoleon Bonaparte)

Jeden Polak – to istny czar
Dwóch Polaków – to awantura
Trzech Polaków – och, to już jest Polski problem
(Wolter)

Polacy są zawsze gotowi oddać życie za wolność, z której nie umieją skorzystać. ( - Ryszard Nowosielski)

Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy. (- Józef Piłsudski)

Zaiste dziwny to kraj - zawsze wszystkiego malo, zawsze nie tak
widzicie tylko to czego nie ma
a za nic macie to co jest! ( slowa krolowej Bony )

,,Oto jest społeczność polska ! ― społeczność narodu, który, nie zaprzeczam, iż o tyle jako patriotyzm wielki jest, o ile jako społeczeństwo jest żaden .( Cyprian Kamil Norwid)


     No cóż. Tyle w tym pochwał ile krytyki. I tak dajemy sobie lepiej radę niż wiele narodów z wielką przeszłością jak na przykład Grecy.

Monday, June 1, 2015

Przed wyjazdem do Polski




   Pogoda zmieniła się na jesienną. Niedziela zakończyła się straszną ulewą. Patrząc przez okna nie widać było kropli deszczu ale ścianę wody, lejącą się z dachu domu. Opady te maja utrzymać się przez następne dwa tygodnie. I nie przeszkadza mi to. Ważne, że w Polsce zapowiadają ładną pogodę i żeby w czwartek opady były mniejsze, bo wczoraj nawet lotniska były zamknięte.

Tak naprawdę to nie jest przyjemnie. Zamglone powietrze, deszcz, zimno. Nie chce się pracować. Nic się nie chce. Oczywiście jak na złość, czas płynie bardzo wolno. Żebyśmy się w tym przygnębieniem dobrze nasączyli. Nie wspominając o tym, że w czasie wakacji w Polsce, zmieni się to natychmiast i dni upływać będą w przyspieszonym tempie.
Najpierw czeka nas ślub i wesele Izy i Kamila.


Zaraz po tym, kilkudniowy relaks w pobliskich górach. Następnie powrót do Goliny. A w piątek zabawa z okazji 40-lecia ukończenia szkoły średniej. Jeszcze niedawno tak wyglądaliśmy. 


Dzień Przebierańca  (nawet nie wiem z jakiej okazji, ale coś takiego mieliśmy)



Wycieczka do Częstochowy


W szkolnym labolatorium
 

Zakończenie szkoły – nasza klasa


Studniówka  



Bal maturalny


A teraz będę musiał bawić się ze starszymi paniami i panami.

Zostało jeszcze trochę do spakowania. Prawdopodobnie pojawię się na stronie dopiero po powrocie. Będzie więc o czym pisać, bo teraz nie mam. Zresztą tak jak wszystko inne, nie chce mi się pisać.